sobota, 29 grudnia 2012

.kropka

Lubię dzwięk paznokci uderzających o klawiaturę i zapach kawy... i słowa, które układam w zdania, cieszą jak mało co. I już kilka stron w OpenOffice zapisanych tekstem....myśli płyną ..już są...ostatnia już kropka.
Naprawde to lubię. Nie sądziłam, że kiedyś to napiszę. Lubię pisać.


czwartek, 27 grudnia 2012

.bezkarnie

Nie zostało mi nic innego jak zanurzyć się w kserówkach i notatkach. Chyba nic nie jest w stanie mnie uspokoić. Chyba nikt nie potrafi uciszyć moich rozwrzeszczanych myśli. To musi przejść samo. Tak myślę.
Więc wyciągam kartki, kolorowe zakreślacze i pliki w pdf odczytywać będę do popołudnia. Później prześpiewam kilka razy kolędy, bo jutro przecież showtime. Pora złapać czas za ogon i nie pozwolic mu bezkarnie przelatywać przez palce.... zbyt wiele moge stracić.







czwartek, 20 grudnia 2012

.come up to meet you, tell you I'm sorry

Myślę wciąż o słowach których nie powiedziałam, o rzeczach których nigdy nie miałam. Nie chcę pamiętać tego co zrobiłam...słowa znów puściłam na wiatr.  Wciąż myślę o tym czego szukam ...wciąż myślę nad tym co poszło nie tak.

Chcę skończyć z tą złością. Chcę znaleźć powód, dlaczego tak jest. Przynosisz mi szczęście i miłość a ja ....odsyłam Cię znów z niczym....z niczym dobrym. Wciąż tylko Cię ranię....sprawiam Ci ból.... Nie wiem jak z tym skończyć. Sny podpowiadają mi rozwiązania. Nie chcę ich słuchać. Ale jeśli to jedyna droga byś był szczęśliwy i spokojny...jeśli to jedyna droga ....

Powoli sama siebie zaczynam niszczyć...nienawidzieć. Upadam powoli ciągnąc na dno Ciebie. Skąd we mnie tyle złości ? Skąd tyle nienawiści ? Powinnam być zapomniana....powinnam wykreślić się z Twojej pamięci.

I czuję jak wymykasz mi się z rąk. Czuję jak jesteś coraz dalej... coraz bardziej obcy... nie mój...już nie. I widząc to nie potrafię nic zrobić. Głos mi się łamie.... nie mogę nawet krzyknąć. Jak obserwator kiepskiego filmu przyglądam się czemuś co mnie bezpośrednio dotyczy. I wiem jak skończyć może się ta historia... wiem, że jeśli nic nie zrobię happy end'u nie będzie.

Tak bardzo chcę Cię przytulić, tak bardzo czuję się tu samotna. Ale mimo to czuję, że masz w sobie to coś co nie pozwala mi się do Ciebie zbliżyć. Mam wrażenie, że nie jesteś już mój, że straciłam do Ciebie kilka praw... Nie mogę odlaleźć drogi. Tak bardzo czuję się zagubiona, że niszczę wszystko co na mojej drodze. Najgorsze jest to, że widzę to wszystko, że zdaję sobie z tego sprawę a nie potrafię nic zmienić.




niedziela, 16 grudnia 2012

.wariatka

Kończy się powoli niedziela...dziela...ela...la....la...la. Już chyba procenty zaczynają mieszać się z moją krwią, rozchodzić się po zakamarkach ciała. Czuję się jak wariatka. Uczucia zmieniają się tak szybko jak obrazki w kalejdoskopie. Złość, radośc, śmiech i płacz. Mam ochotę na coś szalonego....coś głupiego...nie wiem już sama. Gdyby nie deszcz za oknem ... to sama nie wiem ...ela...la..la...la.
Skończyłam pisać na dziś. Wszystkie prace czekają grzecznie na dysku zapisane w wersji pdf. Czekam na Ciebie jak zmoknięty pies pod drzwiami obcego domu. Czekam na Ciebie choć nie wiem o czym chciałabym z Tobą porozmawiać. Nie wiem czy w ogóle potrafię jeszcze mówić o tym co czuję. Potrzebuję się w czymś zatracić, bez pamięci poddać się czemuś.
Nienawidzę czekać. A znów muszę. Coraz częściej mam wrażenie, że nasze drogi zmierzają w innym kierunku. Coraz częściej jestem tu sama..... Nie wiem co mam z sobą zrobić. Nie mogę znaleźc sobie miejsca. Czuję, że dzieje się coś złego, czuję, że coś wisi w powietrzu. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Potrzebuję czasu ... choc nie ! .... już sama nie wiem .... mam dość....





sobota, 15 grudnia 2012

.ciastko

Słowa nie układają się w sensowne zdania. Co chwila tracę wątek i wrócić do niego nie potrafię. Tak jak i nie potrafię znaleźć sobie miejsca w nowej rzeczywistości. Straciłam go.
Posprzątałam jednak pokój i teraz sącze kawę zastanawiając się od czego zacząć. Myśli rozbiegły się po zakamarkach pamięci i nie mogę ich znaleźć. Czasami tylko jakąś migawką wspomnień przypomną mi o tym i tamtym. Znów łzami zachodzą mi oczy.
Mimowolnie wrzucić się muszę w prąd nauki i pracy. Inaczej zginę tu od myśli bezsensownych, pomysłów bez pokrycia. Dokończę kawę i pójdę po następną. Może jakieś ciastko przywlekę ze sobą by na chwilę uciszyć ten głos we mnie co płacze czasami ot tak.
I nie wiem czy słusznie (choć jak tu pisać o słuszności uczuć), czuję się zagubiona w tym całym świecie słów i gestów. Ja sama nie wiem czego potrzebuję a podświadomie oczekuję, że Ty będziesz wiedzieć lepiej. To głupie, żałosne bo wydaje mi się że to tylko moja reakcja na własną niporadność i bezsilność. Sama nie wiem jak sobie poradzić więc chcę, żebyś Ty zrobił to za mnie.
I nie wiem dlaczego nie potrafie już cieszyć się nami. Jesteśmy sobie i już. To fakt taki jak i ten, że za oknem jest śnieg. Tak jest i już. Zwyczajnie, normalnie, codziennie. Niegdyś moje sacrum. I naprawdę nie cieszy mnie to. Ta codzienność i rutyna. Mam dość. Spadająca gwiazdą jestem. Nie świecę już na Twoim niebie.

