poniedziałek, 14 grudnia 2015

.nieśmiało


Mam wrażenie, że wszystko powoli zaczyna się układać. Aż boję się pomyśleć, że wreszcie mogłoby być dobrze. Ogarnia mnie przerażanie na tą myśl, że potrafię być szczęśliwa. Zbyt wiele złego się ostatnio wydarzyło, że teraz najmniejsze przebłyski szczęścia zaczynają mnie niepokoić. 

Zbliża się kolejny trudny okres - święta. Przyglądam się stojącym w kolejkach ludziom .... coraz bardziej mi jej brakuje. Tak bardzo chciałabym znów móc ot tak i tylko dla własnego spokoju, zjeść z nią nasze ulubione ciastko z galaretką. Jednak tego już nikt nie wróci. Już minął prawie rok. Wspomnienia wracają w zawrotnym tempie i coraz mocniej we mnie uderzają. Tych myśli nie odrzucam. Zaciskam dłonie tak mocno, że paznokcie wbijają się w zmarzniętą skórę. Chwila słabości, brak oddechu, złość zmieszana z bezsilnością ...mijają by następnym razem uderzyć mocniej. 

Widzę jak powoli brakuje mi na to wszystko sił. I mam wrażenie, że znajduję się w takim momencie, że albo upadnę i poddam się temu wszystkiemu albo jakimś cudem dam sobie radę i wybrnę z tego wszystkiego obronną ręką. 

Chciałabym mieć wolną głowę od zmartwień, myśli nieprzyjemnych, obrazów zabierających oddech. Chciałabym niektórych rzeczy nie wiedzieć, nie widzieć i nie pamiętać. Tak (nie)wiele bym chciała...
Czasami z rytmu wybijają mnie słowa, znajome dźwięki które wbijają się we mnie tak bardzo, że nie raz mam wrażenie, że umieram. Ból jest tak wielki, że boję się tych chwil, kiedy wszystko wraca do mnie. 

W tym wszystkim staram się odnaleźć siebie. Pomiędzy pracą, studiami i życiem codziennym, szukam bezpiecznego miejsca dla siebie ... dla nowej mnie dla mojego nowego mężczyzny, o którym zaczynam myśleć coraz bardziej poważnie. I boję się też tych myśli... rozczarowania i odrzucenia się boję. Chciałabym móc wszystko poukładać, bez przeszkód.... lecz to niemożliwe. Wciąż walczę, zmagam się z własnymi słabościami i uprzedzeniami. Dążę do czegoś co właściwie nie wiem jak ma wyglądać. Zapętliłam się w tym wszystkim. Wciąż chcę próbować.... mimo porażek i zdarzeń ....wciąż mam nadzieję... i to chyba moja ostatnia nadzieja. Na kolejną nie znajdę już siły. Najchętniej zamknęłabym oczy i oddała się w czyjeś ręce .... by prowadziły mnie bezpiecznie. Jednak ciągła potrzeba kontrolowania wszystkiego i dbania by wszystko było dobrze, nie pozwala mi na to.... 

Tłumaczę sobie jednak, że zasługuję na swoje szczęście i chciałabym zbudować własny kąt z kimś kto będzie w pełni rozumieć moje lęki i rozterki. Chciałabym mieć do kogo wracać.... o kogo się martwić... mieć kogoś dla siebie w noc i dzień.... mieć własny kąt i cieszyć się zwyczajnymi, codziennymi sprawami ... razem. Nieśmiało buduję w głowie wspólną przyszłość i zastanawiam się jakby to było ....

poniedziałek, 23 listopada 2015

. chciałabym, żeby już został

Pierwszy mroźny poranek mam już za sobą .....do tej pory na gałęziach drzew utrzymuje się biała warstwa zimnego szronu. Słońce nieśmiało ogrzewa zmarznięte drzewa ...

A ja ... ja nie mogę zebrać myśli. W głowie jeden wielki bałagan. Myśli gonią się i przepychają - jedna za drugą. Staram się choć na chwilę zatrzymać to wszystko i zastanowić się co tak naprawdę się dzieje. Jednak to na nic ... myśli gnają przed siebie nie dając chwili wytchnienia. 

Cięgle o nim myślę ..... układam w głowie już nie "moje' a "nasze" plany. I choć wszystko dzieje się tak szybko - choć nie potrafię tego kontrolować to czuję się spokojna. Boje się jeszcze- zaufać - zamknąć oczy i po prostu oddać .... jednak coś mi podpowiada, że tym razem się nie zawiodę. Nie będę się więc dłużej nad tym zastanawiać... po prostu - dam nam szansę - bo może okazać się, że to najwłaściwsza decyzja w moim życiu. 

Dzięki niemu wracam do dawnej siebie - do tej N, która potrafiła się uśmiechać i pragnęła od życia czegoś więcej. Znów nabrałam ochoty na życie .... i za to jestem mu bardzo wdzięczna ....i choć o tym nie wie ... chciałabym, żeby już został.



czwartek, 5 listopada 2015

. nie zauważyłam

Zaczęły się mgliste, zimne poranki. Mleczna chmura spowiła wszystko co znajduje się dalej niż na wyciągnięcie ręki. Za oknem nie widać nic szczególnego. Rozmazane kontury drzew i domów. Dziś nikt nie odważył się wyruszyć rowerem na zakupy. Piesze pielgrzymki zmierzają na targowisko po świeże warzywa. 
Pies wałkuje się na moim łóżku. Pozaciągał ostrymi pazurami starą, przetartą już pościel. Teraz widzę, jak powoli układa się do snu
A ja .... wpadłam w trans pisania. Praca magisterska z dnia na dzień przybiera okrąglejszych kształtów. Niebawem ubieram się, zabieram ze sobą laptopa i jedziemy w podróż do pachnącej słodko czytelni. Szkoda - bardzo szkoda, że nie mogę ze sobą wnieść kawy. Od razu myślenie byłoby efektywniejsze. A tak - panująca tam cisza i melancholijny nastrój wprowadzą mnie w senną atmosferę, z której szponów będę musiała się wyrywać.
Przestałam słuchać muzyki. Nie potrafię odnaleźć się w tej starej, która zawsze ze mną była. I ta nowa też nie daje wytchnienia. Wszystko się zmieniło i czuję to coraz mocniej. Najbardziej niepokoi mnie fakt, że zmieniam się ja - i nie wiem czy tego chciałam - wiem, że tego nie zauważyłam. 

poniedziałek, 26 października 2015

. świnkowy róż

Zaczynam już wariować. Kręćka dostaję od myślenia - o wszystkim i o niczym. Coraz częściej brakuje mi starego, dobrego W, jednak uczucia te przepędzam za każdym razem daleko od siebie. I zawsze wracają.
Denerwuję się, że czekać muszę aż coś się stanie - kiedyś. Chciałabym mieć nad wszystkim kontrolę i planować to na co mam ochotę i czego potrzebuję. 
Z dnia na dzień czuję coraz mocniej pustkę. Chciałabym znów się zakochać - stracić głowę - na serio, a nie tak jak ostatnio. Co z tego, że trafił się jeden czy drugi - ich nie chcę. I podświadomie wracam znów do starego, dobrego W. Lecz jego już nie ma i mnie starej, dobrej N też nie ma. 
Chciałam więc zaczynam wszystko od początku. Nie sądziłam jednak, że będzie to aż tak trudne. 
Maluję paznokcie - jak zawsze dokładnie - bo może akurat w tramwaju, gdy trzymać się będę poręczy, jaskrawy świnkowy róż przyciągnie czyjąś uwagę. Tak bardzo na sprzedaż się stałam - sama się wystawiłam jak produkt na allegro. Trwa licytacja. 
Jednak teraz bardziej wybredna i ostrożna się stałam. Kryteria oceny sprecyzowane. Termin ważności jeszcze długi. Poczekam. Wiem, że warto. Aaaaaa nie łatwo jest czekać, nie łatwo. Zaczynam wariować i na siłę szukać, rozglądać się za nim. I nie wiem jak on wygląda, jaki ma zapach i czym mnie zachwyci, jednak czuję, że jest gdzieś blisko.

czwartek, 15 października 2015

. zaadoptowałam

Zaczął się październik i wraz z nim wizyty na uczelni. Na plan nie mogę narzekać, jednak studiowanie, straciło już dla mnie sens i nie daje mi takiej satysfakcji jak kiedyś. Dobrze, że to ostatni rok. Tytuł magistra wystarczy jak na razie by szukać pracy w charakterze doradcy klienta. 
Wyjazd był moim celem. Szybko i bezproblemowo zaliczyć ostatni semestr i wyjechać gdziekolwiek, byle daleko stąd. Teraz już nie jestem pewna, czy to wszystko ma sens. Zaadoptowałam psa ze schroniska i to on teraz trzyma mnie tutaj w domu. Nie wyobrażam sobie na dzień dzisiejszy pozostawienia go mamie. 


