środa, 24 grudnia 2014

.chcę czuć ból

Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Nie wiem nawet czego chcę. To o czym myślę jest poza moim zasięgiem - poza zasięgiem kogokolwiek. Czuję jakbym brała udział w jakimś dramatycznym przedstawieniu - żeby nie napisać w tragedii.. (choć właśnie to zrobiłam). Jestem pionkiem w czyjejś grze. Znów nie swojej. Kiepska rola mi się przytrafiła.  Kobieta tragiczna - bez nadziei na przyszłość. Nie wiem co mam robić. Tak źle jeszcze nie było. Jestem na granicy zmysłów. Raz kocham, raz nienawidzę. Zaciskam pięści, tak mocno by paznokcie wbijały się w dłonie. Chcę czuć ból - wtedy wiem, że żyję. W innym razie jakby balansuję na granicy światów - rzeczywistości i snu. Nie wiem jak mam sobie pomóc .. nie wiem...nie wiem... nic już nie wiem..... to wszystko bez sensu. Dzień podobny do dnia. 

czwartek, 18 grudnia 2014

. poza granicami rzeczywistości

Zimno. Bardzo mi zimno. To pewnie z ciągłego zdenerwowania. Drżą mięśnie. Mimowolnie coś chwytam i upuszczam. Kawa i bułka z żółtym serem. Wystarczy. Za godzinę trzeba wyjść. Nie na długo. Wrócę. 
Mam wrażenie, jakbym żyła poza granicami rzeczywistości. Wszystko nagle wywróciło się między nogami. Już nic nie jest takie jak przedtem.Wszystko się zmienia. Wszystko musi się zmieniać - nic nie jest stałe. 
Nie ma już we mnie uczuć. Przynajmniej tych, na których zależałoby wszystkim innym. Jest tylko złość i nienawiść. 
Nie widzę już w niczym sensu. 

środa, 17 grudnia 2014

. bez mrugnięcia okiem

Wszystko takie same ... albo jeszcze gorsze niż było. Nie rozumiem ludzi ani tego świata. Żałuję, że żyję. Gdybym tylko mogła .... nie mogę.
Tak samo jak ja nie rozumiem tego wszystkiego tak nikt nie rozumie mnie. Mogę sobie mówić o tym co bym chciała, o tym co myślę i czego oczekuję, ale to i tak zostaje puszczone w powietrze. Bez sensu jest więc bawić się w cokolwiek. Nienawidzę tego życia. Rzeczy które widzę, które słyszę - najchętniej zabiłabym tych wszystkich ludzi. Bez skrupułów  - bez mrugnięcia okiem. Nie miałabym litości - nigdy.
To wszystko jest takie sztuczne i na siłę. Nie chcę tego - to nie moje. Nic nie jest moje. Ubezwłasnowolniona. Sama dla siebie. Sama z sobą. Zawsze już tak będzie. I nie łudzę się, że kiedyś będzie inaczej. Już nie. 

poniedziałek, 15 grudnia 2014

.nieodwracalne

Po raz kolejny wyczekuję końca całej tej świątecznej szopki. W tym roku jeszcze bardziej boję się tego wszystkiego. Nie czekam nawet na ulubioną zupę grzybową. Kupowanie prezentów, stało się w tym roku jedynie przymusem - a nie jak zawsze ogromną przyjemnością.
Czuję, że coś się zmieniło. Stałam się bardziej stanowcza i coraz mniej we mnie uczuć. Wszystko co dla mnie ważne, powoli odchodzi. Tracę to wszystko dla czego żyłam. I nie mam na to wpływu - nikt nie ma. Każdy dzień przynosi coraz większą dawkę bólu. Jednak to jeszcze nie ten moment, kiedy będzie to nie do zniesienia. Kiedy już to wszystko stracę - będą musiała zacząć od początku. I wszystko będzie inne. I ja będę inna. Nie wiem jaka jestem teraz. Kim jestem.... nie wiem. 
Chciałabym wyjechać. Marzy mi się wyjazd  - ale nie na kilka dni - na zawsze - przynajmniej to najbliższe zawsze. Jednak wiem, że gdybym to teraz zamknęła za sobą drzwi, nic by to nie dało. Ale czuję, że ten moment nastąpi. Wszystko się przełamie, emocje sięgną zenitu i stanie się nieodwracalne. 

środa, 10 grudnia 2014

.na kocią łapkę

Z dnia na dzień, coraz mocniej przekonuję się, że nie potrzebuję już tego, na czym jeszcze niedawno dość mocno mi zależało. Złoty pierścionek....kilka brylantów...czy też cyrkonii. Zbędne komplikacje. Z resztą to pierwszy krok, do czegoś poważnego na co już zupełnie nie mam ochoty. Nawet mi się nie śni być panią domu, matką i w ogóle jak pomyślę o tej całej ślubno - weselnej szopce! Nie. Dobrze mi tak jak jest teraz. Bez zobowiązań, bez problemów. Nie chce się w to bawić. Nie chcę nawet o tym myśleć. Nigdy nie marzyłam o dużej rodzinie....odkąd pamiętam nie chciałam mieć dzieci. To dobry pomysł. Czuję, że takie właśnie życie mi odpowiada. Nie sprawdzę się w roli żony czy matki. Nie lubię się podporządkowywać. Jestem zbyt niezależna. Dobrze wiem, że ci i tamci planują sobie to i tamto - ze mną w roli głównej czy drugoplanowej. Jednak nie sądzę, żeby wszystkie scenariusze się spełniły. Czuję, że nad głową zapętla mi się sznur - nie chcę dać się złapać. To byłby największy błąd. Coś czuję, że kogoś rozczaruje, że ktoś mnie znienawidzi, zapomni i przeklnie. Nic na to nie poradzę. Nie - nie odwidzi mi się za rok czy dwa. Naprawdę  - z dnia na dzień jestem tego coraz bardziej pewna. 

wtorek, 2 grudnia 2014

. po co

To wszystko to jedna wielka iluzja. Świat nie jest wcale piękny ... życie nie jest proste .... a nadzieja w to, że będzie lepiej nie daje nic poza rozczarowaniami. Nie ma wielkich namiętności i miłości. Nie ma wielkich wzlotów i upadków. Nie ma nic poza rutyną. Wpadłam już po uszy i prędko nie wyjdę.
Wszystko co nie należy do moich codziennych planów i obowiązków, wprawia mnie w zaniepokojenie. Czuje się jakby burzyło się moje życie - od zwykłego spotkania, którego nie planowałam. Zaplątałam się w tym wszystkim.
Szczerze, to odechciało mi się tych całych zaręczyn, ślubu, wspólnego mieszkania i planowania rodziny. Prawdopodobnie i to wszystko jest tak samo przereklamowane jak rzeczy, które dotychczas znam. Po co więc pakować się w kolejne rozczarowania. 

czwartek, 27 listopada 2014

.nad przepaścią zmysłów

Nie zabija tego uczucia 12-procentowe, czerwone wino. Jeszcze bardziej je pogłębia. Coraz mocniej szczęśliwa i zarazem zagubiona i bezradna.... dobrze i źle.... niebezpieczna mieszanka uczuć. Stoję nad przepaścią zmysłów. Czuję się jakbym miała zaraz skoczyć z mostu w nieznaną otchłań. Spadam w swojej świadomości. Palce na oślep błądzą po klawiaturze....co chwilę backspace. Spadam..... co się dzieje...jak to opisać..nie wiem. Jedna - już spadła. I druga już spływa po wypudrowanym policzku. Jak złe duchy, wychodzą na świat wszystkie emocje. Wszystkie na raz wpędzając mnie w szaleńcze zawirowanie, z którego nie wyjdę obronną ręką.
Poplątane kroki myśli . Nie mogę znaleźć wyjścia. Powoli umieram w sobie. Sama już nie wierzę... a może jeszcze tak.... 