Przestańmy się bawić. Już czas z tym kończyć. To koniec. Dość mam tych głupich żartów.

czwartek, 13 grudnia 2012

.kurzem oddychać będę

Przede mną ciężki weekend i dość trudny tydzień. Jest kilka prac, które muszę napisać. Jakieś recenzje, opinie i inne mało ciekawe teksty. Poza tym jakieś kolowkium czy powtórzenie...już straciłam wątek.
Powoli zaczynam myśleć o dniu jutrzejszym , jednak nadal żyję niedaleką przeszłością. To gdzieś jeszcze we mnie jest. To dziwne poczucie pustki wciąż za mną chodzi
Po przespanej nocy wcale nie czuję się wypoczęta. Kawa nie daje już oczekiwanych rezultatów więc zakupiłam dziś jakies SUPERtabletki, co niby mają mnie postawić do pionu. Zobaczymy.
Na parapecie zapaliłam trzy świeczki, resztę rozstawiłam na szafkach tak, by ciepło ich i zapach mógł roznosić się po całym pokoju. Nie wiem dlaczego, ale ostatnie wieczory akurat tak zaczynam, z duszącym powietrzem wokół. Może to trochę tak, że znieczulić chcę swe zmysły, spowolnić każdy swój ruch. Nic innego nie przychodzi mi do głowy. To chyba jedyne słuszne wytłumaczenie.
Na fotelu obok leży sterta wyprasowanych ubrań, które czekają od rana by wsadzić je do poszczególnych szuflad. Po podłudze biegają jakieś papierki, rachunki i chyba nawet jakiś słoik (?). Już dawno powinnam cieszyć się porządkiem w pokoju, jednak ja zbieram się z tym całym sprzątaniem tak, by w zasadzie go nie zacząć. Trochę przestało mi zależeć na tym czy kurzem oddychać będę czy nie.
Pod ręką, na biurku dziewięć książek uśmiecha się do mnie by przewertować kolejno ich strony. To kolejna rzecz, która ciąży mi na sumieniu. I znów zabieram się do tego jak do sprzątania. Mam nadzieję, że SUPERtabletki pomogą...mam nadzieję.


Drażni mnie to krótkie "pa" słyszane w telefonie.

sobota, 8 grudnia 2012

.nie potrafię spojrzeć w przyszłość

W tym wszystkim jestem tak okrutnie sama. Nikogo więcej tu nie ma. A choćby był tu ktoś jeszcze i tak nie mogłby mi pomóc. Od jakiegoś czasu przechadzam się dniami bez głębszego sensu. To trochę jak spacer po parku, tyle nie tak bardzo przyjemne. W ogóle nie ma tu nic przyjemnego. Wisi nade mną pytanie, na które jakiś czas temu potrafiłam odpowiedzieć bez zastanowienia. Teraz gdy przychodzi mi wybrać między czyimś życiem a śmiercią, decyzja nie jest już tak oczywista. Tak wiele niewiadomych....nieprzespanych nocy, nerwowych poranków-za dużo. I widzę jak z trudem łapie każdy oddech, przeciąga się z bólu, lecz tylko czasami...ciągle śpi. I nie potrafię spojrzeć w przyszłość, by móc odpowiedzieć na to pytanie.
Przyznaję, że sama już jestem tym wszystkim zmęczona. Nie dbam o siebie, o to co jem i czy w ogóle. Naprawdę jest mi ciężko. Nie wiem czy odnajdę wtedy spokój...jakieś wewnętrzne ukojenie. Napewno pustka odezwie się pierwsza. Nie chcę czuć się winna, więc zwlekam z decyzją. Jestem zmęczona.

niedziela, 25 listopada 2012

.już prawie go nie ma

Jeszcze tu jest. Opada za szybko. Chowa się przede mną w szczelinach między szafkami, ucieka z pościeli. Przez otwarte drzwi wychodzi bez uprzedzenia. Już prawie go nie ma.
I wiem, że nie uda mi się go złapać lecz krążę po pokoju z kąta w kąt szukając go...śledząc ten trop.
Twój zapach....już prawie go nie ma.

Układam głowę na poduszce, na drugiej zaraz obok mnie leżysz Ty. Spokojnie patrzysz na mnie, tylko oddech coś masz szybszy i cięższy. Dotykam Twojej twarzy i palcami przechadzam sie po fali gęstych włosów. Zamykasz oczy jak kot, którego głaska się za uchem. Dłońmi wyznaczasz szlak na moim ciele....

czwartek, 22 listopada 2012

.jutro będę

"Czasami nie wiem jak mam się zachować. Ciągle szukam siebie. Chciałabym podążać za tym co czuję. Nie poznam prawdy gdy nie spróbuję"

Bardzo mi go brakuje. I tak bez wstępu , od razu, bez zbędnych wprowadzeń. Tak bardzo mi jego brakuje. I widzę teraz jak bardzo uzależniłam się od jego obecności i od jego samego. Wydarzenia ostatnich dni zmusiły nas do rzadszego kontaktowania się ze sobą. I nie sądziłam, że tak bardzo to odczuję. Tak, wiem. Prosiłeś mnie o czas....tak pamiętam o tym. Może faktycznie potrzebny tu czas. Może ja też go potrzebuję, tylko sama przed sobą nie chce sie do tego przyzać... (?) Kolejny raz nie potrafię poradzić sobie z tym uczuciem, którego nie jestem w stanie określić.