Ostatnio już powiedziałam "dość z facetami".  I tak miało być i w zasadzie jest. Nie rozglądam się za nikim, nie szukam, nie czekam. Jednak czuję, że zaczyna mi kogoś brakować. Wiem jednak, że to jeszcze nie ten moment. Jeszcze nie stanęłam na nogi, by móc zacząć coś na nowo. 

Poszukiwania pracy jak na razie marne. Pół miasta już dysponuje moimi danymi oraz zdjęciami - upokarzające i wkurzające. Myślałam, że pójdzie mi łatwiej ... jak na razie pusta skrzynka mailowa i milczący telefon.


niedziela, 27 września 2015

.po raz drugi

Jeszcze  wzdycham wspomnieniami z początku września. Chłodne, morskie powietrze, piasek we włosach .. zmarznięte stopy i puste serce. 
Było naprawdę przyjemnie. Tylko myśli uciekały gdzieś za horyzont - nie biegłam ich szukać ... niech idą. Odejdą.

Zwłaszcza teraz, w chłodne melancholijne wieczory brakuje mi ... brakuje mi kogoś, kto byłby blisko, na dobranoc życzył dobrych snów. Mogłabym budzić się spokojna.

A teraz te wszystkie dni, choć wypełnione zdarzeniami - zwyczajnie są puste. I ciągle powtarzam, że dobrze się stało. I chcę w to uwierzyć i móc wreszcie odetchnąć spokojnie. Wciąż czuję się senna. 


Zaczynam szukać nowej pracy. Ten rok należy do mnie. Jeszcze do lipca jestem tutaj - przynajmniej myślami. Później będę chciała wymknąć się gdzieś poza to wszystko co tutaj. Nie zamknę za sobą drzwi... jednak czuję, że muszę to wszystko zostawić tu na jakiś czas. 
Postanowiła, że tym razem będę lepsza niż do tej pory. Nie odpuszczę sobie w żadnym przypadku. 
Choć bardzo chciałabym mieć kogoś przy swoim boku, to nie pozwolę sobie teraz na żaden nowy związek. Muszę na nowo zbudować siebie .... by móc na nowo zacząć budować nową relację. 
Czuję jak bardzo jestem zmęczona. Wydarzenia ostatnich miesięcy wciąż jeszcze we mnie żyją. Wciąż szukam drogi ... wciąż szukam kogoś kto pomoże mi przez to przejść. Jak na razie muszę radzić sobie z tym sama. A z dnia na dzień jest gorzej. Czuję jak ciało odmawia posłuszeństwa. Ciągłe zmęczenie ....problemy z koncentracją.....wciąż zimno. Myśli wciąż krążą...jedne za drugimi... wciąż wracają do tych samych zdarzeń, które tną mnie od środka na drobne kawałki. A te wszystkie rany nie chcą się goić....mam wrażenie, że z dnia na dzień ból jest coraz gorszy i coraz gorzej sobie z nim radzę. Nie wiem jak żyć kiedy wszyscy wokół umierają. Wszyscy odchodzą i widzę jak bardzo sama na siebie jestem skazana. 
Próbuję wybaczyć sobie wszystko to co złe się zdarzyło z mojej ręki. Dopiero teraz ... z upływem czasu widzę niektóre rzeczy. Znów jak ślepa podejmowałam decyzje .... dobrze znając jednak wszystkie konsekwencje. Nie zmienię już nic. Teraz muszę sobie wybaczyć.....a to nie łatwe.

Zaczynam od nowa. Po raz drugi w moim życiu zaczynam od nowa budować siebie. Dobrze wiem, że i tym razem będę inna niż wcześniej. To wszystko co się zdarzyło, tak mocno wpłynęło na mnie, że niemożliwe jest bym została tą samą N, którą jestem jeszcze chwilę.

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

.muffinka z morelą

Już po raz trzeci zabieram się za pisanie artykuły na stronę. I po raz trzeci zmącone jego osobą myśli wracają do punktu wyjścia. Nie mogę się skupić. Każda część mojego ciała robi co chce.... czuję się rozbita i nie wiem jak poskładać się w całość. Dłonie drżą i co chwile nerwowo naciskają klawisz backspace na klawiaturze. Nogi bolą - jeszcze po wczorajszym wypadzie na rower. Oczy bez przerwy kontrolują wyświetlacz telefonu. Stopami wystukuję nieznany mi rytm ...
Dzisiejsza kawa także była okropna. Nie przekonała mnie nawet muffinka z morelą. Wszystko na nic. Nawet teraz, kiedy już się w tym wszystkim zatraciłam - nawet teraz nie mogę w to uwierzyć, że sobie na to pozwoliłam. Nie sądziłam, że potrafię .... zakochać się tak całkowicie ...bez pamięci. I choć od samego początku broniłam się przed tym i chciałam wszystko kontrolować - na trzeźwo analizować,.....widzieć, to właśnie teraz głupie serce zaczęło bić mocniej. Nie mogę nikogo zmusić do uczucia .. nie mogę od nikogo wymagać by był mi na wyłączność. Jednak wciąż żyje nadzieją, że coś się zmieni. 
Zaczynam myśleć, że to kara. Że w ramach sprawiedliwości teraz ja mam żyć myślą o kimś ... jedynie na odległość ... i każdego dnia zadręczać się ... wstawać i upadać .... 

***

Podlałam wszystkie kwiatki w pokoju. Odchodzący dziś wrzesień popisał się kolejnym dniem upału. Na włosy nałożyłam nawilżającą maseczkę. Farbowane włosy wymagają teraz więcej uwagi. Ulubiony balsam rozprowadziłam po wysuszonej skórze..... usta posmarowałam olejkiem z witaminą E. Jeszcze tylko maseczka na twarz ... by nie widać było zmęczenia i cieniów pod oczami. Na koniec wysuszę włosy i upnę w koka. Poświęcę kilkadziesiąt minut na zrobienia makijażu..... Nie wiem jeszcze w co się ubiorę. To musi być coś wygodnego - bo będę musiała się trochę powyginać przy robieniu zdjęć .... coś formalnego - bo przedtem czeka mnie spotkanie redakcji ...i coś w czym będę czuła się piękna i pewna siebie. Zabiorę ze sobą ... czerwoną szminkę ....aparat...legitymację prasową.... i głowę pełną niepoukładanych myśli.  Wszystko dokładnie w tej kolejności.....


niedziela, 30 sierpnia 2015

. zatracam się

Nie wiem od czego zacząć. Najlepiej gdybym w ogóle nie musiała znów zaczynać. Jednak chyba będę musiała. Miałam nadzieję - i wciąż w jakiś sposób mam - że to już ostatni przystanek. Jednak jego słowa zmieniły wszystko. Przecież dobrze wiedziałam.. czułam, że tak się to skończy ... jednak się nie skończyło - przynajmniej dla mnie. Wciąż głupia ... naiwna czekam sama nie wiem na co. Nie zmienię tego, że jestem dla niego... właśnie nawet nie wiem kim dla niego jestem. Po prostu. I nic więcej. Jestem.
Wypiłam już dwie kawy. Żadna z nich mi nie smakowała. Jedna za mocna, a druga za słodka. Nie mogę zebrać myśli. Wciąż myślę - o wszystkim i o niczym zarazem. Rozmywa się obraz ....wszystko jak za mgłą.  
Najchętniej  powiedziałabym mu o wszystkim co dzieje się w mojej głowie. Najchętniej zatrzymałabym go przy sobie siłą - by został - by był. Jednak to byłoby jeszcze gorsze, niż to poczucie, że jest - ale nie ze mną i nie dla mnie. Wiem, że ta sytuacja nie jest łatwa także dla niego, dlatego nie chcę mu tego utrudniać. Wciąż spoglądam na telefon ... zatapiam się w tej cichej nadziei, że coś się jednak zmieni, że zwyczajnie mu mnie zabraknie. Czekam. Chciałabym już wiedzieć ... chciałabym nie czuć... jednak jak na złość musiałam .,.. musiałam pozwolić sobie na to uczucie, w którym będę się teraz zatracać. Snuję się z kąta w kąt. Próbuję znaleźć dla siebie zajęcie. Jednak nie mogę się na niczym skupić. Zaczyna boleć mnie głowa .... położę się spać przynajmniej tak szybciej minie mi dzień ....

