wtorek, 26 maja 2015

.waniliowy

Na śniadanie herbata, czekoladowy batonik i kolejna herbata. Tak - dokładnie  w takiej kolejności. Od pół godziny staram się rozruszać zmarznięte palce, które teraz niezgrabnie ślizgają się po klawiaturze. W domu cisza - można powiedzieć, że jestem tu sama. Idealny stan dla pracy, umysłu i duszy. Tylko szum gotującej się w czajniku wody, narusza ten błogi stan. 
Zbieram się do pisania. Przede mną dwa teksty publicystyczne, kolejny fragment pracy magisterskiej oraz tekst dotyczący mody - urody czy coś w ten deseń. Nie wiem zupełnie jak się z tym wyrobię. Muszę zrobić to dzisiaj - to znaczy zaplanowałam to na dziś. Pomiędzy muszę jeszcze znaleźć czas na zrobienie obiadu...później szybkie sprzątanie. Pewnie łóżko zacznie mnie wzywać zaraz około godziny 15 - bo z taką pogodą to nic więcej tylko spać. Ale.... mam zamiar dziś przegonić tę myśl o spaniu i zrealizować swój plan.
Poza tym potrzebuję się gdzieś ruszyć. Nie wiem - może po południu pojadę gdzieś rowerem. Dotlenię się trochę.... zmoknę po drodze i wrócę by pisać dalej. Być może tak właśnie będzie. 
Poza tym - olejek waniliowy pachnie zniewalająco. Najlepszy zakup ostatniego czasu <3

niedziela, 24 maja 2015

.wierzę ślepo

Myślałam, że obudzę się wcześniej. Cały wczorajszy dzień spędziłam w łóżku.. To nic. Widocznie musiałam to wszystko odespać. Zdaje sobie jednak sprawę, że to wszystkiego nie załatwia. Przede mną jeszcze dużo takich dni jak wczorajsze. Jednak po coś one są.... więc wierzę ślepo, że tak właśnie miało być i od dziś zaczynam od nowa budować siebie. Muszę zebrać siły, poukładać rozrzucone w głowie myśli i poczuć się znów pewna siebie - by na nowo móc zacząć starać się o swoje szczęście. Tak bardzo teraz kogoś potrzebuję. czyjejś uwagi, dotyku ... jednak wiem, że jestem zbyt słaba, żeby zaczynać jakąkolwiek nową znajomość. Musze poczekać. Złapać oddech i kiedy już pewnie stanę na nogi - mogę próbować na nowo. Cięgle to sobie powtarzam .. muszę poczekać... muszę odpocząć.... jednak to oszukiwanie samej siebie ... bo coś ciągnie mnie przed siebie i nie pozwala zatrzymać się ani na sekundę....

sobota, 23 maja 2015

.przeznaczenie

Im dalej od tego wszystkiego tym gorzej. Myślałam - uwolnię się od tego, i będę robić co mi się będzie tylko podobać. Jednak nie potrafię nawet wyjść z domu. A każda próba okazuje się nieudolną decyzją. Myślałam, że to będzie prostsze. Nie jest. W ogóle co ja sobie myślałam.....
Za każdym razem kiedy pies sąsiada szczeka - jak głupia zrywam się do okna. Pusty wjazd. Na co i na kogo czekam...! Głupia i naiwna... sama siebie przyłapuję na czekaniu na .... sama nie wiem co. Wszystkie miejsca ... wszystko widzę przez pryzmat "nas" - a nas już nie ma. Nie ma tu dla mnie miejsca. Wszystkie moje ścieżki wydeptaliśmy razem. Trudno mi szukać nowych. Nie mam siły. Wiję się w łóżku i nie wiem co z sobą zrobić. I jeszcze on. Dlaczego.... dlaczego teraz i w ogóle w jakim celu. Nie rozumiem lub nie chcę zrozumieć. Znów liczyłam na jakąś szczerość ... na cokolwiek co byłoby bardziej w porządku niż milczenie. Czuję się chora. I mam wrażenie, że zaraz zwinę się w kłębek i będę płakać jak małe dziecko. Ale nie - coś trzyma moje emocje na wodzy. Coś jeszcze mnie tu trzyma. Przeznaczenie - wciąż muszę czekać. Więc to wszystko polega na czekaniu .... nienawidzę czekać.