Zdaje mi się, że wpadłam w pułapkę jaką stała się dla mnie miłosć. Nie mogę powiedzieć, że jest dla mnie czymś destrukcyjnym, że działa ne mnie źle. Nie, to nie tak. Po prostu przy nim znajduję wszystko to, czego mi brakowało w życiu. Mam bezgraniczną miłość (!), poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że komuś na mnie zależy. Tylko przy nim mogę żyć. Dla niego i z nim. I właśnie fakt ten, może być dla mnie zabójczy. Bo naprawdę nie wyobrażam sobie już życia bez niego. Tak strasznie egoistycznie chcę mieć go tylko dla siebie. Tak bardzo boję się znów zostać sama ... choć na kilka chwil.





niedziela, 18 listopada 2012

. jutro


W zasadzie nie wiem co chcę napisać. W zasadzie nie wiem jak się czuję a jak czuć się powinnam. Może trochę się boję... może trochę nie swoja jestem...znów nie wiem.....
Wypiłam wystarczająco kawy, by posiedzieć dziś nad notatkami do północy. W nocy czuję się jakby bezpieczniej, jakby lepiej. Wszyscy już śpią...nie muszę się nigdzie śpieszyć. Mogę spokojnie przykryć się myślami, zapomnieć o czymś, coś zrozumieć.
Chciałabym być silna. Chociaż dziś... chociaż jutro. Dla Ciebie. Dziś nie wyszło. Jutro .... 

sobota, 17 listopada 2012

.moja prawda


Obiecałam sobie, że dziś zrobię coś konkretnego. Pisząc "konkretnego" mam na myśli zrobienie czegoś porządnie, a nie na "ot tak" jak ostatnio bywało. Dzień zaczęłam od krótkiego telefonu. Twój rozmyty głos jeszcze bardziej utwierdził mnie w przeknaniu, że powinnam wrócić do łózka. Mimo to wstałam i od niechcenia poczłapałam do łazienki. Tam zmyłam z siebie resztki snu...później śniadanie i kawa, która do tej pory stoi w kubku, obok mnie. W międzyczasie zrobiłam kilka zdjęć. Tak to, te które przeplatają się w dzisiajszym poście.


W głowie troszkę szumi, trochę tam zamętu i bałaganu. Ale dziś naprawdę chcę ułożyć to wszystko i wyrzucić to co niepotrzebne. To nie będzie łatwe. Łóżko ciągnie mnie do siebie....i pogoda jak dla mnie dziś senna. Choć słońce razi mnie po oczach, chętnie zasnęłabym w jego promieniach. Myśli uporczywie napływają do głowy. Pytania, wątpliwości... nie chcę ich słyszeć ! nie dziś! Wciąż płyną.

W powietrzu widzę tańczący kurz. I nie wiem jak i skąd, bo sprzątałam przecież niedawno (!). Znów tańczyć będe ja z odkurzaczem i ściereczką.


I zastanawiam się co robić. Czy sprawy, których nie rozumiem zostawić w spokoju, niech przeminą...niech czas przykryje je kurzem. Boleć będę mniej i drażnić. Zostawić ? Czy może okłamać się w taki sposób, że "moja prawda", którą zbuduję przyniesie nie ulgę ... na jakiś czas oczywiście, bo nie na zawsze.

Chciałabym jakoś unieważnić to wszystko, co męczy mnie...co rozmywa Ci głos. Ale nie potrafię i chyba nikt nie może tego zrobić. I szukam w głowie sposóbu na ból czy strach. Znów nie wiem nic na ten temat. Bezsilna się czuję z tym wszystkim. I moje myśli opuszczają mnie powoli, wędrują z wiatrem do Ciebie.

piątek, 16 listopada 2012

.zaraz

Podlałam kwiatki. Oberwałm uschnięte i zżółknięte listki.  Posprzątałam w pokoju. Szafki brzydzą się kurzem. Notatki ułożyłam według przedmiotów. Książki podzieliłam na wypożyczone z bibiloteki i te które kiedyś kupiłam....  I tylko na pozór wszystko jest na miejscu. Bo czegoś jednak mi brak. Coś, gdzieś umknęło. Czegoś zauważyć nie potrafię. I ciągłe niepokój ze mnie drwi. Strach śmieje mi się w oczy. I mam wrażenie, że idę po krawędzi, że zaraz spadnę...

poniedziałek, 12 listopada 2012

.spokojny

Wieczór napradę się dłuży. Odliczam minuty... choć sama nie wiem na co czekam. Co chwila spoglądam do akwarium i sprawdzam czy oddycha. Mój kochany szczurek chyba umiera. Jakoś taki smutny ostatnio. Nawet na żółty ser nie rzuca się dziko, tylko ospale chwyta w łapki. Smutno mi bardzo. Przyzwyczaiłam się mocno do gryzonia. I choć poprzegryzał mi wiele rzeczy to nigdy nie byłma na niego zła. Szkoda mi go bardzo, jak tak leży w trocinach...a ja nie wiem co mu dokładnie jest. Nie bardzo mam możliwość wybrania się z nim do weterynarza. Lecz w sumie jeśli to ze starości, to weterynarz nic nie pomoże. A może jest chory ? Ale raczej nie. Pije wodę i zjada kolorowe chrupeczki. Tylko taki spokojny jest....

niedziela, 11 listopada 2012

.to proste


Dziś praktycznie cały dzień spędziłam na sprzątaniu. Spotkało się to oczywiście z krytyką, bo przecież dziś niedziela (!). Co z tego?- pomyślałam. Dzień jak dzień. Gdyby choć szczegółem różnił się od poprzednich, mogłabym się jeszcze nad tym zastanowić. Jednak kurz tańczył na półkach tak samo jak zawsze i podłoda jak zwykle schła uporczywie powoli.

Uzupełniłam notatki, co nie znaczy, że uzupełniłam brak wiedzy, który ostatnio bardzo mi doskwiera. Czeka mnie jeszcze powtórka do kolokwium z angielskiego. Już dawno powinnam to zrobić....

Marnuję czas. To proste....

czwartek, 8 listopada 2012

. I follow you


Dopijam pierwszą kawę. Powoli dochodzi południe. Dziś odpuściłam sobie zajęcia. Znów wczoraj nie mogłam znaleźć sił na kolejny dzień. Kolejny raz zasnęłam z garścią pytań bez odpowiedzi.