sobota, 29 sierpnia 2015

.nie pozwolę

Jeszcze jakieś 8h do spotkania ...... nie śpię ... nie jem ...nie poznaję siebie. Jak mogłam tak żałośnie się zakochać ... wszyscy mnie przed Nim ostrzegali, a ja nie chciałam słuchać. Postanowiłam zaryzykować i dać sobie szansę. Nie smakuje mi przed chwilą zaparzona kawa .... 
Za godzinę fryzjer ..... zmiana koloru włosów - szybka decyzja - jak zawsze z resztą. Nie wykluczone, że zrzucę z siebie jeszcze kilka centymetrów kosmyków. 
Im bliżej wyjścia z domu tym mocniej czuję jak zaczynam tracić nad sobą kontrolę. Postanowiłam - jeśli potwierdzi się najgorszy scenariusz ... nie pozwolę sobie by zobaczył, że mi zależało .... 

piątek, 28 sierpnia 2015

.naiwna

Co chwila spoglądam na telefon. Milczy. Żadnych wiadomości. Założę się, że do jutra ten stan się nie zmieni. Usilnie zajmuję się wszystkim co tylko pomoże mi przyśpieszyć bieg dnia. Spiłowałam paznokcie ..... pomalowałam odżywką. Mokre włosy opadają mi na ramiona chłodząc trochę rozgrzane ciało. Niedługo zacznę się szykować. Nieplanowany wyjazd do miasta - akurat minie połowa dnia. I jeszcze jedna noc .... kolejna nieprzespana. 
Właściwie jestem przekonana jak potoczy się jutrzejsze spotkanie. Z minuty na minutę jest mi coraz gorzej. Sama z sobą zaczynam się źle czuć. Głupia! Naiwna! Nic już nie rozumiem. Jak mogłam dać się oszukać ... jak mogłam być taka bezmyślna. Niech już będzie po wszystkim. 

czwartek, 27 sierpnia 2015

.tym razem nie chcę mieć racji

Tak też czułam, że coś jest nie tak. Takie rzeczy da się wyczuć, nawet jeśli podświadomie się tego nie chce przyznać przed samym sobą. Ja już się przed tym nie broniłam. Od tamtej chwili wiedziałam, że czas zatrzymał się dla nas prawdopodobnie po raz pierwszy i ostatni. Znów głupia ułożyłam nas sobie w głowie i cieszyłam się tą wizją jak mała dziewczynka. Minęło trochę czasu .... i prawdopodobnie będę musiała zrobić kolejne, gruntowne przemeblowanie. Czuję się głupio sama przed sobą. I choć nie wiem jeszcze nic, to przeczucia nie podpowiadają niczego dobrego, Przede mną dwie noce i jeden dzień ... i wszystko wyjaśni się i będę mogła wściec się na siebie za naiwność i łatwowierność. I pewnie po raz kolejny będę zakładać się sama ze sobą, że koniec z facetami ... i jeśli stanie się to czego się obawiam ... to tym razem dotrzymam słowa. Dotrzymam tego przyrzeczenia by móc spełnić kolejne - wyjechać stąd i zacząć życie na nowo, gdzieś z dala od tego pechowego miejsca. 
Już późno a ja nie mogę zasnąć. Po głowie skaczą mi myśli wredne i przebrzydłe. Nie pozwalają mi na chwilę zmrużyć oka. W końcu muszę zasnąć.... 
Nie mam dla siebie dobrych wieści. Już na wyrost się pocieszam i planuję by tylko nie popłakać się i nie dać po sobie poznać, że zależało mi choć przez chwilę - a było ich więcej. Nie mogę zasnąć. Planuję więc w co się ubiorę ... a może tak jak na pierwsze spotkanie. To będzie takie symboliczne... pierwsze i ostatnie. Tak bardzo bym nie chciała a jednak czuję mocno, że tak to się właśnie skończy. 
Rozdrapałam zagojone rany na nogach... nerwy zaczynają przejmować kontrolę nad moim ciałem. I czuję już jak piecze mnie twarz ...nerwowy śmiech.....muszę go powstrzymać. 
Nic przecież nie zmienię. Coś uwił sobie w głowie - jakaś myśl, czyjaś wskazówka i już ma jakiś plan...jakiś szkic, o którym chce mi powiedzieć. Ja nie wiem czy chcę tego słuchać .... słuchać ... usłyszeć to wszystko ... nie chcę tego naprawdę. Jednak - nic nie zmienię. Mam w głowie kilka opcji ... kilka złych i może dwie dobre .... każda z nich wydaje się tak bardzo prawdopodobna. Tym razem nie chcę mieć racji.

.sama sobie

Chyba sama z sobą muszę dojść do ładu zanim zacznę plątać jego w swoją, zawiłą filozofię życia. Sama sobie muszę odpowiedzieć na pytanie czego chcę i czego oczekuję, Wszystko jest takie piękne i proste - ale tylko wtedy gdy patrzę na to z pozycji obserwatora. Gdyby tak dobrze się zastanowić, to wszystko do czego jakoś podświadomie, usilnie dążę, nie da mi teraz szczęścia. 
Dlatego zmieniam strategię postępowania. Skupiam się teraz mocno na sobie. Praca w redakcji zeszła ostatnio na dalszy plan więc pora przywrócić ją na jedno z pierwszych miejsc w hierarchii obowiązków. Ćwiczenia i dieta - z tym drugim idzie gorzej, ale z czasem uda mi się osiągnąć idealną wagę i sylwetkę. Spokój ducha - przyjdzie z czasem, gdy zobaczę, że warto było zainwestować w siebie. Dziś w planach, prócz pisania zapowiedzi i pytań do wywiadu - ciasto marchewkowe - hit tego lata. 

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

.względny porządek

Weekend w pracy - na szczęście dziś dzień wolny. Wreszcie udało mi się znaleźć chwilę na uporządkowanie dokumentów. Niech tam chociaż będzie względny porządek. Rower odstawiłam do naprawy - mam nadzieję, że o 17 będzie już gotowy, bo mam zamiar ruszyć się z Kasią tu i tam. Później seria ćwiczeń z youtub'ową trenerką i może za jakiś czas będę mogła podziwiać efekty. W planach jeszcze uporządkowanie dokumentów, kserówek i materiałów do pracy magisterskiej. Niby wszystko znajduję w tym bałaganie ale biały stos kartek zaburza mi estetykę pokoju. 

W głowie także względny porządek - co dziwi mnie coraz bardziej. Mącą mi spokój przelotne wątpliwości, ale nic więcej. Dziwnie spokojna....opanowana. Porządek robi się sam. Czasami wybiegam myślami o jakiś rok do przodu. Nie widzę nic jasno. Wszystko takie zamglone. Rozmyte kontury mnie samej bardziej podniecają mnie niż martwią. Mam wrażenie, że najlepsze dopiero przede mną. I choć pewna jestem, że zanim poczuję, się w pełni szczęśliwa i pewna swego, to na drodze stanie mi wiele przeszkód.
Codziennie budzę się z nadzieję, że to już październik. Tęskno mi do zapachu wilgotnego asfaltu i liści. Z drugiej jednak strony chciałabym, żeby trwał sierpień .... bo jeszcze tu jesteś. 

piątek, 21 sierpnia 2015

.po obszarach swoich zmysłów

Proporcjonalnie do rosnącego szczęścia rośnie moja obawa straty. Im mocniej przekonuje się, że to z nim chcę budować swoją przyszłość, tym mocniej boję się rozczarowania. Zaryzykuję jak zawsze i postawię wszystko na jedną kartę. 

Jest coś o czym nie wie, a dla mnie ma ogromne znaczenie. Znalazł sposób, że czuję się przy nim spokojna i bezpieczna, Po tak krótkim czasie - a jednak udało mu się zwieść moją czujność. Jak nigdy przedtem poddałam się szybko - mam nadzieję, że nie będę żałować. 

Kilka dni razem. Za szybko by cokolwiek stwierdzić. Sama z sobą nie potrafiłam dojść do ładu. Jak zwykle palnęłam kilka głupstw. Teraz wyrzuty sumienia zjadają mnie od środka. Głupia! Dobrze wiem, że wszystkie moje wpadki zapamiętał. 