czwartek, 21 maja 2015

.spokój

Wszystko zaczyna się układać -  a może to tylko moje złudzenie. Nie wiem i nie chce się nad tym zastanawiać. Jest dobrze. Czuję, że odzyskuję spokój. I choć to całkiem sprzeczne ... bo stąpając teraz po niepewnym gruncie .... czuje się najpewniej. Wszystko wyleciało mi z rąk ... i nie staram się tego pozbierać....poukładać tak jak było. Zaczynam od nowa. Zaczynam od początku. Z nową ja - tą z przed kilku lat. Może nie do końca tą samą ... jednak bardzo podobną. Wszystko się uda. Wiem to. Pewność jest pojęciem względnym jednak czuję się naprawdę spokojna. Czasami tylko ... przeważnie wieczorem .... coś mąci moje myśli .... jednak to najprzyjemniejsze zamieszanie jakie mogę sobie teraz wyobrazić.

piątek, 15 maja 2015

.oszalałam

Nie sądziłam, że to wszystko będzie tak skomplikowane. Wydaje mi się, że nie ma wyjścia z tej sytuacji. I nawet jak trafia się jeden dzień pozornego spokoju, to dwa kolejne burzą go doszczętnie. Nie potrafię zebrać myśli w jedną sensowną całość. Coraz bardziej mam wrażenie, że stoję obok i patrzę jak moje ciało samo popełnia kolejne błędy. Raz nie czuję nic ... a czasami zdarzają się chwile rozpaczy, które przechodzą w nieuzasadnioną radość. Oszalałam - zwyczajnie oszalałam od tego wszystkiego. Byle co wyprowadza mnie z równowagi. Byle słowo sprawia, że zaczynam płakać ....
Gdybym mogła... zostać sama na jakiś czas ... zrobić coś bezsensownego ....nie odpowiadać kiedy pytają i pytać kiedy nie wypada nic mówić. Gdybym mogła zamknąć za sobą wszystkie drzwi, wyrzucić klucz i przefarbować siebie na blond ... gdybym mogła zacząć nowe życie i całkowicie wymienić siebie na inną mnie. Chyba rzeczywiście oszalałam.

czwartek, 14 maja 2015

. wszystko

Jadąc dziś rano na uczelnię, zauważyłam, że ptaki latają niżej niż zwykle. I to nie były jaskółki, co przed deszczem latają nad ziemią. To chyba były wrony .... może szpaki ... nie wiem w sumie dlaczego, ale zwróciło to moją uwagę.
Teraz kawa ... pierwsza, spóźniona. Za godzinę Trzeba już wracać. Może i dobrze. Zajmę się czymś. Posłucham o czyichś problemach i na chwilę zapomnę o swoich zmartwieniach. 
Pogoda się zmieniła. Z szarego nieba pada niezdecydowanie deszcz. Nie wiem jak się ubrać. Kolejny głupi dylemat, który z biegiem dnia urośnie do rangi problemu. 
Wszędzie rośnie złość i nienawiść. Wszędzie dosłownie wszędzie gdzie się nie ruszę. A może wcale tak nie jest. Może to ja usilnie szukam zaczepki, by wykrzyczeć się, rozładować. Być może ....

Dziwnie mi. Dziwnie mi smutno ... i choć zasadniczo nie mam konkretnego powodu by się smucić to coś mąci mój spokój. Powinnam przyzwyczaić się już do pewnych sytuacji, jednak z roku na rok coraz bardziej zaczynają mnie drażnić. Myślałam, że okres buntu mam już za sobą. Jednak wszystko przede mną. 

piątek, 1 maja 2015

.witraż przyszłości

"Przyzwyczaili się. Popłakali a potem się przyzwyczaili.
Człowiek jest podły i do wszystkiego się przyzwyczaja."


Zabrałam się za wszystko, za co tylko mogłam się zabrać. Wystałam już jeden tekst do redakcji. Może uda mi się napisać drugi. Już nie mogę się doczekać publikacji. Mały sukces - będzie cieszył. Dziś muszę jeszcze posprzątać pokój, podlać kwiatki, uzupełnić puste miejsca na zdjęcia w ramkach. Jest tak pusto.  Później wywiad ...kilka pytań ...rozmowa...praca nad tekstem... i nad sobą ...muszę wrócić do ludzi... i do życia. 
Francja .... wyjazd. Będzie ciężko ...jednak by nie myśleć .... by nie zatracić się w tym co było... Zgoda. Zgadzam się. Francja ....
Wszystko zamiast złożyć się w jedną całość ...rozsypało się na drobne kawałki. Teraz widzę, jak mogłabym je dopasować do siebie ... jednak nie wszystko już do siebie pasuje. Nowy witraż przyszłości sklejam z potrzaskanych fragmentów.
Jeszcze mi ciężko....czuję jakiś dziwny ucisk w żołądku...coś sprawia, że powietrze trudniej przepływa przez płuca. Jesteśmy sumą oddechów ....słyszałam wczoraj w radiu. Jeszcze nie mogę powiedzieć, że jestem. Powoli się staję - by na nowo zachłysnąć się powietrzem.