Dlaczego dziś przyszedłeś mi na myśl ....  dlaczego przyszedłeś..... tak bardzo to czuję. 

niedziela, 16 listopada 2014

. czuwam

Za oknem deszcz i chłód. Nie dobrze - nie mogę się rozchorować. Tyle osób na mnie liczy. We wtorek urwę się z zajęć - to nic. Kiedyś to nadrobię - studia nie są najważniejsze - tym bardziej tutaj.  Wrócę wcześniej do domu - zjem coś...choć prędzej wypiję kawę - wsiądziemy w samochód - kilka minut i będziemy na miejscu. Nasza nadzieja. Pieniądze - jeszcze są. Na razie się nie martwię - spódniczka może poczekać.

Ten piątek.... miał być czymś wyłącznie dla mnie - odskocznią od codzienności. Specjalnie wstałam bardzo wcześnie rano - ułożyłam włosy, zrobiłam makijaż....ubrałam się inaczej niż zwykle. Uczelnia...praca....później miała być romantyczna randka w atmosferze pachnącej cynamonem i goździkami. Cóż - nie wyszło. Być może tylko jak myślałam o randce - być może on myślał o koleżeńskim spotkaniu. Rozczarowanie. Tak już słyszałam, że to moja wina - niech będzie. Pewnie i moja.

Musze pisać - artykuł, sylwetkę, reportaż, felieton - coś jeszcze? Chyba o niczym nie zapomniałam. Poza tym 13 pozycji książkowych bezgłośnie czeka na przeczytanie - co najmniej dokładniejsze przejrzenie. Tak - zrobię część dzisiaj - tak...wiem, że muszę - tak bardzo czuję, że nie dam rady.

Spotkamy się na mieście. Kupię Ci buty. Wybierzesz jakie będziesz chciała - cena nie gra roli. Wiem, że wybierzesz rozsądnie. Jutro? - Nie jutro się nie uda. Wtorek mamy już zaplanowany. W środę tez nam nie pasuje. Czwartek? Być może czwartek - nie pójdę na jedne zajęcia - okazja żebyśmy gdzieś razem wyszły - nie odpuszczę. 

Jak się czuje? Dobrze? Świetnie - na taką odpowiedź liczyłam w głębi ducha. Jak wrócę z pracy to go mocno przytulę - wiem, że tego nie lubi. Ale pańci nie było cały dzień - muszę. 

Siedzę tu - dnia dopełnia kieliszek czerwonego wina. Ściemnia się - jest wczesne popołudnie. Już wstaję - odkręcę kratki wentylacyjne - zasłonię dziury, co mi ciepło zabierają z domu. 

Śpijcie spokojnie. Czuwam.

niedziela, 9 listopada 2014

. zabić

Składam w całość swoje życie - i nie tylko swoje. Czuję się odpowiedzialna za to wszystko co mnie otacza - za czyjeś błędy, dylematy, za czyjeś strach i ból. Jak gąbka nasiąkam tym wszystkim co w mniejszym lub większym stopniu mnie dotyczy. Coraz cięższa się czuję - o nowe myśli, uczucia i emocje. I rzadko bywają one dobre. Są niespokojne i rozgniewane. I sama ja taka się staje.
Za każdym razem kiedy staje przed jakimś problemem - podświadomie wiem, że jestem w stanie go przezwyciężać. Zanim jednak ta pozorna pewność siebie mnie wypełni, to oczy wypełniają się przeźroczystym, słonym płynem zwanym łzami - podobno. A może to skroplone emocje szukają ujścia, skoro usta zasznurowane.
Drżenie rąk, nagły przypływ ogromnej energii i złości, ból brzucha i dziwne kłucie gdzieś w środku. Szybki i płytki oddech - coraz mocniej zaciskające się nadgarstki, Ząb o zęba....zgrzytanie...boli szczęka...nie bardziej jednak od zaciskającej się krtani. Fizyczność łączy się ze świadomością. Byłabym w stanie zrobić coś bardzo złego ... byłabym w stanie zabić. Pewnie zastanowisz się jak mogłam tak napisać. Sama się zastanawiam, jak bardzo mogę być czasami silna i wściekła. Z trudem nad sobą panuję.


Przeniosłam wannę....wyniosłam ją do innego pokoju - do niedokończonej nigdy łazienki. W graciarni powstała garderoba. Całkiem prymitywna - jednak uporządkowana i moja. Waniliowy zapach zawisł na jednym z wieszaków.
Wyniosłam kilka kilogramów notatek, zeszytów, książek - które już nigdy nie będą mi potrzebne. Złapałam oddech. Nie ma kurzu...nie ma śmieci. Jestem ja.

Jedyne czego nie potrafię zrobić to wpłynąć na innych. Na nic jest moje mówienie...na nic zwracanie uwagi czy bycie niemiłą. To wszystko na nic. Każdy robi co chce. Nie robi nic. A ja - ja robię to za nią, za niego, za nich dla niej, dla niego - nie dla siebie. I nie potrafię przestać wyręczać ich z tych wszystkich drobnych - jednak jak męczących dla mnie - rzeczy. Czasami wydaje mi się, że tylko ja mam świadomość...że tylko ja przewiduję...że myślę i zastanawiam się ....
W tym wszystkim chciałabym mieć coś dla siebie - coś czego naprawdę pragnę. Nie cofnę już czasu. Nie zmienię tego co było. Jednak jest jeszcze kilka rzeczy w moim życiu, na które chciałabym mieć wpływ. Wiem jak widzę niektóre rzeczy - chciałabym, żeby były takie jak sobie wymarzyłam. Boję się jednak - tym razem o siebie - że nikt nie zwróci na to uwagi, że mogę chcieć i marzyć. Gdy tak się stanie - nie zawaham się. zamknąć pewien rozdział w swoim życiu. Mam je tylko jedno - i wystarczająco czasu już uciekło mi przez palce.

sobota, 1 listopada 2014

. siedem dusz

1 listopad - Dzień Wszystkich Świętych. Nie myliłam się znacznie co do programu telewizyjnego na dzisiejszy dzień. Stacje telewizyjne proponują nam dziś filmy o charakterze refleksyjnym, familijnym, religijnym lub przygodowym. Nie planowałam w ogóle oglądać dziś telewizji - przynajmniej przed godziną 20.00, ale całkowicie przypadkiem natrafiłam na "Siedem dusz". To dramat z 2008 roku. Reżyserem jest Gabriele Muccino. Główną rolę gra Will Smith.
Początkowo, wcale nie miałam ochoty oglądać tego filmu - czekała na mnie sterta papierów do przeczytania i kilka tekstów do napisania. Jednak  uległam namowom mamy - i nie żałuję.
Jak opisuje fabułę Filmweb: "Mężczyzna przedstawiający się jako urzędnik podatkowy pojawia się w domach siedmiu śmiertelnie chorych dłużników, by sprawdzić jakimi są ludźmi. Ma dla nich niezwykły dar". - wnioskować można, że to całkiem zwyczajna opowieść z magicznym wątkiem - gdyby spojrzeć na zestawienie słów "niezwykły dar". Dla mnie jednak ten film jest czymś więcej niż opowieścią. Ukazuje on bardzo indywidualne podejście do życia i śmierci - zarówno własnego jak i czyjegoś. Myślę, że kluczowa scena - kiedy to główny bohater popełnia samobójstwo - jest mocno problematyczna dla strony chrześcijańskiej. Samobójstwo to, bowiem dało życie - nie jedno - a siedem. Wypadałoby przeprowadzić dyskusję, na ten temat - jednak ja zostaję z tym tematem sama. Z kilku moich zdań o tym filmie nie wiecie zbyt wiele. Zachęcam więć do obejrzenia. Mnie produkcja ta zachwyciła, wzruszyła jak i wstrząsnęła. Nie zastanawiałam się jednak długo - czy potrafiłabym postąpić tak samo - bez wątpienia tak. 


sobota, 18 października 2014

. zdjęcia

Postanowiłam wywołać zdjęcia. Dziś dotarło do mnie, że z dnia na dzień świat staje się inny. To co było wczoraj uchodzi w niepamięć. Pamięć? Zbyt zawodna by pomieścić w sobie wszystkie obrazy. Obrazy - bo tak właśnie zapamiętuję chwile. Patrzę i widzę obrazami. 
Dziś coś jest - jutro już tego nie ma. W natłoku chwil, zapominamy o czymś co było dla nas ważne - choćby przez ułamek sekundy. 
Zebrałam więc ponad 100 fotografii. Bez obróbki....bez przycinania i retuszu. ponad sto chwil, które będą ze mną na zawsze - o których nie zapomnę, bo za każdym razem, kiedy w ręce wpadnie mi album z tymi zdjęciami - ożyją na nowo.