Czuję się jakaś niepotrzebna. Nie potrafię znaleźć tego rytmu co dyktowałby mi dzień. Głowa pęka mi od myśli tak obcych, że nie powracam do nich więcej niż dwa razy. Po omacku przechodze przez dni. Jakaś nieobecna w sobie jestem. Nie rozumiem swoich wątpliwości , swoich smutków...siebie nie rozumiem. Nie mogę znaleźć nic co napędzałoby mnie do działania... nic dla siebie, nic swojego. Już nawet nie piję czarnej kawy, co było moim zwyczajem. Dodaje niestałą ilość cukru, czasem śmietankę by rozjaśnić myśli....

A Ty dałes sie ponieś temu prądowi, co biegnie o krok przed Tobą. Wciąż gonisz gdzieś za czymś, coś chwytasz, znajdujesz. Ty jesteś. Potrafisz swój czas za ogon złapać i trzymać , wypuszczać go jak chcesz.

Cieszę się bardzo, jak widzę, że dajesz sobie radę. Zawsze wtedy, nie wiem dlaczego, ale dumna jestem z Ciebie jakbyś był ( i choć zabrzmi to dziwnie), moim kochanym dzieckiem. To jak na razie daje mi punkt wyjścia. Z Twoich sukcesów się cieszę, dla Ciebie dziś tylko żyję. Ja sama nie widze dla siebie drogi. Wszystkie ścieżki rozmyły się jak poranna mgła.

Lecz czuję sie w tym tak bardzo samotna. Tak pusto robi się , kiedy nie piszesz. Za każdym razem powstrzymuję łzy, kiedy na pożeganie, rzucisz mi krótkie "pa". I boli mnie pośpiech w Twowim głosie. I wydaje mi się, że nie jest już tak jak kiedyś. Już nie rozmawiamy o nas, nie rozmawiamy już w ogóle. Wymieniamy się tylko słowami, tak czysto formalnie, że wolę milczeć. W każdym Twoim słowie próbuję odlaleźć trochę ciepła, w Twoim spojrzeniu szukam siebie. Na darmo. I nie wiem jak to zatrzymać. Kolejny raz nic nie wiem.
Nie ma już tej intymności, nie ma już tej atmosfery, tej całej otoczki, która gdzieś zawsze z nami była. Zdaje mi się, że jesteśmy jedną z wielu par, która po prostu jakoś z sobą jest. Gdzieś ta nasza wyjątkowość prysnęła. Zimno...tak chłodno zrobiło się nagle.
Prawie mam pewność, że nie zauważyłeś tego, że po przeczytaniu tego, będziesz zastanawiać się co mam na myśli. Pewnie nie odczuwasz różnicy....pewnie...choć może się mylę.
Już nie jestem wyjątkowa. Nie widzę już tego w Twoich oczach. Poczucie bezpieczeństwa, wyłączność...już sama nie wiem co sie z nimi stało Tracę siebie z dnia na dzień i pewność ...tracę.

A może i ja muszę pozwolić się porwać temu nurtowi, zapomnieć o sentymentach, Zapomnieć i zacząć JAKOŚ żyć.
Nie chcę.



Co jednak jeśli oboje zapomnimy ... ?







wtorek, 6 listopada 2012

. sweter w paski

Chyba powoli wracam do życia. "Chyba" bo nie jestem pewna, czy nagle coś mnie znów nie złamie. Ale oczy otwieram już szerzej i widać w nich trochę mnie.



Wróciłam niedawno z uczelni. Tak naprawdę zajęcia skończyłam o 13.00, ale póżniej skoczyłam do babci na kawkę. Później z miczem (:*) skoczyliśmy na piwko, i na wykład. Dla ścisłości- wykład ten dotyczył matematyki. Tak więc ja, jako studentka II roku filologii polskiej znalazłam się na wykładzie matematyki dla wydziału budownictwa (!).
Jeśli mam być szczera, był to jeden z nielicznych wykładów, który dość konkretnie skupił moją uwagę. I choż nie wiedziałam za bardzo czego dokładnie dotyczył wykład, wydał  mi się bardzo sensowny i logiczny:) Bo zawsze przecież lepiej jest wiedzieć więcej! Spodobało mi się rysowanie wektorów, które zwyczajnie są strzałeczkami, oznaczanymi literkami. Wzory dyktowane przez wykładowczynię, także wydały się bardzo symaptyczne, gdyż składały się z samych literek, wielokropków i znaczków o jakich pojęcia wcześniej nie miałam.


W zasadzie nie jest jeszcze bardzo późno, ale ciągnie mnie do łóżka. Poduszki nęcą i nęcą. A ja w głowie mam wciąż czarno-bordowy sweter w paski. Nie lubię mijać się z Tobą myślami, słowami...nie lubię zostawiać Cię na peronie....nie lubię zasypiać sama. I fakt, że dzisiaj widzieliśmy się na mieście, a później na wykładzie miałam Cię blisko, nie daje mi tej satysfakcji. Nie miałam Cię dla siebie i ja nie byłam po prostu sobą. Bo zawsze gdzieś kogoś udawać trzeba, pilnować słowa, spojrzenia trzymać na wodzy. Bo patrzą na nas, oceniają, mówią. A ja chcę Cię tylko dla siebie, tylko wtedy kiedy jestem sobą. Wtedy mogę złapać spokój za ogon.



niedziela, 4 listopada 2012

.nie potrafię

Gdzieś w domu krąży już zapach proszku do pieczenia, zimowego powietrza i mandarynek. W telewizji jak szybka migawka zmieniają się reklamy...już świąteczne- z choinką i aromatem kawy. Na sklepowych wystawał już niebawem staną choinki, zakurzone i z resztką igieł na gałązkach. Brokatowe łańcychu zawisną nad wejściami. Gdzieś już to wszystko przenika ukradkiem do życia, gdzieś skrada się po cichu, jeszcze nie kompletnie ale już jest.
I z jednej strony cieszę się na tą świąteczną atmosferę, na kolejki w supermarketach i duszący zapach w kuchni. Nie mogę doczekać się kapusty z grzybkami i barszczu czerwonego z uszkami.
Z drugiej zaś strony temat ten wprawia mnie w zakłopotanie. Znów ciąg problemów jak taśma na produkcji. Znów czegoś zabraknie, znów kogoś nie będzie.
Za oknem nie ma jeszcze śniegu. Temperatura jeszcze na plusie ( jak dobrze) . Ja już denerwuję się co będzie, co dalej, i jak to przetrwać.