Czasami zanim zasnę, myślę jak to będzie, kiedy wyjedzie. Niby to kilka miesięcy osobno - jednak myśl ta nie daje mi spokoju. Chciałabym pewności, że nic nie stanie na przeszkodzie. Chciałabym pewności, że będziemy. Jednak na takie rozmowy jeszcze za wcześnie. I choć chciałabym wiedzieć już teraz - muszę czekać. Czuję, że warto. A może chciałabym tylko w to wierzyć. Sama już nie wiem. Wszystko jeszcze takie nowe i świeże. Każde spotkanie, spojrzenie i dotyk - są pierwsze. Jeszcze się nie znamy i błądzimy po omacku po obszarach swoich zmysłów. Coraz mocniej, coraz przyjemniej.... coraz bliżej. 

czwartek, 30 lipca 2015

.przeżyłam noc

Zaczęłam się modlić. To daje mi poczucie bezpieczeństwa i wyciszenia. Może to tylko wyrzuty sumienia albo zwyczajne zagubienie. W nocy gdy jestem już sama ze sobą - zaczynam się modlić. I nie wiem o co proszę ... bądź w jakiej intencji to robię. Po prostu czuję, że bez tego nie zasnę spokojnie. Coś się zmienia. I czuję, że nadchodzą duże zmiany. A może tą zmianą ma być stabilizacja? Im bardziej staram się być spokojna tym mocniej czuję, że się gubię. Staram się patrzeć na każdy swój kolejny krok, by tylko nie popełnić żadnego błędu. 
Zasypiam z telefonem na poduszce. Zasypiam z poczuciem, że noc wcale nie da mi wytchnienia. Noc stała się synonimem niepewności i strachu. Nerwowo rozdrapuję skórki wokół paznokci .... rano będą szczypać na znak, że przeżyłam noc.
Pozbywam się wyrzutów sumienia, że jestem i chcę się uśmiechać. Jednak to nie przychodzi tak łatwo. Jak pomóc komuś, kiedy to ja sama czuję, że potrzebuję pomocy - wytchnienia. 


niedziela, 12 lipca 2015

.a gdyby tak

A gdybyś już został. I gdybym ja zapomniała o wszystkich swoich lękach. Gdybyś wziął mnie za rękę i chciał mnie już na zawsze ... gdybym mogła budzić się z Tobą każdego ranka i zasypiać przy Tobie każdej nocy. Gdybyśmy byli dla siebie. Gdybyś patrzył na mnie zawsze tak jak patrzysz teraz, ja uciekałabym przed Twoim wzrokiem przyjemnie zaniepokojona. Gdybyśmy byli .... 

sobota, 11 lipca 2015

.obrysował czas ramiona

Pomyślałam przez chwilę "szkoda, że nie poznaliśmy się wcześniej" - ale to byłoby w ostateczności kłamstwem. Musieliśmy przeżyć to wszystko, upaść i wstać na nowo by teraz spotkać się tutaj. Wcześniej nie bylibyśmy tacy jak teraz. Mam wrażenie, że to nie przypadek, i że to wszystko powoli nabiera sensu. Każdy z nas z osobna, jak układanka rozsypanych puzzli - teraz w całości ..choć brakuje nam jeszcze jednego - ostatniego - elementu. 

Chciałabym, żeby już został, choć czuję tak mocno tą niepewność i strach przechodzące w chłodny dreszcz na mojej skórze. Znów zaczynam czuć ... wszystko dwa razy mocniej. 
Chciałabym, żeby zabrał mnie gdzieś, gdzie będziemy tylko my ... na kilka chwil ... na zawsze... i choć w zasadzie nic o nim nie wiem - chciałabym, żeby został. I nigdy przedtem nie czułam się tak spokojna przy kimś, kogo właściwie nie znam. To .... to naprawdę się dzieje. 


Karmelowa skóra Twoja
Porysował czas ramiona
Ocieramy się o siebie
Razem ze mną obok mnie

wtorek, 7 lipca 2015

. na tym skończę

Nie potrafię zebrać myśli, choć ciągle krążą wokół jednego. Pisanie scenariuszy kolejnych dni, znów staje się przyjemne. Tylko ostrożnie - by nie wpaść we własne sidła. Wyobrażenia są zawsze takie idealne. Wyobrażenia mnie samej zaczynają mnie nękać. Wciąż doszukuję się nowych wad i przeszkód na drodze do siebie. Nic gorszego jak dążyć do "idealnej siebie" której tak naprawdę nie ma. Najtrudniejsze są początki. Ciągła niepewność i strach przed upadkiem. Strach .... zawsze i wszędzie .. nie pozwolę by tym razem wygrał, choć nie jestem jeszcze pewna, czy jest o co walczyć.... Nie mogę się skupić, nie mogę pisać. Na tym skończę. 

sobota, 6 czerwca 2015

. nieznośna

Zaczynam się gubić. Coraz bardziej doskwiera mi brak konkretnego celu. Przede mną dwa egzaminy. Nowa praca, też stanowi jakieś wyzwanie. I czas, którego jest coraz mniej. Przede mną jeszcze wyprawa do Warszawy. Chciałabym w tym roku pojechać do Krakowa - nie wiem czy sama, czy może uda mi się znaleźć kogoś do towarzystwa. Marzy mi się, także Wrocław, ale o tym na razie nie myślę. Na razie marzeniem pozostaje zaliczona sesja - a spełnienie marzeń już 22 czerwca. 
Czuję się jak nadmuchany balon. I jeszcze ten upał. Nieznośna pogoda i nieznośna ja. Dziś jeszcze wyprawa do pracy. Cała jestem obolała. Z dnia na dzień towarzyszący na każdym kroku stres, daje się coraz mocniej we znaki.
Wróble zadomowiły się na dobre. Ćwierkają jak głupie tuż nad moim oknem. Dobrze, że nie robią mi bałaganu na parapecie. Mogłabym być wtedy zła. A tak ... niech ćwierkają.
Cały wczorajszy dzień spędziłam na tarasie, z książką w ręku. I późnym wieczorem przypłaciłam tę przyjemność piękną wysypką. Dobrze, że teraz już nie ma po niej śladu. Muszę zakupić jakiś porządny krem z filtrem. Idzie znienawidzone przeze mnie lato.

czwartek, 4 czerwca 2015

.jestem zmęczona

Pod oczami zrobiły się dwie głębokie zmarszczki. Podpuchnięte powieki, zaczerwienione rogówki. Jestem zmęczona. Nowa praca..... egzamin na głowie i cięgle coś nowego do zrobienia.  Doba ma zdecydowanie zbyt mało godzin. Kawa za kawą ... ale to już prawie nic nie daje. Bolą mnie ramiona .... stopy ... wszystko mnie boli... mięśnie kurczą się ze stresu. I jeszcze ten upał .... z utęsknieniem czekam na deszcz.  Zraszam chłodną mgiełką kaktusy na parapecie i inne zielone roślinki w moim pokoju, z nadzieją, że będzie odrobinę chłodniej. Wróble tkają sobie, w dachówce zaraz przy moim oknie gniazdo. Ćwierkają, śpiewają ..... nie mogę się skupić. Coraz więcej i coraz szybciej. Miałam nadzieję, że wtedy zapomnę o dręczącej mnie pustce. Jednak w kilkominutowych przerwach doskwiera najbardziej. 

wtorek, 26 maja 2015

.waniliowy

Na śniadanie herbata, czekoladowy batonik i kolejna herbata. Tak - dokładnie  w takiej kolejności. Od pół godziny staram się rozruszać zmarznięte palce, które teraz niezgrabnie ślizgają się po klawiaturze. W domu cisza - można powiedzieć, że jestem tu sama. Idealny stan dla pracy, umysłu i duszy. Tylko szum gotującej się w czajniku wody, narusza ten błogi stan. 
Zbieram się do pisania. Przede mną dwa teksty publicystyczne, kolejny fragment pracy magisterskiej oraz tekst dotyczący mody - urody czy coś w ten deseń. Nie wiem zupełnie jak się z tym wyrobię. Muszę zrobić to dzisiaj - to znaczy zaplanowałam to na dziś. Pomiędzy muszę jeszcze znaleźć czas na zrobienie obiadu...później szybkie sprzątanie. Pewnie łóżko zacznie mnie wzywać zaraz około godziny 15 - bo z taką pogodą to nic więcej tylko spać. Ale.... mam zamiar dziś przegonić tę myśl o spaniu i zrealizować swój plan.
Poza tym potrzebuję się gdzieś ruszyć. Nie wiem - może po południu pojadę gdzieś rowerem. Dotlenię się trochę.... zmoknę po drodze i wrócę by pisać dalej. Być może tak właśnie będzie. 
Poza tym - olejek waniliowy pachnie zniewalająco. Najlepszy zakup ostatniego czasu <3

niedziela, 24 maja 2015

.wierzę ślepo

Myślałam, że obudzę się wcześniej. Cały wczorajszy dzień spędziłam w łóżku.. To nic. Widocznie musiałam to wszystko odespać. Zdaje sobie jednak sprawę, że to wszystkiego nie załatwia. Przede mną jeszcze dużo takich dni jak wczorajsze. Jednak po coś one są.... więc wierzę ślepo, że tak właśnie miało być i od dziś zaczynam od nowa budować siebie. Muszę zebrać siły, poukładać rozrzucone w głowie myśli i poczuć się znów pewna siebie - by na nowo móc zacząć starać się o swoje szczęście. Tak bardzo teraz kogoś potrzebuję. czyjejś uwagi, dotyku ... jednak wiem, że jestem zbyt słaba, żeby zaczynać jakąkolwiek nową znajomość. Musze poczekać. Złapać oddech i kiedy już pewnie stanę na nogi - mogę próbować na nowo. Cięgle to sobie powtarzam .. muszę poczekać... muszę odpocząć.... jednak to oszukiwanie samej siebie ... bo coś ciągnie mnie przed siebie i nie pozwala zatrzymać się ani na sekundę....