środa, 15 października 2014

.staying in my play pretend



Już połowa października. Dzień za dniem.... przesuwają się do przodu daty...miesiące... w końcu lata. Jednak na razie przestałam myśleć o tym co jutro. Staram się żyć obecną chwilą. Nie planuję. Kurczowo trzymam się dzisiejszego dnia. Staram się wykorzystywać każdą minutę. Łapię słowa, zbieram obrazy, kolekcjonuję zapachy. Wszystko to w jakiś sposób składa się na mnie samą. Jestem jakby całością tych elementów, które sama pozyskam. 
Pamięć odtwarza różne fragmenty dnia. Tworzy się mozaika myśli i uczuć. Wciąż jest we mnie miejsce na strach. Wszystko to dla siebie. Czasami żałuję, że nie mam z kim podzielić się swoimi spostrzeżeniami dotyczącym, koloru nieba czy opinią na temat dziwnych ludzkich zachowań. Wciąż więc utwierdzam się w przekonaniu, że chyba nikt nie potrafi mnie czytać. Bo chyba poniekąd uważam się za dziwaczną lecz intrygującą opowieść, która ciągle dopisuje o sobie nowe historie. Nikt jednak nie chce czytać. Zabijam więc tę pustkę pracą, snem lub pisaniem tutaj.

sobota, 11 października 2014

.bakaliowe

Pierwsze kserówki leżą na biurku. Dwa pliki pdf, czekają na przeczytanie. Jeszcze dwie książki z biblioteki zalegają na półce - już dawno powinnam je oddać. Ale jakoś.... nie mogę, nie chce.... po prostu nie wiem.
Coś tam zrobiłam... popchnęłam do przodu listę zadań.... jednak dzień się kończy, a ja czuję, że nie zrobiłam niczego co sprawiłoby, że poczułam się choćby odrobinę lepiej. Może skoczę po lody bakaliowe... filmowy czy też nie, sposób na smutki i wszelkie dołki, może pomoże i mnie.....

piątek, 19 września 2014

. to nie ja

Chyba to do mnie nie dociera. Coś ściska mi gardło na każdym kroku. Choć już o tym wiem, i powtarzam sobie, że nie ma innego wyjścia....to chyba nie do końca dociera to do mojej świadomości. Na każdym kroku towarzyszy mi strach. Najbardziej wtedy, kiedy wychodzę z domu. Z jednej strony, chciałabym to ominąć, przespać, przegapić. Jednak wiem, że nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. To nie ja jestem w tym wszystkim najważniejsza.

wtorek, 16 września 2014

. zwyczajnie

To już kolejny raz...znów stres, nerwy i ciężka sytuacja mnie przerosły. Nie potrafię zdecydować co jest ważne a co nie. Czuję się..... w zasadzie nie wiem co czuję. Raz jestem pewna siebie, a raz całkowicie rozbita i zagubiona. Wszystko zaczyna przybierać inne kształty. Wszystko staje się takie obce, inne... nie poznaję tego co teraz. Mam wrażenie, że codziennie moje życie zaczyna się od nowa. Zastanawiam się czy to ja się zmieniłam, czy świat wokół mnie. A może zwyczajnie nie potrafię dłużej tolerować tego co ciągle mi przeszkadzało.... 

poniedziałek, 15 września 2014

. sms

Jesteśmy dla siebie tylko ludźmi. Przywiązanymi do siebie, parą dobrych przyjaciół. Nie kochanków jednak, jak zawsze wyobrażałam sobie związek dwojga młodych ludzi. Już nawet nie przeszkadza nam ponad tygodniowa rozłąka. Każdy świetnie sobie radzi w pojedynkę. Czas ucieka nam przez palce, mijają bezpowrotnie dni, starzejemy się z każdą kolejną minutą - osobno. Żadne z nas nie protestuje - więc chyba jest tak dobrze. Nie mogę ukrywać, że przyzwyczaiłam się do tego, że nasz kontakt ogranicza się do szablonowych sms'ów rano i wieczorem. Nie mamy wspólnych tematów do rozmów. Ciągle te same frazesy - jakby puszczone z magnetofonowej taśmy. Staliśmy się dla siebie tylko i wyłącznie sms'owym partnerem, co i tak z czasem straci rację bytu. Spokojnie przyglądamy się temu, jak sami dla siebie stajemy się nikim.

sobota, 13 września 2014

. rosa

Wstałam jakieś 7 godzin temu, a mam wrażenia jakby minęły dopiero dwie....może trzy. Ale na pewno nie siedem. Wybrałam się na maliny, jak rosa jeszcze kurczowo trzymała się trawy. Nie daleko ... do ogródka, za domem...rosną jakieś trzy karłowate krzaczki, z tymi dobrymi owocami. Standardowo wypiłam wcześniej duży kubek kawy. Zjadłam jeszcze kawałek sernika bananowego... ale chyba to nie moje smaki...banan w galaretce... zdecydowanie nie. 




środa, 3 września 2014

. sama dla siebie

Nie myśl, że kobieta raz zdobyta będzie Twoja na zawsze.
Musisz ją zdobywać na nowo każdego dnia.

Głupie frazesy. Tylko dla nas kobiet są one ważne. Chyba my same sobie je tworzymy, same powtarzamy i o nich pamiętamy. Sama dla siebie.

Kupiłam dziś rano bukiet kolorowych kwiatów. Po południu, jak już załatwię wszystkie sprawy, posprzątam pokój... zaparzę herbatę, otworzę mleczną czekoladę z orzechami.... posłucham swojej muzyki i pomaluję paznokcie... na czerwony kolor.Sama dla siebie ...

Jednak to nie to samo ...gdy sama sobie kupuję kwiatki... gdy sama o siebie się muszę troszczyć. Jedno tylko się zgadza - że sama na siebie mogę liczyć.  