***

Zazdrość. Tak prymitywne uczucie. Tak wielkie. Żałosne jak i żałosna jestem ja. Tak miałeś wczoraj rację, jestem zazdrosna.

I myślałam, że jestem silna, że poradzę sobie ze wszystkim. Ale teraz widzę, jak bardzo się myliłam. Z dnia na dzień jestem coraz słabsza.... I każdy ocenia mnie, segreguje tak, jak mu wygodniej. Lecz nikt nie wie, nikt ... dlaczego tak wiele we mnie złości....i zazdrości.

***

Dlaczego coś tak nietrwałego i abstrakcyjnego jak pieniądze wyznaczają kierunek temu światu... Dlaczego nic innego się już nie liczy ...... (!?) 

sobota, 3 listopada 2012

.nie przestawaj

Zaplanowałam, że nadrobię wszystkie zaległości, które zrobiłam na uczelni. Uzupełnię notatki, doczytam to czego przeczytac nie zdążyłam, posegreguję kserówki itd. Jest sobota wieczór a ja nie zrobiłam kompletnie nic. Ale mam na to dość sensowne wytłumaczenie. Dopadło mnie przeziębienie i zapalenia zatok- prawdopodobnie. Przy każdej próbie skupienia się na czymkolwiek, głowa stawała się cięższa niż zawsze a oczy nagle odmawiały posłuszeństwa.  I tak przez cały tydzień faszerowałam się tabletkami co przez gardło mi ledwo przechodziły, syropami co smakują gorzej niż źle i na końcu domowymi sposobami. Wszystko to jednak jakby na darmo, bo do tej pory czuję się nieciekawie.
Nie wychodziłam z domu przez ten czas co także pokrzyżowało mi plany. W głowie miałam sesję czy choćby zdjęcia ot tak spadających liści. A tak to popijałam sobie gorące trunki jeden za drugim i tak z pokoju do toalety wytarłam sobie szlak.
I gdyby nie miczut mój kochany, to pewnie utonęłabym w morzu chusteczek i zatraciłabym się kompletnie w pościeli, z której do dziś niechętnie wychodzę. Przyjeżdzał do mnie niebieskim  autkiem tak często jak tylko mógł. I mimo tego, że sam nie czuł się najlepiej ...był zawsze by pogłaskać mnie po głowie i trzymać za rękę. Nie ważne, że obejrzeliśmy kilka ckliwych komedii i jeszcze jakieś psychodeliczne filmy. Nie ważne. Jak dobrze, że był. Jak dobrze, że jest.

:*

sobota, 27 października 2012

. o krok przed myślą

Bez sensu. To wszystko bez sensu. Wszystko za co się wezmę nie ma najmniejszego znaczenia. Śmieszne to wszystko, takie banalne. A jednak. Tak bardzo mnie denerwuje, że najchętniej zabiłabym kogoś w pobliżu. Nikt mnie nie zrozumie...nitk nie wie co czuje. Ja sama nie wiem jak mogłabym określić to coś co siedzi we mnie i roztrząsa mi w głowie myśli. Na wszystko znajdę dziś jakieś "ale".
I nie wiem jak patrzec w przyszłość. Nie wiem jak poradzić mam sobie, nie mając nikogo, kto byłby w stanie mi pokazać jak życie wyglądać powinno. I znów znajdę dziś winnych, tego jak sie czuję. Znów kogoś niesłusznie oskarżę, znów pewnie sprawię Ci przykrość słowami, co biegną o krok przed myślą. Zaczynam na oślep kierować swą złość....rzucając nią ...przeważnie w Twoim kierunku. I nie potrafię się opanować. I znów pewnie skrzywdzę Cię tym co zrobię lub powiem. I będę czuć sie okropnie...jak zawsze po tym jak zrobię coś źle.

I znów to zrobiłam.


czwartek, 25 października 2012

. do mnie mów

Wróć. Umieram tu. Bez Ciebie. Wczorajszych słów resztki zbieram...mów Ty do mnie mów.
Zgubiłam znów. Twój zapach znikł gdzieś w drzwiach...gdy wychodziłeś. Przegrywam z nią. Tylko cienie po mnie samej. Próbuję żyć.

Wróć.

Chciałabym oddychać ciepłem Twego ciała. Biciem serca kolejny oddech łapać. Układam z Twoich słów mój świat. Dzień i noc. Na zawsze . Tylko Ty. Tak bardzo chcę czuć Cię przez sen.
Zostań dziś na dłużej. Zostań już. Na zawsze.

Zapominam by zasnąć. I znów przychodzi kolejny dzień. Ubieram się w garstkę słów. Nic więcej. Tylko Ty...tylko mój. Znów dzień bezczelnie woła mnie. Samą siebie próbuję grać. Znów biegnę przed siebie. Po omacku i na oślep do Ciebie uciec chcę.


środa, 24 października 2012

.coś o czymś




Do tych zdjęć powinnam dodać kilka słów wyjaśnienia i krótką recenzję. Ogranicze się jednak do zdawkowej informacji, że zdjęcia te zrobione zostały wczoraj w Cafe29, gdzie zagraliśmy razem z miczutem.

Cóż nic więcej nie dodam, przynajmniej dziś. Nie poradzę nic na to, że słowa nie układają się w sensowną całość. I zdania bez sensu plączą sie w głowie jak zeznania mało wiarygidnego świadka.
Sama nie wiem co ze mną jest. Jakaś złość nie wiem na co i o co...jakieś nerwy niepotrzebne ... podejrzenia ...myśli chore i głupie. Czuję jakbym miała jakieś trzydzieści dziewięć stopni gorączki. Nie mam. Mierzyłam.  Dziwne uczucie wypełnia mnie jakoś....od kilku dni zabiera spokojny sen... i niszczy to mnie.... i męczy to Ciebie... i oddala to nas od siebie. I to nie brak witamin....codziennie łykam kolorowe cukiereczki... jesienna depresja ( o ile mogę to tak nazwać) dopadła i mnie.