sobota, 23 maja 2015

.przeznaczenie

Im dalej od tego wszystkiego tym gorzej. Myślałam - uwolnię się od tego, i będę robić co mi się będzie tylko podobać. Jednak nie potrafię nawet wyjść z domu. A każda próba okazuje się nieudolną decyzją. Myślałam, że to będzie prostsze. Nie jest. W ogóle co ja sobie myślałam.....
Za każdym razem kiedy pies sąsiada szczeka - jak głupia zrywam się do okna. Pusty wjazd. Na co i na kogo czekam...! Głupia i naiwna... sama siebie przyłapuję na czekaniu na .... sama nie wiem co. Wszystkie miejsca ... wszystko widzę przez pryzmat "nas" - a nas już nie ma. Nie ma tu dla mnie miejsca. Wszystkie moje ścieżki wydeptaliśmy razem. Trudno mi szukać nowych. Nie mam siły. Wiję się w łóżku i nie wiem co z sobą zrobić. I jeszcze on. Dlaczego.... dlaczego teraz i w ogóle w jakim celu. Nie rozumiem lub nie chcę zrozumieć. Znów liczyłam na jakąś szczerość ... na cokolwiek co byłoby bardziej w porządku niż milczenie. Czuję się chora. I mam wrażenie, że zaraz zwinę się w kłębek i będę płakać jak małe dziecko. Ale nie - coś trzyma moje emocje na wodzy. Coś jeszcze mnie tu trzyma. Przeznaczenie - wciąż muszę czekać. Więc to wszystko polega na czekaniu .... nienawidzę czekać.


czwartek, 21 maja 2015

.spokój

Wszystko zaczyna się układać -  a może to tylko moje złudzenie. Nie wiem i nie chce się nad tym zastanawiać. Jest dobrze. Czuję, że odzyskuję spokój. I choć to całkiem sprzeczne ... bo stąpając teraz po niepewnym gruncie .... czuje się najpewniej. Wszystko wyleciało mi z rąk ... i nie staram się tego pozbierać....poukładać tak jak było. Zaczynam od nowa. Zaczynam od początku. Z nową ja - tą z przed kilku lat. Może nie do końca tą samą ... jednak bardzo podobną. Wszystko się uda. Wiem to. Pewność jest pojęciem względnym jednak czuję się naprawdę spokojna. Czasami tylko ... przeważnie wieczorem .... coś mąci moje myśli .... jednak to najprzyjemniejsze zamieszanie jakie mogę sobie teraz wyobrazić.

piątek, 15 maja 2015

.oszalałam

Nie sądziłam, że to wszystko będzie tak skomplikowane. Wydaje mi się, że nie ma wyjścia z tej sytuacji. I nawet jak trafia się jeden dzień pozornego spokoju, to dwa kolejne burzą go doszczętnie. Nie potrafię zebrać myśli w jedną sensowną całość. Coraz bardziej mam wrażenie, że stoję obok i patrzę jak moje ciało samo popełnia kolejne błędy. Raz nie czuję nic ... a czasami zdarzają się chwile rozpaczy, które przechodzą w nieuzasadnioną radość. Oszalałam - zwyczajnie oszalałam od tego wszystkiego. Byle co wyprowadza mnie z równowagi. Byle słowo sprawia, że zaczynam płakać ....
Gdybym mogła... zostać sama na jakiś czas ... zrobić coś bezsensownego ....nie odpowiadać kiedy pytają i pytać kiedy nie wypada nic mówić. Gdybym mogła zamknąć za sobą wszystkie drzwi, wyrzucić klucz i przefarbować siebie na blond ... gdybym mogła zacząć nowe życie i całkowicie wymienić siebie na inną mnie. Chyba rzeczywiście oszalałam.

czwartek, 14 maja 2015

. wszystko

Jadąc dziś rano na uczelnię, zauważyłam, że ptaki latają niżej niż zwykle. I to nie były jaskółki, co przed deszczem latają nad ziemią. To chyba były wrony .... może szpaki ... nie wiem w sumie dlaczego, ale zwróciło to moją uwagę.
Teraz kawa ... pierwsza, spóźniona. Za godzinę Trzeba już wracać. Może i dobrze. Zajmę się czymś. Posłucham o czyichś problemach i na chwilę zapomnę o swoich zmartwieniach. 
Pogoda się zmieniła. Z szarego nieba pada niezdecydowanie deszcz. Nie wiem jak się ubrać. Kolejny głupi dylemat, który z biegiem dnia urośnie do rangi problemu. 
Wszędzie rośnie złość i nienawiść. Wszędzie dosłownie wszędzie gdzie się nie ruszę. A może wcale tak nie jest. Może to ja usilnie szukam zaczepki, by wykrzyczeć się, rozładować. Być może ....

Dziwnie mi. Dziwnie mi smutno ... i choć zasadniczo nie mam konkretnego powodu by się smucić to coś mąci mój spokój. Powinnam przyzwyczaić się już do pewnych sytuacji, jednak z roku na rok coraz bardziej zaczynają mnie drażnić. Myślałam, że okres buntu mam już za sobą. Jednak wszystko przede mną. 

piątek, 1 maja 2015

.witraż przyszłości

"Przyzwyczaili się. Popłakali a potem się przyzwyczaili.
Człowiek jest podły i do wszystkiego się przyzwyczaja."


Zabrałam się za wszystko, za co tylko mogłam się zabrać. Wystałam już jeden tekst do redakcji. Może uda mi się napisać drugi. Już nie mogę się doczekać publikacji. Mały sukces - będzie cieszył. Dziś muszę jeszcze posprzątać pokój, podlać kwiatki, uzupełnić puste miejsca na zdjęcia w ramkach. Jest tak pusto.  Później wywiad ...kilka pytań ...rozmowa...praca nad tekstem... i nad sobą ...muszę wrócić do ludzi... i do życia. 
Francja .... wyjazd. Będzie ciężko ...jednak by nie myśleć .... by nie zatracić się w tym co było... Zgoda. Zgadzam się. Francja ....
Wszystko zamiast złożyć się w jedną całość ...rozsypało się na drobne kawałki. Teraz widzę, jak mogłabym je dopasować do siebie ... jednak nie wszystko już do siebie pasuje. Nowy witraż przyszłości sklejam z potrzaskanych fragmentów.
Jeszcze mi ciężko....czuję jakiś dziwny ucisk w żołądku...coś sprawia, że powietrze trudniej przepływa przez płuca. Jesteśmy sumą oddechów ....słyszałam wczoraj w radiu. Jeszcze nie mogę powiedzieć, że jestem. Powoli się staję - by na nowo zachłysnąć się powietrzem. 