Czekolada już czeka w szufladzie. Kwiatki w wazonie z chłodną wodą. Popołudnie zapowiada się dobrze i całkiem przyjemnie. 
Chyba chciałabym coś jeszcze napisać, ale wtedy gdy słowa nadrukują się na ekranie i wyjdą z moich myśli, będę czuła się gorzej niż do tej pory. Spokojnie.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

.wyimaginowany

Nie czuję już zmęczenia. 12 godzinna zmiana bardziej mnie nudzi niż męczy. Właśnie teraz, gdy zostało 2 godziny do końca zmiany, dałabym się porwać na długi spacer - nawet przy tak chłodnej i ponurej pogodzie jak dziś. Pozwoliłabym się zabrać gdzieś, gdzie jeszcze nie byłam, mimo, że na zewnątrz nadchodzi mrok. Jednak nie mam na co liczyć. Żaden wyimaginowany, niezwykle przystojny i domyślny porywacz, nie pojawi się przed budynkiem galerii. Sama więc wybiorę się w tak niezwykle codzienną podróż na dworzec główny PKS.  Może nie będzie to najromantyczniejszy ze spacerów, ale przyjemny zapewne i cichy w swojej wieczornej odsłonie. Kilka minut przed 23, do domu odprowadzą mnie szum trzcin, wilgotny zapach stawu i tykanie koników polnych. Pewnie zmarznę - mam na sobie tylko małą czarną...

sobota, 9 sierpnia 2014

.obsesja

Czuje się wyjątkowo podle. W żyłach, złość miesza mi się z bezradnością. Czuję jak ciśnienie rozsadza mi powoli głowę. To wszystko przeze mnie. Przez chwilę, uwierzyłam, że może być dobrze. Nawet uśmiechnęłam się kilka razy. O jeden raz za dużo widocznie. Znów coś musi ściągać mnie do ziemi ...ściągać ...na szare dno.
Odechciewa mi się żyć. Straciłam apetyt, nadzieję i chęci na cokolwiek. Czuję, że wszystko wymyka mi się z rąk., że tracę kontrolę. Najchętniej nie wychodziłabym z domu. Mogłabym mieć nad wszystkim kontrolę, i zareagować w odpowiednim czasie, gdyby wymagała tego sytuacja. A tak .... ciągle mnie nie ma. Przeraża mnie odległość 20 km. Do domu to jakieś pół godziny jazdy.... za daleko. Chciałabym móc mieć wszystko w zasięgu wzroku. Chciałabym, żeby było dobrze.
Boje się. Tak strasznie się boję, że nie myślę o niczym innym. To wszystko stało się moją obsesją. Nie jestem w stanie nad tym zapanować. Jestem w stanie oddać wszystko, by tylko było dobrze. Mogę być ciągle nieszczęśliwa, ale niech zły los zostawi ich w spokoju. Ja wytrzymam co najgorsze. Dam sobie radę - zawsze dawałam. Ale nie oni. Niech wszystko co złe da im spokój.
Czuję jak coś ściska mnie w gardle. Z trudnością powstrzymuje napływające do oczu łzy. W wewnętrznej stronie dłoni odbite paznokcie. To nie pomaga..... nic nie pomaga. Znów nie zasnę.... lub ze zmęczenia...gdy wypłaczę się w poduszkę. Będę wyć....do księżyca, co wścibsko zagląda przez okno do mojego pokoju.

wtorek, 5 sierpnia 2014

. poranne

Trwa najpiękniejsza chwila dnia. Jeszcze przez jakąś godzinę - zanim obudzi się świat - zanim na ulicy zaczną jeździć samochody. Sąsiedzi jeszcze w swoich domach. Cisza i spokój - tak mocno przeze mnie wyczekiwane każdego dnia.
Czuję jak na ramiona opadają mi wilgotne kosmyki włosów. W pokoju miesza się zapach słodkiego szamponu i świeżego powietrza, wdzierającego się przez otwarte na oścież okna. Zapach kawy gdzieś zginął...może dlatego, że to tylko 3w1 a nie moja kochana mała czarna.
Kupiłam pocieszacz i wypełniacz czasu. Wreszcie będę mogła zamykać, poprawiać, upiększać i podziwiać chwile. Nie tak jak ostatnio - co mi przez palce umykały, i sama nie byłam w stanie sobie ich przypomnieć. Teraz każde zdjęcie, jest częścią niedalekiej przeszłości - o której tak łatwo, ostatnio zapominałam.
W kubku widać już dno. Kawka powoli się kończy. Powinnam pracować nad zleconym mi tekstem - jednak nie potrafię odnaleźć w sobie ani trochę chęci, by do tego usiąść. Po powrocie z pracy marzę tylko o odpoczynku - ale nie, żeby to tylko leżeć czy spać. Nie, nie... Ale posiedzieć na ławce w cieniu, z książka i herbatą o smaku szarlotki.... tak, zdecydowanie tak.
Chyba kończy się mój czas. Trzeba ułożyć włosy, pomalować rzęsy, wybrać dress code na dziś, zabrać "Chemię śmierci" do torebki i wyjść z domu... mam na to jakieś 50 minut. Powinnam zdążyć.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

. cornflakes

Jeszcze czuję na sobie słodki zapach peelingu morelowego. W powietrzu miesza się on z kukurydzianą nutą płatków cornflakes, które bez najmniejszych wyrzutów sumienia, chrupię tak głośno, że ledwie co wychwytują, wypływający z głośników telewizora głos lektora.

Tak. Rzeczywiście, mocno zwracam uwagę na rożne zapachy. Szczególnie działają na mnie zapachy aromatycznych potraw i męskich perfum. Sama już zaplanowałam jakie będę na siebie nosić, kiedy przyjdzie pora na jesienne płaszczyki i kolory brązu. Co do męskich perfum... to jedna z tych rzeczy, na które poza zadbanymi dłońmi i zębami, zwracam uwagę, patrząc na mężczyznę. Z resztą chyba nie jestem zbyt oryginalna i wyjątkowa - podejrzewam, że większość kobiet lubi zadbanych i pachnących korzenną nutą mężczyzn.

Całkowicie odpuściłam sobie, całe to rozmyślania o zaręczynach, ślubnych sukniach i całym tym białym zamieszaniu. Doszłam do wniosku, że nie da mi to szczęścia. W najbliższym czasie i tak nie mogłoby mieć to miejsca. Z resztą po co komplikować sobie i tak pokręcone życie. Na razie dobrze mi tak jak jest. Niezależność, swoboda.... żadnych tych rodzinnych problemów i spotkań. Wszystko tak jak chce ja. I to wystarczy. Do tanga trzeba dwojga czy jakoś tak ...więc na razie nie ma o czym mówić.

Powoli kończą się kukurydziane cornflakes. Powoli kończę.

czwartek, 24 lipca 2014

.NIEczłowiek

Nienawidzę ludzi. Pieprzonych aktorów, co to by chcieli być kimś lepszym niż tylko kupą bezsensownie wegetującego mięsa. Im więcej ludzi spotykam, tym bardziej wstydzę się, że jestem jedną z nich. 
Firmowe ubrania, wycieczki tu i tam.... rozrywka i odpoczynek... alkohol...zakupy.... nic więcej. Pomiędzy tym wszystkim jeszcze kilka głupich spraw - bezsensownych. 
Ze wszystkich gatunków jakie żyją, to właśnie człowiek jest najgorszy. Potrafi bezpodstawnie czynić krzywdę i zło. Skazuje na cierpienie inne gatunki w imię własnej wygody. 
Nienawidzę mężczyzn, którzy stroszą piórka, a tak naprawdę nie mają nic do zaoferowania. Ci wszyscy herosi i niby mężczyźni naprawdę nie istnieją. Dziś faceci się słabi ... kręci się im w głowach i nie mają w sobie za grosz samodyscypliny. Brzydzę się nimi wszystkimi .... brzydzę się tą całą szopką. A kobiety ... wcale nie są lepsze.... z długimi na kilka centymetrów tipsami są beznadziejnie nieużyteczne. W przykrótkich spódniczkach i cyckami na wierzchu afiszują swą niby kobiecość. Odrażające.... by tak bardzo się poniżać.
Chciałabym poznać kogoś kto ma w sobie siłę, kto naprawdę żyje i realnie myśli o wszystkim. Kogoś, kto wie kim jest i wie czego chcę. To musi być chyba jakiś NIEczłowiek.

poniedziałek, 21 lipca 2014

. zatracam się



Paznokcie pomalowałam na seledynowy kolor. Zjadłam cała tabliczkę bakaliowej czekolady. Wypiłam kawę i dwie szklanki wody. Na śniadanie jajecznica z dwóch jajek i kromka chleba wieloziarnistego. 
Słońce nagrzewa szare betonowe balkony i rozmiękcza asfaltowe ulice. Wczoraj wracając z pracy widziałam, jak cienkie obcasy pewnej pani zapadały się pod jej ciężarem w rozgrzanym asfalcie. A ja kroczyłam za nią, depcząc małe dziurki w drodze. Jak dawno nie miałam na sobie takich butów.... jak dawno nie czułam się zwyczajnie kobieco.

