poniedziałek, 20 lutego 2017

.bałagan w życiorysie

Momenty ekscytacji mijają bardzo szybko. Chwilowe radości i nadzieje odchodzą w kąt. I staram się wtedy nie myśleć o tym, tylko szybko znaleźć zajęcie, które odwróci uwagę od kolejnego rozczarowania. 


Spotkanie z przyjaciółmi jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że bezpowrotnie marnuję swój czas. I raz to zmieniam, a raz idę spać.  I robię wszystko po trochu w rezultacie nie robiąc nic konkretnie. Już dawno nie miałam takiego bałaganu w życiorysie. Już na dobrą sprawę nie wiem czego chcę.

Nie cieszy mnie to co wcześniej było całym moim życiem. Denerwuje mnie najmniejsza drobnostka. Najchętniej przespałabym ten najgorszy czas, ale spać tez mi się nie chce. 

niedziela, 12 lutego 2017

.chyba wiem

Wróciłam do domu. Zmarznięta, nie do końca najedzona i jakoś dziwnie poddenerwowana. Jak zwykle bez konkretnego powodu musiała rzucić kilka niemiłych uwag w jego stronę. Pewnie to dlatego, że ciągle widzę te same oferty pracy, które od tygodnia wiszą na stronach internetowych. Jestem totalnie rozbita i nie mogę skupić się na niczym konkretnym. Wiem, że muszę poprawić swoje CV ...sprawić, żeby stało się bardziej atrakcyjne dla pracodawcy. Postanowiłam, że znajdę tez kursy online i zrobię tyle na ile czas mi pozwoli. W końcu siedzenie w domu na nic mi się nie zdaje...
Gorąco mi i zimno jednocześnie.... w gardle czuj dziwne drapanie ..., chyba wiem co to oznacza ... 

środa, 8 lutego 2017

.wracam do siebie

Wysłałam w świat kilka kolejnych maili ze swoim CV. Jakiś czas temu napisałabym pewnie, że z nadzieją, że ktoś się odezwie. Teraz jednak z obawą o każdy nadchodzący telefon z nieznanego numeru. Zamieram bez ruchu i miękną mi nogi jak tylko widzę wibrujący telefon a na wyświetlaczu obcy numer. Kolejne 'niby' propozycje na umowę zlecenie. Wymagania większe niż status całej firmy, a o wynagrodzeniu najlepiej w ogóle nie rozmawiać, bo można by się nabawić bólu głowy, którego nie zwalczę przeciwbólowymi, bo za co niby miałabym ja kupić.

Zima nie odpuszcza. Z dnia na dzień coraz zimniej. Musiałam zaopatrzyć się w czapkę - a to już naprawdę oznacza, że na dworze jest nieprzyjemnie.

Pies śpi obok mnie, a przynajmniej wygląda jakby spał. Czasami tylko podniesie swój skórzany pyszczek i rozejrzy się czy przypadkiem nie zdążyłam wyjść z pokoju bez niego.

Kończę pierwszą dziś kawę. Tak jest dość wcześnie, ale nie tak jak kiedyś kiedy pisałam tu w okolicach 6 rano. Staram się jakoś wypełnić ten wolny czas. Wypożyczyłam trzy książki w bibliotece... dwie kupiłam, bo standardowo spodobała mi się okładka. Zaczęłam już czytać - i tym razem dobrnę do końca, choć jednej z pięciu wybranych. 

Zrobiłam porządek w szafie. Poukładałam co mogłam ułożyć, wyrzuciłam dwie reklamówki zbędnych szmatek i szmateczek i została mi sterta ubrań do prasowania. Pewnie jakąś godzinę postoję nad kwiecistą deską i parującym, ciepłym żelazkiem.

Tak czy owak ... wracam do pisania, wracam do muzyki.....wraca, do siebie.