środa, 29 kwietnia 2015

. tego chciałam

Jak ja wyglądam?! Okropnie opuchnięte powieki.... bolące gardło....zachrypnięty głos.... Nieźle się urządziłam. Nieźle. Kawa trochę postawiła mnie na nogi ... choć gardło piecze tak samo mocno jak zaraz po przebudzeniu. Wklepałam w zmęczone powieki żel ze świetlikiem lekarskim - niby ma pomoc. efektów jak na razie nie widzę. Mam wrażenie jakby moje pole widzenia zwęziło się o kilka milimetrów. Propozycja ... bardzo ciekawa i dość jednoznaczna. Mam wrażenie, że to tylko po to by uspokoić zmysły i pozwolić odetchnąć spuchniętym powiekom. Nic już nie zrobię - widocznie tak miało być. Wszystko zostało powiedziane.... nie nastawiam się na to, że wróci. Nie liczę na jakiś happy end. Wolę być zaskoczona niż kolejny raz przeżywać to co dzieje się ze mną teraz.
Poranki są znośne. Mimo bolącego gardła i bardziej niż zwykle podkrążonych oczu, czuję się nawet dobrze. Środek dnia .... zwyczajny właściwie. Czymś się zajmę ... z kimś pogadam .... jakoś mija. Najgorsze są popołudnia i wieczory, kiedy zostaję sama. Wiem, że czeka na mnie sporo pracy ... że teksty proszą się o napisanie, jednak w żaden logiczny sposób nie potrafię się zmusić do minuty skupienia się. Rozproszony umysł wędruje po starych ścieżkach, nie dając podążać nowymi. Jednak została rzucona propozycja. I sądzę, że ostateczna. I chyba nie mam co się łudzić. Każde z nas odetchnie .... i nie wiem jak ja... ale mam wrażenie, że lepiej mu będzie beze mnie. Bez zakazów.... bez złośliwych komentarzy i wiecznej kontroli. Jednak nie chcę już nad tym dłużej myśleć....

wtorek, 28 kwietnia 2015

.przespałam

Za oknem burza. Wiatr plącze gałęzie drzew, bezlitośnie zrywa zielone liście. Na niebie kłębią się szare chmury. Nastrój robi się groźny ....ponury .... ktoś kłoci się o coś ....znów grzmi. Boję się. To tylko burza ...choć nawet nie do końca. Mocny wiatr i grzmoty ... a jednak wystarczy.
Ściągnęłam ze ścian wszystkie zdjęcia. Zwlekałam z tym do dziś. Nie chciałam do końca.... jednak... z dnia na dzień... czuję jak rośnie we mnie złość. Nie wierzę jak miłość potrafi przeradzać się w nienawiść ... nieuzasadnioną niechęć. Wciąż jestem zdezorientowana .... zaczynam mieć wyrzuty sumienia .. do siebie .. do niego. I złoszczę się tak bardzo, że nawet jeść mi się wcale nie chce. Przespałam całe popołudnie. Choć trudno mi było w ogóle zasnąć. Wieczorem pewnie popłaczę sobie .... że go nie ma ... że odszedł. Wszystko po to by rano czuć się dobrze, a popołudniem zaciskać pięści z bólu. Nie mogę na niczym się skupić. Najchętniej spakowałabym kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wyjechała gdzieś daleko od tego wszystkiego. Jednak tak się nie da - życie toczy się dalej. I każda godzina boli bardziej od poprzedniej. Nic teraz nie jest w stanie ukoić tego bólu ....  wciąż myślę .. analizuję... to na nic !!!!

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

.żmije

Chcąc złapać wczorajszy moment ...napotykam na pustkę w głowie. Dziś wszystko wygląda inaczej. Dziś nie ma już złego ...pamięć przywraca same piękne momenty ...zapach zeszłorocznych wakacji ... ach ...było tak cudownie. I choć nigdy tego nie powiedziałam - to były najlepsze wakacje w moim życiu. Dziś ciężej mi oddychać. Czuję jakbym ważyła jakieś kilka kilogramów więcej. To wina i poczucie złości ... Chcę spać jednak to nie tak proste jak dotąd. Myśli kłębią się i wiją w głowie podstępne żmije sumienia. Powinnam się cieszyć ... tego chciałam w końcu .... jednak nie potrafię. Wciąż widzę jego twarz w tysiącach innych. Mimowolnie szukam go w tłumie ... i nic. Pamiętam nasze wspólne wypady samochodem .... Kraków ...i galaretkę na dywanie. Pamiętam - bardzo dobrze. Pamiętam też wszystkie złe myśli - przywołuję je sama. To wszystko co mi przeszkadzało ...to też pamiętam. I jestem w kropce ....choć wszystko się zmieniło - nie jest na razie lepiej.

piątek, 10 kwietnia 2015

. z resztą

Wszystko się skomplikowało. Jak zwykle z resztą. Teraz kiedy trzeba podjąć jakieś działania - spróbować coś zmienić, to ja nie jestem nawet zdolna do określenia jak się czuję w danej chwili. Nie potrafię całkowicie oddać się temu związkowi, bezgranicznie zakochać i zapomnieć o wszystkim. Jednak tak samo mocno nie potrafię z tym skończyć, zamknąć tego etapu życia i odciąć się od tego raz na zawsze. Próbuję przemyśleć to wszystko - znaleźć za i przeciw, jednak żadne sensowne myśli nie przychodzą mi do głowy. W zasadzie nic nie przychodzi mi do głowy. Chciałabym tylko spokoju i stabilizacji tego wszystkiego. Wiem jedno - mam dość. Zmęczona jestem tą sytuacją. Ciągła niepewność i nerwy. Nie wiem dlaczego - jednak na każdym kroku próbuję Cię zniszczyć. I nie wiem co chce przez to osiągnąć. Doskonale zdaję sobie sprawę, że wprowadzam Cię w poczucie winy i bezsilności ..., że sprawiam, że sam przestajesz wierzyć w siebie i wszystko co ze mną związane. To tak jakbym podświadomie chciała namówić Cię do tego byś sam zrezygnował ze mnie i zostawił mnie w spokoju. Czy tego naprawdę chcę? Nie wiem i nie potrafię odpowiedzieć na pytanie czego chcę od Ciebie i od siebie. Nie potrafię pomóc nam i sobie. 

niedziela, 5 kwietnia 2015

.przegrałam

Obca, wulgarna, przez większość czasu nieobecna. Nie pytaj - i tak nie zrozumiesz. Ja sama nie wiem czego bym chciała. Drażni mnie obecny stan rzeczy. I drażnią mnie puszące się włosy i zbierający się na parapecie kurz.
Śniadanie Wielkanocne. Szybko, smacznie i po wszystkim. Nikt się z nikim nie kłócił. W chorym milczeniu siedzieliśmy przez prawie pół godziny. Potem każdy rozszedł się do swojej nory. Podejrzewam, że cisza ta była tylko pozorna. Przynajmniej w mojej głowie motłoch myśli kłębił się i buczał.
Wyrzuty sumienia, że żyję. Wyrzuty sumienia - o wszystko co robię. Boli mnie każdy oddech. Duszę się. Nie żartuję.
Całe szczęście poszło w chuj. Zgubiłam je kiedyś - o ile w ogóle kiedyś je miałam. I to prawda (choć cholernie dołująca), że jeśli urodziłeś się TAKI to TAKI już zostaniesz. I można stawać na głowie, zmieniać się tysiące razy - wciąż będziesz ten sam. I czuję, że ja jestem ta sama  - od zawsze. Nie zgubiłam nigdy siebie. Zawsze taka byłam, jednak kiedyś wierzyłam, że "jutro będzie lepiej". Dziś to wszystko poszło się pieprzyć. I nawet w ten dzień - taki jak dziś - jest okropnie. I nie potrafię tego zmienić, bo tak wiele nie jest ode mnie zależne. 
Staliśmy się dla siebie obcy. Ze znajomymi mamy więcej tematów do rozmów niż ze sobą. To stało się męczące. Bycie razem na siłę. Tracimy tak cenny czas. Nie możemy dłużej tego robić. Nie czuję, nie myślę, nie jestem - naiwna, kochana, piękna i dobra. Czuję jak przemawia przeze mnie złość, zazdrość i nienawiść. Przegrałam - to wszystko zmieniło mnie bardziej, niż mogłam się sama spodziewać.

niedziela, 22 marca 2015

.niedosłyszane

Ściągnęłam zagadnienia na egzamin. Myślałam, że opracuję choć jedno Nic z tego. Chęci opadły zbyt szybko. Sprzątanie pokoju także nie wyszło. Niedosłyszane piosenki.... trzydziesto - sekundowe urywki czegoś. Nie jestem w stanie pisać, czytać, myśleć .... rozpadłam się na drobniutkie kawałki. Bez nadziei na powrót do życia. Kiepski żart. Nie - to się dzieje naprawdę. Już nawet nie chce mi się płakać. Wysuszone oczy od kolorowych tabletek - po których teoretycznie powinnam czuć się lepiej. Głośno. Zrobiło się głośno w mojej głowie. Myśli krzyczą, przekrzykują się coraz głośnej.... czuję rumieńce na twarzy. Paracetamol ....nie pomaga. Znów się kładę. Zasypiam na kilka minut. Gorąco. Wstaję. Parze kolejną kawę. Żyje i czuję. Tak mocno i tak bardzo wszystko czuję. Żyję .... dlaczego tak... 


wtorek, 17 marca 2015

. femme fatale

Zniosłam wszystkie książki wypożyczone z bibliotek. Jakieś 12 sztuk na oko, stoi nierówną wieżą przede mną. Przejrzałam. Coś nawet zwróciło moją uwagę. Na kserówkach użyłam zakreślacza - całe dwa razy. I już. Nie wiem za co mam się zabrać. Informacyjny rozpierdol namieszał mi w głowie, i od tego wszystkiego odechciało mi się pisać, czytać, myśleć. Złość i wyrzuty sumienia zżerają mnie od środka. Nic nie poradzę. Nie napiszę dziś ani słowa. Bo nie wiem o czym i jak chcę pisać. Nie lubię granic i ram czasowych. Wtedy nigdy nie napiszę nic sensownego. 