Każdego dnia staram się naprawiać swój świat. Jednak widzę jak w tym wszystkim znów się zatracam. Cóż z tego, że wszystko powoli się układa - pozornie może tylko - gdy ja siebie sama naprawić naprawić nie mogę. Jestem jak książka, która leży na półce, której nikt nie chce czytać, na której tylko kurz znajduje wytchnienie.

Zastanawiam się po co są marzenia i pragnienia. Żadne z tych moich, skrytych głęboko we mnie, nigdy się nie spełniło. Więc po co w ogóle coś takiego, co tylko łudzi i dekoncentruje....coś co sprawia, że jestem niezadowolona. Nie powiem tego głośno, nie zdradzę ani jednego swojego pragnienia. To by nie miało sensu. Ktoś kto mnie zna...ktoś kto mnie rozumie, powinien o tym wiedzieć.

Wciąż do czegoś ślepo dążę. Wciąż zbieram....składuję...odkładam.... ale po co ..... dla kogo..... sama już nie wiem. Wciąż jestem zagubiona... od tak dawna..... chyba już nigdy nie poczuję pewności, że coś ma jakiś sens.



wtorek, 15 lipca 2014

. tylko cienie po mnie samej





Znów życie zmieniło bieg. Kolejny zwrot zdarzeń, kolejna zmiana planów. Może i dobrze. Może dobrze, że właśnie tak się stało. Znów jednak poczekam zanim się o tym przekonam. Niepewny kontur wakacyjnych planów zdaje się oddalać coraz bardziej.
Wracam do znanych mi myśli, śnię sprawdzone scenariusze. Wszystko to, by móc jakoś funkcjonować. Zupełnie nie potrafię się odnaleźć.

wtorek, 8 lipca 2014

. niedoścignione marzenie

Wszystko straciło swój sens ... ostatecznie wszystko stało się szare, bez wyrazu. Nie pamiętam już kiedy naprawdę się cieszyłam. Nie potrafię nadal określić czego mi trzeba i czego oczkuję od życia. 
Jutro obrona dyplomu.... a jakoś nie czuję się ani zdenerwowana.... ani zaniepokojona. Jakby nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Czasami mam wrażenie, jakbym przestała czuć. Wszystko robię mechanicznie - bez emocji i uczuć. Całkowicie zatraciłam się w sobie i nie potrafię odnaleźć dawnej drogi. Z dnia na dzień coraz bardziej mi obojętne - wszystko ..... Kiedyś jeszcze się martwiłam ... kiedyś się starałam.... A teraz patrzę na wszystko ze spokojem jakby w ogóle mnie nie dotyczyło, jakbym przyglądała się temu z obojętnej odległości.
To czego chcę staje się poza moim zasięgiem. Jak zwykle z resztą..... a jeśli już dostaję to na co czekałam to zawsze z nawiązką czegoś złego. 
Zliczam tylko chwile, których nie chce pamiętać a jednak wieczorem przed snem wpełzają pod zmęczone powieki. Każdego razu gdy zamykam oczy, przeżywam na nowo te najgorsze chwile ... te wszystkie, które jeszcze są w stanie obudzić we mnie uczucia - te przykre i negatywne.
Przeglądam piękne suknie ślubne, których nigdy nawet nie przymierzę. Oglądam projekty mieszkań, obok których nigdy nawet nie przejdę. Patrzę na zdjęcia znajomych, szczęśliwych i uśmiechniętych .... patrzę bo sama nie potrafię taka być. I tak ciągle wszystko opiera się na patrzeniu... na niedoścignionym marzeniu ....
I to nie prawda, że marzenia się spełniają. Z roku na rok jest coraz gorzej. Nie stało się nic czego bym pragnęła. To wszystko jest tylko we mnie.... i nigdy chyba poza mnie nie wyjdzie.

niedziela, 8 czerwca 2014

. kiedyś

Minęło kilka miesięcy .... minęło trochę czasu .. trochę za dużo. W zasadzie nic z tego nie pamiętam. Od terminu do terminu. Od zadania do zadania .... od 16 do 22 .....
Teraz znów kartkuję kserówki i stary zeszyt .... by tylko zaliczyć... by mieć już spokój. Za oknem tętni muzyka. Wczoraj jeszcze miałam ochotę wyjść ..... przejść się blisko tętniących melodią głośników. Dziś to już nie możliwe. Myśli wybiegają już o dwa dni do przodu.... a miałam się tym nie przejmować....
Co chwila sprawdzam skrzynkę mailową. Czekam ..... sama nie wiem na co.... Znów rośnie we mnie złość. Czuję, jak zaczynam nienawidzić jeszcze bardziej ..... znów zaciskam pięści. Obiecałam sobie.... znów sobie coś obiecałam. Chciałabym wreszcie zrobić to na co mam ochotę. Ale już nie jestem taka jak kiedyś. Stałam się kimś zupełnie bezużytecznym. Złości mnie to, że nie potrafię być stanowcza jak kiedyś - że nie potrafię postawić na swoim. 
Przyznaję to po raz kolejny. Nienawidzę swojego życia i coraz bardziej samej siebie. Nic nie jest takie, jakie chciałabym, żeby było. Wszystko poza mną. U kogoś innego widzę to, co tylko przez moje myśli przechodzi leniwym spacerkiem.
Już dawno nikt nie zaglądał do mojej duszy. Kiedyś zrobiła to jedna osoba. Tylko ona potrafiła mnie czytać.... a ja wiedziałam, że naprawdę mnie rozumie. 

środa, 23 kwietnia 2014

. żałuję

Miałam iść po coś do jedzenia... miałam umówić się na jutro z koleżanką.... kupić coś dla siebie, coś całkiem niepotrzebnego ale coś co ucieszy. Miałam.....ale nie zrobię nic z tych rzeczy.
Może to wszystko przeze mnie...... może to przez to, że chcę czegoś co wcale nie jest mi potrzebne. Boję się wychodzić z domu .... Zanim sama zasnę, nadsłuchuję czy wszyscy inni już śpią. Budzi mnie każdy szelest i niewinne stuknięcie. Cięgle się boję .... i choć o tym nie myślę...to wraca.
Przyglądam się przechodzącym obok mnie ludziom. Na ogół szczęśliwi... a jeśli nawet nie to chociaż uśmiechnięci. Czasami patrząc na nich wydaje mi się, że ich jedynym życiowym dylematem jest wybór koloru bransoletki którą u mnie kupują za kosmicznie dziwnie kwoty. To z jaką lekkością wyciągają ze swoich portfeli błyszczące papierki, naprawdę mnie zdumiewa.
A ja coraz częściej żałuję że żyje. Skoro nie jestem warta szczęścia i spokoju, skoro to wszystko ma tak wyglądać.... skoro dobre chwile mają być nikłymi wyjątkami w moim życiu.... to wcale nie chcę żyć. Ale spokojnie, nie mam zamiaru się zabijać. W moim przypadku, sam pogrzeb byłby ogromnym problemem, więc sama nie będę komplikować i tak beznadziejnej sytuacji.
Gadam z drzewami .. do ścian i do siebie. Trochę lżej, ale nikt nie odpowiada. Nie wiem co chciałabym usłyszeć, ale coś bym chyba chciała. Chciałabym wiedzieć, że to naprawdę się kiedyś skończy. Ale nikt nie jest w stanie dać mi takiej gwarancji. Więc co mam zrobić.... dalej żyć w strachu...? Tak dłużej nie mogę...... Wciąż się zastanawiam. Co robić, z czego zrezygnować z kim porozmawiać..... Gdyby coś się samo z siebie stało ... coś wyjaśniło.... gdyby ktoś coś od siebie powiedział.... Ale nie. To nie tak...to nie w moim życiu. Tu nawet o oczywiste rzeczy trzeba zawalczyć ..... błagać i płaszczyć się przed tymi, którzy mają lepiej.