Uwielbiam kiedy się uśmiechasz......

sobota, 20 października 2012

. o niczym


Dziś pogoda naprawdę jest piekna. 25 stopni  i przyjemny ciepły wiatr wdzierają się przez uchylone okno. Sprzątanie pokoju jakoś szybko mi poszło... zaraz będzie obiad...później może trochę się położę....i w końcu zabiorę się za notatki.

Jutro jadę do micza na ostatnią już próbę. O własnie ! Dziś jeszcze set lista przede mną. We wtorek przegramy co przegrać mamy. Ciekawa jestem jedynie końca tego całego grania... ciekawa jestem.
Jeszcze nie wiem w co się ubiorę. Jeszcze nie wiem za bardzo co chcę i komu udowodnić. Przede wszystkim chcę poczuć się trochę pewniej niż ostatnio to bywa....




sobota, 13 października 2012

.dzień przed niedzielą


Sobotnie południe. Pogoda, nerwy i stres zrobiły swoje. Miczut przeziębiony... a ja sama nie czuje się wcale dobrze. Tak na dobrą sprawę nic mi nie jest, ale rozkojarzona jestem i niewyspana. Miczut mój konkretnie się rozłożył...mam nadzieje ze szybko mu przejdzie. I już nawet nie chodzi o jutrzejsze spotkanie. Fakt faktem, bardzo mi na nim zależy, bo miałabym Cię na kilka chwil dla siebie. Ale najważniejsze jest jednak, żeby zebrał siły i nie zawalił uczelni. Już chodzmi mi po głowie pomysł, żeby dziuba jutro w domu zostawić.. musi odpocząć przecież... wyspać się. Wiem, że mieliśmy się widzieć, ale zdrowie miczutka najważniejsze....

A ja dziś siadam do notatek. Dziś po raz pierwszy spokojna. Pokój już posprzątany...teraz czekam na obiad...później może się położę...może coś namaluję...a gdzie tu czas na notatki (?) :p

Miczutku zdrowiej !

czwartek, 11 października 2012


To wcale nie takie proste. Choć bardzo się staram, nie zawsze mi to wychodzi. Nie bardzo już ufam swoim zmysłom...wciąż podpowiadają co innego. Dziś tylko zdrowy rozsądek się liczy. Każda minuta dnia dłuży się bez końca .....

Tęsknie

.wstawaj

Wczesne przedpołudnie. Z łóżka wstałam wcześniej niż zaplanowałam to wczoraj wieczorem. Jamnik kręcił się nieustannie na poduszce obok...sen nie przychodził... Zaraz jak wstałam chłodne powietrze przylepiło się do moich nagich rąk i nóg.....za oknem mgła.
Jak zawsze kwadrans spędziłam w łazience. Później chciałam zjeść śniadanie. Nic z tego. Na razie tylko kawa musi mi wystarczyć.
Możnaby powiedzieć, że to dobry początek dnia. Nie boli mnie głowa i jestem względnie wyspana. Jednak nie do końca.
Babcia z ciotką poszły na grzyby. Jamnik siedzi przy oknie i przygląda się innym psom co marzną uwiązane na smyczach swoich właścicieli. Jak obiecałam, zrobię notatki i może posprzątam w pokoju. Ale szczerze nie mam na to ochoty. W zasadzie czekam tylko do wieczora.
Po głowie chodzi mi ciągle jedna piosenka. I tekst jej tak bardzo jest mi bliski. Lecz finał się nie zgadza.
I trudno będzie mi namowić go, żeby mi ją zagrał. Jednak spróbuję.

Przekliman się
I kocham Cię
Z miłości leczy tylko śmierć ...





I kończąc na tej piosence.....zaczynam wierzyć, że nam się uda ...  bo nigdy nie chciłam by cokolwiek złego nam się przytrafiło.


środa, 10 października 2012

.tylko ty

Tyle ludzi tu jest. Widzę tylko Ciebie. Zamykam oczy i dopada mnie naiwny sen. Rano znów uśmiecham się do Twojego zdjęcia. Przypadkiem zmienił się życia bieg. Coś porwało mnie.
Jeszcze trochę rozedrgana jestem. Jednak nie zapomniam o czym marzę. Nie zapominam czego pragnę. Na tym wszystkim stoi mój świat.....

wtorek, 9 października 2012

.tyle zdarzeń łączy nas

Biegnę ulicami światła miasta niosą mnie do domu spać. Kolejnego rana ta sama trasa tramwajem numer dwa . Między zdarzeniami  jedno słowo zamiast zdania znów mi dasz. Biegnę za myślami gubię nogi za krokami co dzień do ciebie gnam.

Wyobraźnia wolna od tygodnia nie pozwala mi spokojnie spać. Gdy kobieta kocha od ciszy pęka głowa i starzeje twarz . Powrotów nie przewiduję.



( mela koteluk- "wolna" )

piątek, 5 października 2012

I don't know why


Przez palce przecieka mi dzień za dniem. Coraz mniej czasu na cokolwiek. Myśli uciekają mimowolnie. Nie mogę ich zatrzymać. Już siebie nie poznaję. Uczucia mieszają się ze sobą....tracę pewność....kim jestem i czego chcę.


Jednak za każdym razem kiedy tracę grunt pod nogami....jest we mnie wiara...że dam radę, cokolwiek by się stało. Jest jednak pewna rzecz, po ktorej nigdy nie mogłabym już się odnaleźć. Ale to przecież niemożliwe....to niemożliwe...


W takie dni jak dziś...kładę się na podłodze... w tle słychać smętną muzykę..otwieram nasz album ze zdjęciami....chcę choć myślami wrócić do tamtych chwil....
Zła pogoda....i wszystko inne, co wytrąca nas z rytmu.. co zabiera nam chęci do życia....wszystko to niech cholera jasna trafi !