Wszystko się rozeszło. Rozeszła się rodzina - do swoich domów, do swoich nor powchodziły wszystkie wredne lisy i złośliwe gryzonie. Ja też się rozeszłam w dosłownym i nie dosłownym znaczeniu. Czuję się jak budyń czekoladowy, który ktoś niechcący wylał na podłogę. Wielka, kleista paćka. W podobnym stanie jest także mój mózg i myśli. Skleił się w jedno wielkie NIC. I my też się rozeszliśmy - każdy w swoją stronę. Razem - ale tylko w pamięci (jak wynik dodawania pod kreskę) - nie naprawdę. Minęły już cztery lata a my zamiast bliżej to coraz dalej siebie. Nie potrafię po tygodniu rozłąki, rzucić się w jego ramiona, całować się namiętnie i być szczęśliwą. Za dużo było takich tygodni. Potrzebuję czasu by na nowo się z nim oswoić i dopiero wtedy z czystym sumieniem i nieprzymuszoną wolą, chętnie położę się przy jego boku. Ale zazwyczaj ten moment następuje wtedy, kiedy trzeba się rozstać. Kiedyś się na to złościłam - na to jak jest. Teraz już nie mam sił. Widocznie tak ma być.  Widocznie mamy być związkiem czysto partnerskim. Bez namiętności i big love. Po prostu jesteśmy obok siebie i już. Jeśli dalej by miało to tak wyglądać - to z jednej strony dobrze, bo nigdy nie chciałam być "panią domu", matką i żoną. Partnerskie związki są OK. Naprawdę? Z drugiej zaś strony zawsze marzyłam by być femme fatale tego jednego. Być kochanką, niezależną jednak tylko jego. Czy związek partnerski to wyklucza? Hmmm ... chyba nie. Jednak wyklucza typowy model rodziny 2+1, od którego bronię się od samego początku jak tylko zaczęłam myśleć o swoim życiu na poważnie. Wiem, że mój dotychczasowy związek może tego nie przetrwać. Wiem, że fakt iż nie chcę mieć dzieci i nie chcę zakładać typowej rodziny prawdopodobnie nie spotka się z akceptacją mojego partnera. Mówiłam mu o tym nie raz, jednak on chyba ma nadzieję, że mnie jakoś przekona. Nie chcę marnować niczyjego czasu, ani nikogo oszukiwać. Nie wiem jak to się skończy i jak to będzie wyglądać w przyszłości. Jednak po tym co dotychczas przeżyłam, naprawdę nie wyobrażam sobie być matką. Nie chcę przede wszystkim. I boję się tego wszystkiego, ale czuję, że to dzieje się jakby poza mną i patrzę na to trochę z boku. 
Marzy mi się własne mieszkanie. Może samochód. Ja i on - nikt więcej. Daleko od wszystkich. Tylko my ze swoimi bezgranicznymi planami. Niekończące się wieczory przy winie... zarwane nocki.... szczęśliwe poranki. Całe życie tylko dla nas. Dla mnie, dla niego. Niezależność - słowo klucz, słowo przewodnie mojego życia.

piątek, 13 marca 2015

.jestem inna

Razem z nią umarła jakaś część mnie. Minął tydzień, a moja pamięć , jakby podziurawiona - pamiętam coraz mniej. Obrazy wydają się rozmyte. Nie widzę jej twarzy. I ona jest mi tak obca - choć tak bardzo bliska.
Ciało odmówiło posłuszeństwa. Zwyczajnie się poddało. Zalewa mnie bezsilność. Gorączka rośnie. Nie mam sił walczyć. I myśli przestały krążyć nerwowo po głowie. Spokój. Bezsilność. Wszystko jedno. Nie radzę sobie z tym wszystkim. I czuję, że nie prędko wrócę do formy. Z zewnątrz świat upomina się o mnie. Krzyczy bezlitośnie bym wróciła i zajęła się tym wszystkim czym zajmowałam się do tej pory. Nie potrafię. Zamknęłam się w domu na dwa tygodnie. Przespałam wiele godzin. Opadłam z sił. I nie jest mi tu dobrze, i nie jest mi tu źle. Moje małe serce, toczy od środka dziwna choroba. Nie mogę jej nazwać i nie potrafię jej wyleczyć. Nic nie jest w stanie zrobić na mnie wrażenia. I już nawet przestałam go szukać. Czuję jakby moja dusza umarła i odeszła razem z nią. I nie wiem jakim cudem ja sama, z krwi i kości to przeżyłam. I widzę jak daleko leży granica moich możliwości - i jeszcze bardziej się siebie boję, bo wiem, że mogę naprawdę wszystko przeżyć. Ta pewność napełnia mnie ogromną niepewnością. I znów bardziej obca i dzika sama dla siebie się staje. Znów cisza. Myśli śpią. Mnie też już ciągnie do łóżka. 
I nie wiem na co czekam. Nie wiem czego chcę. Złoszczę się bo wszystko wokół mnie jest takie jak było - a ja jestem inna. 

poniedziałek, 23 lutego 2015

. oczyszczenie

Na kilka chwil wyrywam się stąd. Myśli zapędzają się już w pachnąca chłodnym jeszcze powietrzem wiosnę. Niby czuję wiatr we włosach, zapach świeżo rosnącej trawy i słyszę zniewalający zmysły śpiew ptaków. 10, 9, 8, 7 ,6 ..... koniec. Mocnym uderzeniem w świadomość wracam do prawdziwego życia, które toczy się raz szybciej raz wolniej. To zależy - bo gdy pada deszcz i pogoda jest zwyczajnie ponura, wtedy przeważnie czas mija szybko. Dwie sesje w łóżku i prawie cały dzień przespany. Wtedy jednak mimo wszechobecnej niemocy, zbierają się i pienią we mnie wyrzuty sumienia, że nie zrobiłam nic konkretnego. Co innego, gdy pogoda jest taka jak dziś - słoneczna i pachnąca namiastką szczęścia. Wtedy wypadałoby coś zrobić - choćby z czystej przyzwoitości - bo szkoda takiej pogody. Także dziś wyjdę na długi spacer. Zabiorę ze sobą aparat. Jutro - nie wiem jaka będzie pogoda, jednak popołudnie spędzę w wodzie. 45 minut w basenie. Oczyszczenie dla ciała i dla duszy. Choć tego ostatniego nie oczyszczę tak łatwo, tak prędko jakbym tego chciała. Mój cel - to zrzucić jakieś 5kg i nauczyć się żyć.

wtorek, 17 lutego 2015

.widnokrąg

Jak zwykle - cała chęć pisania schowała się razem ze słońcem za widnokrąg. Jeszcze kilka godzin temu, z niecierpliwością wyczekiwałam chwili, kiedy siądę przed komputerem i zacznę pisać kolejny rozdział jakże interesującej pracy magisterskiej. Niestety. Przeczytałam kilkanaście stron kserówek dotyczących manipulacji i na tym koniec. Zaczynałam trzy razy. Z każdym kolejnym, pierwsze zdanie kolejnego rozdziału było coraz gorsze. Odpuściłam. Nie wiem w zasadzie o czym chciałabym napisać. Błądzę palcami po klawiaturze jak po pustym mieście nocą.
Trochę tu trochę tam. Myśli nie mogą usiedzieć na dupie. Niby odpuściłam już pisanie pracy, ale pieprzona chora ambicja wciąż krzyczy by spróbować po raz czwarty. Ale nie do końca mi się chce, i nie do końca wiem o czym bym miała pisać, i nie do końca potrafię się skupić. I w ogóle końca nie widać. Zaczynam się denerwować. Nerwowo przeglądam Facebook'a w oczekiwaniu na jakiś lajk czy komentarz - głupia! Zamiast zacząć pisać ten kolejny rozdział czy dopracować poprzedni - to nie. Coś bym zjadła - ale nie wiem co. Coś bym obejrzała - ale nie wiem co. Kurwica mnie zaraz trafi. Uuuuuu - meliska. Jedna, druga, trzecia i nic! Można pić, można ćpać i jeść - i nic. 