Przestać chcieć .... przestać marzyć ....przestać myśleć o przyjemnościach .....zapomnieć o uśmiechu....przestać zbyt szybko oddychać....przestać żyć.

Mam ogromne wyrzuty sumienia....że nie ma mnie w domu....że siedzę na nudnym wykładzie. Mam wyrzuty sumienia, że zjadłam cukierki, że widziałam i słyszałam coś więcej. Mam wyzuty sumienia, że nie boli właśnie mnie.....

Zaczynam nienawidzić wszystkich tych, którzy tylko się uśmiechają..... nie potrafię już racjonalnie myśleć. To nie ja sama .. to sytuacja mnie zabija.... dlaczego choć jedna rzecz nie może być po mojej myśli ?! Mam marzenia ... tak proste i głupie, że aż czasem oczywiste....jednak w moim świecie to tylko marzenia. Dla innych to część pieprzonej codzienności.

Nikt nie rozumie...nikt z bliskich...jak to jest kiedy stojąc w sklepie zastanawiasz się czy kupić wodę za 1,20zł czy może sok za 2,30zł. Nikt z nich nie czuje tych dylematów, które sprawiają, że odechciewa się żyć. Tylko ona ... ona coś o tym wie.

I po co mi było mieć to wszystko w głowie. Swoją przyszłość.... siebie...swojego męża...swoje mieszkanie...po co mi to było... to nic nie jest warte..... Nic nie będzie takie jakim bym chciała, żeby było.

wtorek, 8 kwietnia 2014

. przeciwny biegun moich myśli

Długo mnie tu nie było .... chyba ogólnie przez jakiś czas mnie nie było. Dziś próbuję już nie być przeźroczysta. To jednak nie takie proste ....
Oddałam już prawie wszystko ... oddałam siebie ....i to za mało.. wciąż mało... nie lepiej ... lecz gorzej. Nie rozumiem już nic. Znów nie jest tak jak sobie to obmyśliłam... znów los wyrzucił mnie na przeciwny biegun moich myśli. 
Ratuję każdą sekundę uśmiechu ... szybko łapię wszystkie chwile radości. To nimi próbuję się znieczulić... lecz to nie wystarcza ... 
Ktoś na mnie czeka ... czeka na moje słowa... innemu coś mam podać... przepisać czy kupić. Muszę gdzieś jechać, coś załatwić, coś odebrać, gdzieś zadzwonić - nie zapomnieć o niczym. Byłabym wtedy taka nieodpowiedzialna .... Sama przed sobą tylko nie muszę się tłumaczyć, że zapomniałam coś zjeść czy przeczytać. Nikt nie będzie zawiedziony...nikt nie będzie krzyczeć czy dziwnie na mnie patrzeć. Chciałabym uwierzyć, że to kiedyś się skończy ...
Zaczynam bać się nadchodzących dni... to tak jakbym coś przeczuwała... ale nie mogła nic zrobić... tylko zbliżam się do tego bezwładnie.....sama już nie wiem. Znów wszystko nie tak .... Tak. Chyba jednak jestem fatalistką... chyba tak jakoś wyszło. Znów bez mojej wiedzy. 
Skąd mam brać na to siły... ? Gdzie mam szukać wytchnienia..... fizycznie jestem już zmęczona .... psychicznie już dawno nadaje się na odwyk - od życia i samej siebie. Znów widzę za dużo... znów słyszę to czego wcale nie chcę. Znów wiem to i tamto .... moja głowa jak śmietnik czyichś myśli pomieszanych z własnymi.

Chciałabym ci opowiedzieć ... jak to jest widzieć to, na co większość nie zwraca uwagi. Chciałabym pokazać ci jak to jest czuć wszystko tak mocno i intensywnie ..... Chciałabym ....

Nie potrafię już żyć - czasami czuję, że już nawet nie chce. Dlaczego .... 

piątek, 21 marca 2014

. tak postanowiłam

Mam wrażenie, że widzę dużo więcej niż inni. Natłok detali, obrazów, dźwięków i skojarzeń zalewa mi głowę każdego dnia. Nie potrafię obojętnie spacerować ulicami ... wszystko mimowolnie monitoruję ... zapamiętuję ....analizuję.

Długie godziny w pracy skłaniają do przemyśleń. Ludzie których spotykam i Ci, których obserwuję dostarczają mi tematów rozważań.

Za  dużo rzeczy widziałam i za mało otrzymałam, by teraz powielić ten bezsensowny schemat. Konsekwentnie będę go sprawdzać i analizować. Będę się przyglądać temu jak układa ubrania w szafce, jak zmywa naczynia, jak rozmawia z ludźmi. Będę obserwować jak się zachowuje w trudnych sytuacjach i czy potrafi z nich wybrnąć, Będę patrzeć czy jest pracowity ... czy potrafi sobie zorganizować dzień. Będę układać w głowie te cechy, które musi mieć mój partner. Będę do niego mówić i sprawdzać czy słucha, czy rozumie.Będę uważnie go czytać ... zapamiętywać to i tamto. Nie uwierzę nigdy w słowa, że w przyszłości się zmieni. Teraz albo nigdy. Zanim podejmę poważną decyzję w swoim życiu, będę chciała mieć pewność, że będzie on partnerem na miarę moich oczekiwań. Tak postanowiłam.

czwartek, 20 marca 2014

. to chyba nie jest życie

Będzie dobrze ... tak, słyszałam to kilka dni temu, w zeszłym roku i dwa lata temu też to słyszałam. Będzie dobrze .. tak? Więc kiedy?
Kiedyś jeszcze wierzyłam, że będzie dobrze - ale już mi przeszło. Już się nie łudzę. Gdyby chociaż raz to całe 'będzie dobrze' się sprawdziło - może chciałabym dalej w to wierzyć. Teraz już nie chcę się oszukiwać. Zastanawiam się, dlaczego ja .. dlaczego moja rodzina ... dlaczego? Wszystko co robię, uzależnione jest od tych wszystkich pieprzonych problemów. Uwierzyć nie mogę, że co krok napotykam jakieś trudności. Czasami mam wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę... czasami chciałabym po prostu nie żyć - i coraz częściej się zastanawiam, po co w ogóle tu jestem. Całe moje głupie życie, naszpikowane jest pasmem problemów i nieszczęść - to chyba pomyłka, głupi żart czy coś w tym stylu. Wszystko za co się wezmę budzi z szarych zakamarków problemy. I gdybym to tylko ja była taką chodzącą 'pomyłką'. Ale tak jakoś dziwnie się składa, że moja cała rodzina i otoczenie są totalnie pojebane. Czuję się bezsilna.... sama nie potrafię udźwignąć już więcej. I co ... mam płakać... użalać się nad sobą.... złościć ?! Co mam robić ... co zrobić, bo już nic nie pomaga .... Gdybym mogła cofnąć czas ... gdybym mogła się nie urodzić ... gdybym mogła wszystko zmienić. NIE MOGĘ ! 
Mam to swoje dwadzieścia dwa lata - i to ma być niby mój najlepszy czas. Znów muszę wyjść poza szeregi ogółu .... Nic mnie tu nie cieszy ... Jak mogę nie chcieć żyć ... jak mogę nie chcieć ... skoro świat jest 'tak piękny'. Jestem tu sama, byłam i zawsze już będę. Co mi po pięknych słowach ... zapewnieniach bez pokrycia. Mam ich już całą kolekcję. Nie dziękuję - wystarczy. Czy nie istnieje mi pokrewna dusza? Nie ma nikogo, kto zrozumie? Nie ma? ..... w to jeszcze nie straciłam nadziei. 
Znów wszystko robię mechanicznie - staram się nie myśleć - by nie popaść w jakąś depresję.... Chodzę do pracy na wyznaczone godziny - robię co trzeba - wracam do domu. Wilgotny zapach ubrań, zimne powietrze, niedomknięte drzwi - tak jestem w domu. Na uczelni - drukuję materiały - zapamiętuję - zaliczam. Nic więcej. Znów wracam do domu z zapałek - zasypiam. 
Nienawidzę swojego życia. Wszystko jest takie nie moje - nie takie jakie bym chciała. Dlaczego? Co takiego zrobiłam? 26 czerwca 1992 ...
Tak bardzo rozczarowałam się życiem. Myślałam, że jak znajdę pracę to część problemów zniknie. A tu jak na złość jeszcze kilka do kompletu się pojawiło. Nic się nie zmienia .... tylko ja na wadzę tracę, co mnie akurat nie martwi. Czuję, że to wszystko się jakoś kumuluje nade mną... i w końcu spadnie to na mnie. Spadnie .... i zastanawiam się co się stanie. Już mam w głowie kilka scenariuszy - ale, nie łudzę się, że któryś z nich się sprawdzi. Życie pewnie ma dla mnie coś specjalnego. 
Zastanawiam się jak żyję .... jak mogę żyć, jeśli nic tu nie jest moje ... jeśli wszystko chciałabym zmienić. To chyba nie jest życie.