Zamiast zdań, rzucamy do siebie pojedynczymi słowami...urwane z kontekstu..zmęczone..i zimne. Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić. To zdarzyło się ot tak. Nie przewidziałam tego...  Czuję się jakbym Cię straciła... I wiem przecież, że to nieprawda...łzy rozmazują mi obraz rzeczywistości.


Po raz pierwszy w życiu się boję. I czuję sie totalnie bezsilna. Nie wiem jak zatrzymać pędzący czas....
Nienawidzę chwil....kiedy widzę Twoje smutne oczy...wtedy nie wiem co zrobić... nie wiem jak Ci pomóc.... Gdybym tylko mogła....zabrałabym od Ciebie wszystkie smutki...nie ważne co by stało się ze mną... chciałabym ochronić Cię przez tym wszystkim co złe. Zrobiłabym dla Ciebie wszystko...


Przespać ten cholerny czas. Tak byłoby dobrze. Najgorsze jest to, że mam wrażenie, że to jeszcze nie koniec. A mnie tak bardzo Ciebie brakuje...tak bardzo brakuje mi siebie... co się dzieje ? Co z sobą przyniosła chłodna jesień ? Nic już nie rozumiem... nie wiem co mam robić...
Chyba tak ma być. Chyba musimy przez to przejść... nie wiem dlaczego.... ale tak chyba ma być.


Don't make me sad, don't make me cry
Sometimes love is not enough when the road gets tough
I don't know why...
Keep making me laugh,
Let's go get high
The road is long, we carry on
Try to have fun in the meantime

.tylko jedna


Wstyd mi. Okropnie się z tym czuję. Jak mogłam być tak egoistyczna. Jednak na samą myśl, że w jej głowie przez przypadek przeszłaby myśl ...nie ważne. Muszę się z tym  oswoić, że nie tylko moje oczy będę patrzyć na Ciebie porządliwie...że nie tylko ja będę chciała mieć Cię dla siebie. Do tej pory jeszcze czuję w sobie nieokreśloną złość i bezsilność. Najchętniej schowałabym Cię w torebce....miałabym Cię zawsze przy sobie. Pomiędzy kosmetyczką a notatkami z poetyki. Zdrowy rozsądek podpowiada mi jednak, że skrzywdziłabym Cię tym. Więc odganiam złe myśli i staram się zaakceptować to co powoli następuje. Nie sądziłam....naprawdę nie sądziłam, że tak zareaguję. Okropna zazdrośnica....
Znów stawiam na zaufanie i wierzę w to mocno, że tym razem się nie zawiodę. To strach przed samotnością mnie tak napędza...to myśl, że mogłabym stracić cały mój świat.....wszystko co kocham.. z czym wiążę nadzieję. Mały koniec świata .....

Bo miłość jest tylko jedna....



środa, 3 października 2012

. zaczynamy


Wróciłam. Jakieś 20 minut temu. Ale niedługo znów wracam. Na uczelnię. Dziekanat zalicziny rano. Nie było tak strasznie jak podejrzewałam. Przerwa wakacyjna wszystkim dobrze zrobiła. Do czasu ....
Dopijam resztki zimnej kawy. Może kolejna mała czarna ? ....


Dzis pierwszy dzień na uczelni. Jakoś nie cieszę się na to, że z ludzmi będę musiała rozmawiać..spowiadać się z tego co robiłam. Dziś nie mam ochoty na .... na ludzi. Już rano drażniły mnie spojerzenia ...oddechy ...szepty.


Wyjadę trochę wcześniej. Ostatnie zakupy przed sobotą. Później prosto na uczelnię. Mam nadzieję, że uda nam się przełożyć zajęcia. Nie usmiecha mi się siedzieć do 18...albo i dłużej...


Uwielbiam senne, mgłiste poranki. Smak kawy po przebudzeniu....makijaż na przemęczonej twarzy...zaszkolne oczy. Uwielbiam .



Dzień dobry wszystkim!  Dzień dobry miczut... :*
Zaczynamy II rok studiów.....

piątek, 28 września 2012

.przed południem

Jamnik jak zwykle przepędził sen. Wbił swoją podpalaną mordkę między poduszki i niuchał tak długo, aż całkowicie mnie z nich zrzucił. Zanurzyłam głowę pod wodę...nałożyłam na wilgotne jeszcze włosy odżywkę...po farbowaiu zawsze wyglądają kiepsko.... Zaraz mama wróci z zakupow, więc wypijemy razem pierwszą kawę, choć jej pewnie drugą.

Dodaję zdjęcia Eweliny. Sesja jednak wypaliła. W sumie to dobrze mi to zrobiło. Trochę lepiej się poczułam.....trochę bardziej siebie znalazłam ( o ile w ogóle siebie można zgubić ).





Dziś około południa jadę do miasta. Muszę znaleźć jeszcze kilka dodatków na październikowe wesele. A czas mnie goni, bo to już za tydzień. Później po zakupach ..udanych bądź nie lecę do pracy.....zrobię co mam zrobić i wracam do domku....

A teraz... jak już wczesniej pisałam .....kawka....

środa, 26 września 2012

.fotorelacja z poszukiwań jesieni

Wczoraj z miczutem, szukaliśmy jesieni w Częstochowie. W sumie to nie mieliśmy takiego zamiaru, ale tak jakoś wyszło. Myślę, że to ta ruda wiewiórka poddała nam taki pomysł.


I tak spacerując z miczutem , cyknęłam kilka zdjęć. Skoro zabrałam ze sobą aparat, to siłą rzeczy trzeba było go użyć :)



W zasadzie nie wiem ile czasu spędziliśmy z miczutkiem na specerze. Kto by z resztą patrzył na zegarek mając przy sobie osobę, z którą czas i tak płynie szybciej niż zwykle.



Mimo, że pogoda była słoneczna ( jak dziś z resztą ), to wcale nie było specjalnie ciepło. Powietrze z upływem minut stawało się coraz chłodniejsze.
Po spacerku, wylądowaliśmy tradycyjnie w allegro i opiliśmy pierwsze dni jesieni i ostatnie wakacji. Od poniedziałku...witaj uczelnio !