niedziela, 15 lutego 2015

. jest taki jak ja

Myślałam, że to będzie prostsze. Jednak z dnia na dzień, zakorzeniam się tutaj coraz bardziej - choć myślami jestem gdzieś daleko. Pozbyłam się strachu. Nawet śmierć mnie nie przeraża. Naprawdę odnoszę wrażenie, że uleciały ze mnie wszystkie uczucia. Przyglądam się wszystkiemu z obojętnością większą niż kiedykolwiek. O siebie też już przestałam się bać. Po co to wszystko - te plany i marzenia. I tak nic się nie spełni jak do tej pory. Nie boję się o siebie, dlatego spokojnie z otwartym umysłem spaceruję wieczorami ścieżkami miasteczka - sama - jak na mnie przystało. Mroźny wiatr przeszywa rękawy mojej kurtki i zaciska się na moich nadgarstkach. Zniewolona chłodem idę na przód - przed siebie - krok za krokiem. Gdy mróz zaczyna szczypać mnie po dłoniach postanawiam wracać. Zawsze w tym samym miejscu - zatrzymuję się na kilka sekund - wiatr wieje mi prosto w twarz - i patrzę w tę ciemną otchłań stawu, pokrytą z wierzchu srebrno - białym lodem. I jest taki jak ja - zimny, milczący i tajemniczy. 

czwartek, 12 lutego 2015

.niedźwiedzi

Coś bym niby zjada, ale w sumie to nie do końca potrafię sprecyzować co by to miało być. W rezultacie błądzenia po swoich kubkach smakowych, z minuty na minutę chęć jedzenia oddalała się tak samo jak oddalają się od siebie mętne obłoki na niebie. Szybka decyzja - kanapka z masłem i czosnkiem niedźwiedzim. Tak - to doskonałe rozwiązanie, jeśli ktoś uwielbia czosnek  - dlaczego? Spróbujcie a przekonacie się sami.
Chyba powinnam zjeść pączka albo faworki - albo jeszcze inne dziadostwo wyciągnięte z tłustego oleju. Nic gorszego być nie może jak tłusty czwartek. Cholesterolu rośnij! Prywatne kliniki czekają na Was z otwartymi rękoma.
Cyniczna się stałam, złośliwa, wredna i w ogóle nie do życia. W zaciszu swojego pokoju, gdy jedynym dźwiękiem jest trzask paznokci uderzających o klawiaturę - mogę powiedzieć, że jestem spokojna. W każdym innym przypadku, gdy najmniejsza rzecz zakłóci atmosferę moich dwudziestu paru metrów kwadratowych - zamieniam się w nieznośną dla siebie i innych złośnicę.
Właśnie skończyła się kawa - wszystko się kiedyś kończy - tylko nie strach i poczucie winy. 

poniedziałek, 9 lutego 2015

.danse macabre

I znów znajduję się w tym samym położeniu. Znów nie sądziłam, że to naprawdę może się zdarzyć. To trudne, gdy czujesz na sobie oddech wiszącej nad Tobą śmierci. Czasami mam wrażenie, że ktoś sprzedał moją duszę i teraz ciąży nade mną jakaś głupia klątwa czy coś w tym rodzaju. Jednak to bez znaczenia. To trudne, prowadzić za rękę bliskie Ci osoby - na śmierć. I nie ma w tym nic z metafory czy poetyckich obrazowań. Tak bardzo obce mi słowo - śmierć - tak bardzo obecne w moim życiu. To trudne - tym bardziej, że idą ze mną za rękę osoby mi najbliższe. To nic - nie przejmuj się, że płaczę. To mi pomaga - już dobrze. To nie mój czas. To straszne - jestem po środku. Stoję pomiędzy życiem a śmiercią trzymając jedną i druga za rękę. I wiem, że nie mogę odejść, bo jestem teraz oknem na świat i całym światem  - dla nich. 
Z dnia na dzień jestem coraz bardziej sama. Wszyscy wiedzą, że każda sekunda zbliża do nieuchronnego. Kiedyś zastanawiałam się kogo zaproszę na swój ślub - teraz już nie mam takiego problemu. 
A kiedy to wszystko się skończy i zatriumfuje czarny danse macabre - zostanę z tym wszystkim sama. I niezależnie ile osób będzie przy mnie - i tak będę z tym sama. Nikt nie będzie w stanie ukoić tego bólu i tej samotności, która już powoli we mnie kiełkuje,
Jednak jeszcze jesteśmy tu wszyscy razem. Jeszcze jestem jej oknem na świat, serwisem wiadomości, osobistą pielęgniarką, cichym psychologiem i spokojnym spojrzeniem - pewnością, że będę.

czwartek, 5 lutego 2015

. umrzyjmy wszyscy

To wszystko zmierza w całkiem innym kierunku niż ja. Tylko ułamki chwil....są takie jakie chciałabym żeby były. Jednak na razie nic do końca nie jest takie jakie bym chciała naprawdę. Ale jak ma być, skoro nikt prócz mnie o tym nie wie ... nikt nie wie czego pragnę, bo to drugorzędna sprawa.Wszystko ułożyłam już w łowie, na różne warianty. Wiem - życie i tak pewnie czymś mnie zaskoczy i wszystkie te plany pójdą się pieprzyć....pieprzyć. No właśnie ... to całe pieprzenie jest do niczego. Przereklamowane bzykanko. Pieprzyć to!
Czy naprawdę nie opłaca się mieć marzeń? Chciałabym je mieć - i chyba nawet je mam, ale nie do końca potrafię się do tego przyznać. Boję się zwyczajnie. Wiecie - co nie powiem na głos to może akurat się spełni...
Wszędzie jakieś ale.... wszędzie coś nie tak, jakiś stop, przystanek na rozsądek. Zero spontaniczności, zero radości. Umrzyjmy wszyscy w beznadziejności i bezcelowości zdarzeń.
Palcami przechadzam się po ścieżkach świeżo zafarbowanych włosów. Czuć jeszcze drażniący zapach amoniaku, który w jakoś znieczula mnie bardziej niż to zwietrzałe białe wino.
Miałam dziś kupić  kwiaty - piękne blado - różowe róże jak ze snu. Ale zanim bym doniosła je do domu, zmarzłyby pewnie i w domu okazały się zbytecznym zakupem. Odpuściłam.
Tak bardzo na to czekam .... czy naprawdę nie ma nikogo, kto pokazałby mi dawną mnie.....

sobota, 3 stycznia 2015

. obojętne

Los postanowił dać mi jeszcze w kość. Niektórzy poszli po pomoc do Boga. Mnie jednak nikt na to nie namówi. Kiedyś wierzyłam. Poprosiłam o coś na czym bardzo mi zależało. I co? Nic. Uzyskałam efekt odwrotny niż ten na którym mi zależało. Tak miało być? Wątpię. Do dziś borykam się z konsekwencjami tego co się wydarzyło. 

Nikt nie jest w stanie mi pomóc. Nawet on. Prosiłam już wiele razy o rzeczy proste i przyziemne. Minął rok, dwa .... bez zmian. Więc zmieniłam się ja. Na tą gorszą, niemiłą i bezuczuciową. Ileż można prosić, czekać, mieć nadzieję. Jesteśmy dorośli. Mówimy w tym samym języku. Jeśli się nie rozumiemy - wnioski są oczywiste. 
Nie - nie będę się powtarzać i prosić kolejny raz. Nie uwierzę już w nic. Jeśli najprostsze rzeczy nie mogą się zmienić - nie zmieni się nic więcej. Już niczego nie chcę, niczego nie oczekuję. Obojętne mi to wszystko. 
Sprawy bez znaczenia na pierwszy rzut oka, okazują się kluczowe. Małe drobnostki, niezauważalne prawie rzeczy. To składa się w całość. Przynajmniej powinno się składać.Tymczasem tu nic się nie trzyma kupy. O wszystko trzeba się prosić, powtarzać, upominać. Po co strzępić sobie język. Zrobię to sama - bez niczyjej pomocy. Nic się nie stanie.

Sama nie wiem czego chcę. Ale chciałabym, żeby ktoś mnie rozumiał bez słów. Bez najmniejszego kiwnięcia palcem, wiedział co zrobić.
Zbyt wiele ostatnio straciłam, by odpuścić komukolwiek. Nadszedł czas, kiedy nienawiść sięgnie szczytu.