wtorek, 18 marca 2014

. potrzebna jest wiosna

Coś ciągle nie daje mi spokoju. Nie mam jednak okazji, żeby się nad tym dużej zastanowić. Praca - dom - uczelnia .... i tak cały czas. A w pracy.. ? Przez pierwszy tydzień, wiadomo ... lekki stres, ekscytacja i motywacja do działania. A teraz ... ten sam schemat ... bez żadnych emocji. Bez niczego. Przeliczam godziny na złotówki i perspektywa ich miesięcznej sumy dodaje mi na twarzy rumieńców. Wszystko to jeszcze jednak nie to, o co do końca mi chodzi. Czuję wciąż jakiś niedosyt... 
Staram się teraz być na 150%, staram się .... ale co zrobić gdy obok mnie wciąż te same pieprzone, znudzone i zmęczone schematy. Wciąż czegoś mi brakuje. Wiem, że jeszcze czegoś nie zdobyłam - czegoś co naprawdę mnie uszczęśliwi. Nie wiem co to jest ... myślałam, że praca da mi trochę szczęścia - i owszem, trochę dała. Ale nie tego, którego szukam. Z pewnością potrzebna jest wiosna. Wtedy wszystko wydaje się wyglądać lepiej niż w rzeczywistości.

piątek, 28 lutego 2014

. wieczorne rozważania

Jutro pierwszy dzień w nowej pracy. Nadzwyczajnie spokojna jestem - czyżby to jakiś znak? A jeśli tak to jaki? Ble ble ble ... wieczorna gadanina. 
Weekend zapowiada się ... pracowicie i męcząco. Całe dwa dni w pracy oświetla jedynie perspektywa wypłaty. Chyba, że zdarzy się coś miłego, co mnie pozytywnie zaskoczy.
To nie tak, że nie cieszę się z tego, że juto tam idę. Ale wiem dobrze, jak dużo będzie mnie to kosztować sił. 
Nie martwię się jutrzejszym dniem, bo w zasadzie to ode mnie zależy jak on będzie wyglądać. Dręczą mnie raczej sprawy, na które nie mam wpływu - choć czasem bardzo bym chciała.
Chcąc poukładać sobie najbliższy miesiąc zaczęłam analizować siebie i to co ze mną związane. Znów doszłam do pudełka z niewiadomą. Znów pytania do odpowiedzi. Ale pozostawiam to poza sobą. Zaczynam milczeć, by nie denerwować się na zapas. Wolę poobserwować i na spokojnie wysnuć wnioski.

Ostatnio zastanawiałam się co jest cechą charakteru, która czyni człowieka niepowtarzalnym i wyjątkowym, a co już nią nie jest i przybiera rodzaj złego nawyku czy przyzwyczajenia. Niby głupie na pierwszy rzut oka rozważania, ale gdy się dobrze przyjrzeć, trudno jest oddzielić czasem od siebie te dwie rzeczy. Ja tę trudność mam. Złego nawyku można się oduczyć - pod warunkiem, że się tego chce. Cecha charakteru, jest jednak w nas mocniej zakorzeniona. Chyba nawet ma podłoże genetyczne. Nawyki po prostu nabywamy - jak każde inne zachowania. Mimo tego rozgraniczenia trudno mi ocenić u kogoś, czy jego konkretne zachowanie wynika z nawyku czy charakteru. Prawdopodobnie, charakter warunkuje nawyki, co też czyni te dwie rzeczy jakby jedną - lecz nie do końca taką samą. Sama potrafię stwierdzić, co jest u mnie nawykiem a co cechą charakteru. Jednak gdy mam ocenić kogoś zachowanie, napotykam na dużą trudność. 


czwartek, 27 lutego 2014

. to już ten czas

Kończy się już czas. Kończy się czas na uczelni. Ostatnie kilka miesięcy i trzeba szukać nowych wyzwań. Trochę nerwowy i męczący będzie to czas. Dobę podzielić będę musiała na pracę, uczelnię i sen. Trzeba będzie dobrze wykorzystywać każda minutę dnia, by nie tracić czasu i nie żałować, że czegoś się nie zrobiło. W głowie snuję sobie myśli - trochę odważniejsze niż przedtem. Może trochę na wyrost, jednak mam już wizję tego jak ma dalej wyglądać mój mały świat. Cieszą mnie i motywują rozmowy z koleżankami - o ślubie, zaręczynach, nowym mieszkaniu, planowaniu przyszłości. Choć mnie nie dotyczą teraz, to wiem, że przecież w końcu i ja będą miała swoje pięć minut. W końcu to już ten czas - by zacząć żyć po swojemu - tak jak się naprawdę chce. 
Stoję teraz w dziwnym miejscu. Jeszcze nie dorosła ale już nie naiwnie młoda. Myśli wybiegają w przyszłość, czekając niecierpliwie na realizację i stabilizację. Wciąż szukam swojego azylu. 
Chyba zaczął się dla mnie dobry czas. Chyba czuje się teraz silniejsza. Zdałam sobie sprawę, że  zbyt daleko odeszłam od swoich zasad i od swojej stanowczości. Dziś chcę wrócić - ale tak na dobre, nieugięcie broniąc i trzymając się swoich zasad.