A dziś...jeśli tylko pogoda się nie zepsuje...o 17 ruszam na zdjęcia. W sumie to taka sesja próbna....ale zawsze coś. Głowa mnie trochę boli...i katar męczy od rana. Ale chyba to nie powód żeby się jakoś zamykać w domu.
No nic, uciekam ogarnąc pokój i przyszykować kosmetyki.... o 17 przychodzi Ewelina, trzeba ją jakoś podmalować do tych zdjęc.. uczesać.... Cała zabawa przede mną, więc trzymajcie kciuki, żeby nie spadła dziś ani jedna kropla deszczu ! Jak dobrze pójdzie, może dziś wieczorem uda mi się wstawić jakieś zdjęcia.

niedziela, 23 września 2012

.nie mam ochoty dziś oddychać

To co proste i wydawałoby się oczywiste, tu znajduje inny wymiar. Tu wszystko jest inne. Trudniejsze. I nikt przecież nie liczy, że cokolwiek przyjdzie mu z łatwością. Mam jednak zawsze nadzieję, że chociaż namiastkę normalności uda mi się w tym wszystkim odnaleźć. Żałosne. Jak dziecko...zawsze płaczę w poduszkę z żalem niewiadomo do kogo.
Czasami czuję się zmęczona. Tak, dziś tak własnie się czuję. Lustrzane odbicie nie pokazuje nic poza szarą twarzą....nijaką, wyblakłą. Nie mam ochoty dziś oddychać. Życie traci kolory z dnia na dzień. Chciałabym oddać swoje myśli komuś kto ukołysze je do snu. Daleko ode mnie.
Źle się czuję sama ze sobą. Przeglądam zdjęcia w poszukiwaniu siebie. Gdzies tam jestem...na karcie pamięci...w pamiętniku...w albumie ze zdjęciemu.Gdzieś tam jestem. Nie tu.
Beznadziejnie brakuje mi sił. Już nie dbam o to jakiego koloru będą moje paznokcie....nie stoję godzinami przed szafą planując w co ubiorę się jutro. Aparat już nie tak pewnie zamyka w drżących rękach ostatnie chwile lata.
Położe się spać. Tak, wiem wstałam zaledwie cztery godziny temu. Zawinę się w kołdrę...w miękkich poduszkach ułożę się do snu. Czy zasnę ? ...nie sądzę. Za każdym razem gdy zamykam oczy jakiś szalony wyścig ogarnia mnie całą. Znów jestem zmęczona....
Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Tu za gorąco...tu muzyka zbyt głośno i wścibskie spojrzenia ludzi mi bliskich. Nie wiem co mam robić.
Przyziemne sprawy nie dają mi spokoju. Ach jakie to głupie ! Jakie to proste ! Powiedziałby ktoś ...
Przyzmenie sprawy....tak proste i głupie .... a jednak. Zabiły.


sobota, 22 września 2012

.myśli nieznajome

Coś męczy mnie i drażni, goni myśli w głowie. Nie mogę spać. Za każdym razem kiedy gaszę światło, zaczyna się gonitwa myśli nienajomych.





środa, 19 września 2012

.wildest moments



Kiss me hard before you go
Summertime sadness
I just wanted you to know
That baby you're the best


Myśli płyną wolno... jak zwykle mieszają się...mylą...uciekają. Spokojna. Dziwnie spokojna jestem, jednak nie do końca. Coś we mnie chce wyrwać się na zewnątrz. Czuję w sobie coś dziwnego...jakaś eneria...szczęście...radość. Trudno to nazwać. Jednak sprawia mi to przyjemność. Zawsze kiedy myślę o Tobie. W zatłoczonym pks....na ulicy...na uczelni...wszędzie jestes ze mną myślami....


Naprawdę sie cieszę, że jesteś. I okropne jest to, że nie ma słow na to by opisać Ci jak bardzo mi na Tobie zależy. Tak mi się zdaje...., że jednak miłość istnieje. I odkąd mam tę pewność, chcę chronić to co między nami....im więcej mam Ciebie tym bardziej boję się, że mogę to wszystko stracić. Im bardziej Cię kocham tym bardziej boję się , że cos pójdzie źle. Jednak na razie trzymasz mnie za rękę...wciąż tu jesteś.


Żaden związek nie przewiduje upadku już na samym starcie. Nikt nie planuje rozstań ... rozwodów ,nienawiści. Wszystko zaczyna się tak samo. Zauroczenie i miłość. Chwile szczęścia...wzloty i upadki.... Niektórzy upadają już na dobre.....
Przeraża mnie myśl, że mogłabym straciś to co teraz wydaje mi się całym moim światem. I przyznaję, że boję się tego wszystkiego....bo przecież nikt nie może mi obiecać happy end'u. Nikt.... Choć chciałabym wierzyć, że Ty ...że my nie skończymy jak oni. Że nam się uda.
I nie miej mi tego za złe kochanie...że im bardziej Cię kocham tym bardziej się boję. Ale poddaje się temu wszystkiemu, bo czuję, że muszę iść tą drogą...z Tobą.


Nie mogę zrozumieć, jak z miłości można przejść do nienawiści....Zastanawiam się co musiałabym zrobić, żebyś przestał mnie kochać....co musiałbyś zrobić Ty, żebym nie chciała Cię już znać. Wszystko wydaje się niczym przy tym jak bardzo Cię kocham.... Nie wiem...nie znam rzeczy, której nie mogłabym Ci wybaczyć...jak bardzo musiałbyś przestać być sobą, żebym przestała poznawać tego, którego pokochałam.... Nie wiem co musiało by się stać..... Tym bardziej mnie to wszystko przeraża.

" z miłości leczy tylko śmierć "

niedziela, 16 września 2012

. marchewkowe

Nie wiedziałam co z sobą zrobić więc zrobiłam ciacho marchewkowe ! Czekam teraz na dziuba ...mały spacerek, a później ciacho ! :)