środa, 5 lutego 2014

. chcę wiedzieć

Brak " :* " w sms, brak czułego spojrzenia i tego błysku w oczach. Nie masz ochoty dotknąć, przytulić .... po prostu nie masz już ochoty. Tak, czuję, że już mnie nie kochasz. Mam wrażenie, że z przyzwyczajenia już ze mną jesteś..... Chciałam być kimś wyjątkowym - "słoneczkiem", a stałam się dla Ciebie głupią, szarą kopią tych wszystkich innych. Tak wiem, może to głupie, że rozchodzi mi się o brak głupiego " :* " w sms. Ale właśnie tego jako kobieta - stworzenie sentymentalne i wrażliwe potrzebuję. Brak głupich na pierwszy na pierwszy rzut oka szczegółów sprawia, że czuję, że już Ci na mnie nie zależy - nie tak jak kiedyś.
Nie wiem co mam myśleć. Stałam się dla Ciebie tylko kimś bliskim - przyjaciółką. A może tak mocno się przyzwyczaiłeś, ze nie potrafisz odejść - bo może już nie kochasz. Nie wiem już sama co myśleć. 
Chwytam się każdego zajęcia, by tylko nie myśleć ... by tylko nie czytać ciągle tych samych sms'ów w poszukiwaniu choćby cienia czułości. Tak czuję, że przestałeś mnie kochać i jestem tylko przyjaciółką - nie tą na zawsze. Może nawet sam tego nie zauważyłeś .... może sam przed sobą nie chcesz się do tego przyznać.... że już nie kochasz. 
Nie wiem co mam myśleć ... i nie chcę myśleć ... ale to ciągle wraca.'
Dziś od rana, próbuję jakoś ocieplić atmosferę, a Ty tylko żartujesz, jakbyś nie widział, że właśnie od dziś chcę coś zmienić. Chyba powoli muszę się przyzwyczaić do myśli, że już nigdy nie będę dla Ciebie tym kim byłam kiedyś. Nie mogę na siłę przekonywać Cię do siebie jak i nie chcę zwracać na siebie Twojej uwagi - to byłoby tak sztuczne i wymuszone. Jeśli naprawdę ....
Wiem, że będziesz mówił, że jesteś zmęczony i zapracowany, że chcesz odpocząć. Ale ja nie chcę być tylko na te lepsze dni. Chcę być - nie bywać.
Nie ma mnie już w Twoich planach. W Twojej przyszłości choćby tylko tej w słowach - nie ma mnie.
Czuję się taka mała i bezradna kiedy wiem, ze jesteś - ale tak naprawdę Cię nie ma. Kiedy czuję, że mnie nie potrzebujesz .... nie chcesz tak jak kiedyś.  Powiedz mi proszę ... chcę wiedzieć jak jest naprawdę.

Zamknąłeś się w swoim świecie pełnym Twojej muzyki, Twoich filmów, Twoich myśli, Twojego życia. Zakmnąłeś przede mną drzwi. Zbudowałeś barykadę.


poniedziałek, 3 lutego 2014

. na serio

Wystarczyło kilka warstw najtańszego lakieru do paznokci by odzyskać równowagę. W głośnikach znów tętni muzyka - ta co zawsze pomga mi stanąć na nogi. 


Dlaczego miałoby mi się nie udać ... ? Jak nie ja, to kto wygra za mnie moje życie ... Na początek postaram się wykreślić ze swojego słownika słowo 'niemożliwe'. Wszystko co wpędzać mnie będzie w senność i znużenie odzrzucę bez zastanowienia. To nie czas na odpoczynek czy lenistwo. To chyba teraz - to już ten czas, kiedy trzeba zacząć żyć pełnią życia i próbowac wszystkiego. By nie załować później ani jednego dnia, by nie marzyć a chwytać to czego się pragnie. 
Wiem jak chciałabym, żeby wyglądało moje życie. Wiem czego oczekuję od ludzi i chciałabym sie otaczać wartościowymi znajomymi. Pora dorosnąć - ale tak na serio. 

sobota, 1 lutego 2014

. moje granice

Nietypowy był dziś dzień. Zrobiłam mniej niz zakładałam. Udało mi się napisać kilka zdań, może kilkanaście. A poza tym udało mi się upiec rogaliki z dżemem i pospać po obiedzie jakąś godzinkę z minutami.


Poza tym znów mam wrażenie, że stoję obok siebie i oglądam swoje życie z niemej odległości. Mechanicznie wstaję z łózka i codziennie powielam te same czynności. Odnoszę wrażenie, że nic nie jest już w stanie mnie uszczęśliwić czy rozbawić. Stałam się jakaś taka płaczliwa i rozedrgana. To nie to, że się teraz boję czy nie mam siły. To po prostu jakiś pieprzony zanik uczuć. Z tych zostały mi tylko nerwy i złość. Nic więcej i ponad to. To co przedtem sprawiało mi przyjemność - teraz jest czymś zwyczajnym. Nie widzę już magii ulotnych chwil. Nie wiem czego tak naprawdę chcę. Prócz tych materialnych wyznaczników wszystko inne pozostaje dla mnie nieznane. Kim się stałam..... lub może czym teraz jestem ? Zacierają się moje granice ...

niedziela, 26 stycznia 2014

.zima

Przyszła zima. Nie tylko za oknem. Ale i zima naszych dusz i zmarzniętych serc. Wszystko co dotychczas było, okryło się puszystą warstwą zimnego śniegu. Mam nadzieję, że nie potrwa to zbyt długo. Juz teraz czuję się mocno zmarznięta. 

wtorek, 21 stycznia 2014

. w czyjejś rzeczywistości

Na dziś już koniec. Dosyć mam zapamiętywania fragmentów przygnębiających tekstów. Dzisiejszy upadek boli do teraz - kolano zbite. Będzie siniak. Już się robi zielono - fioletowy placek. Jednak jutrzejszy upadek będzie boleć bardziej, niż ten dzisiejszy. 
Powinnam pewnie jeszcze poczytać kilka razy ... zapisać coś... wymazać może. Ale najzwyczajniej w świecie mam dość. Chciałabym żeby ktoś zajął mnie na jakiś czas rozmową. Opowiedział mi o czymś co z moim światem nie ma nic wspólnego. Chętnie oderwałabym się od siebie i zanurzyła w czyjejś rzeczywistości. Niestety. Sama dla siebie muszę być inspiracją. Choć od patrzenia w lustro robi mi się niedobrze. Z kim mam skonfrotować swoje zdanie skoro najbliźsi milczą lub nie chcę w ogóle rozmawiać... ? Nie wszystko jest 'spoko'. Wręcz przeciwnie.
Gdzie szukać mam kogoś kto będzie potrafił zaczarować moje myśli i wyrwać mnie z codzienności ? A może jest już ten ktoś w moim życiu. Mój spowiednik, co wysłucha i zawsze oceni bezstronnie. Ten, który podpowie mi kiedy będę chciała zrobić coś głupiego. Jesteś tu, czy cię nie ma .... sama już nie wiem kim chciałabym żebyś był. A może to moja podświdomość wymyśla sobie kogoś kto nie istnieje i istnieć nigdy nie będzie. To niedoścignione marzenie lub zwyczajna wizja znudzonej, młodej kobiety. Chyba popadam w paranoję. Niedługo stwierdzę sama u siebie rozdwojenie jaźni.
Nie wiem już sama, naprawdę nie wiem co mam myśleć o sobie i innych. O tym jak mówią, jak się zachowują, jak mnie postrzegaja i traktują. Chyba za dużo mam czasu - na zastanawianie się w szczeglności. Chyba jednak poczytam jeszcze te smutne, przygnębiające, dekadenckie wiersze.

sobota, 18 stycznia 2014

.ciężar codzienności

Zastanawiam się po co to wszystko. Za pół roku skończę studia ... i co dalej ? Sama nie wiem. Po co każdego dnia staję przed lustrem i dokładnie tuszuję rzęsy ? Tego też nie wiem. Nie widzę sensu w tym co robię ... nie rozumiem do końca tego co czytam - nie pamiętam. Bo nie chcę lub już nie potrafię.

Znów czuję się wyprana w uczuć ... wszystko robię mechanicznie - oby do przodu - nic więcej. Zdać, zaliczyć, przeczytać, kupić. Tak każdego dnia. Bez uśmiechu na twarzy, bez satysfakcji czy zdenerwowania choćby. Całe te studia trać sens. Od rana do wieczora tylko studia - nie ma szans na coś więcej. Nie ma sił.

Przygniótł mnie chyba ciężar codzienności - bez nadziej na jakąkolwiek odmianę. Codziennie to samo - do znudzenia. Sama nie potrafię zebrać się do czegoś więcej. Niby chciałabym gdzieś wyjść, coś zrobić, potańczyć, porozmawiać. Sama jednak nie mogę ruszyć się z miejsca. Zaczynam się czuć jak trzydziestolatka z dzieckiem na karku. Nieatrakcyjna i zmęczona - kobieta robot. Nic ponad to.