czwartek, 24 lipca 2014

.NIEczłowiek

Nienawidzę ludzi. Pieprzonych aktorów, co to by chcieli być kimś lepszym niż tylko kupą bezsensownie wegetującego mięsa. Im więcej ludzi spotykam, tym bardziej wstydzę się, że jestem jedną z nich. 
Firmowe ubrania, wycieczki tu i tam.... rozrywka i odpoczynek... alkohol...zakupy.... nic więcej. Pomiędzy tym wszystkim jeszcze kilka głupich spraw - bezsensownych. 
Ze wszystkich gatunków jakie żyją, to właśnie człowiek jest najgorszy. Potrafi bezpodstawnie czynić krzywdę i zło. Skazuje na cierpienie inne gatunki w imię własnej wygody. 
Nienawidzę mężczyzn, którzy stroszą piórka, a tak naprawdę nie mają nic do zaoferowania. Ci wszyscy herosi i niby mężczyźni naprawdę nie istnieją. Dziś faceci się słabi ... kręci się im w głowach i nie mają w sobie za grosz samodyscypliny. Brzydzę się nimi wszystkimi .... brzydzę się tą całą szopką. A kobiety ... wcale nie są lepsze.... z długimi na kilka centymetrów tipsami są beznadziejnie nieużyteczne. W przykrótkich spódniczkach i cyckami na wierzchu afiszują swą niby kobiecość. Odrażające.... by tak bardzo się poniżać.
Chciałabym poznać kogoś kto ma w sobie siłę, kto naprawdę żyje i realnie myśli o wszystkim. Kogoś, kto wie kim jest i wie czego chcę. To musi być chyba jakiś NIEczłowiek.

poniedziałek, 21 lipca 2014

. zatracam się



Paznokcie pomalowałam na seledynowy kolor. Zjadłam cała tabliczkę bakaliowej czekolady. Wypiłam kawę i dwie szklanki wody. Na śniadanie jajecznica z dwóch jajek i kromka chleba wieloziarnistego. 
Słońce nagrzewa szare betonowe balkony i rozmiękcza asfaltowe ulice. Wczoraj wracając z pracy widziałam, jak cienkie obcasy pewnej pani zapadały się pod jej ciężarem w rozgrzanym asfalcie. A ja kroczyłam za nią, depcząc małe dziurki w drodze. Jak dawno nie miałam na sobie takich butów.... jak dawno nie czułam się zwyczajnie kobieco.

Każdego dnia staram się naprawiać swój świat. Jednak widzę jak w tym wszystkim znów się zatracam. Cóż z tego, że wszystko powoli się układa - pozornie może tylko - gdy ja siebie sama naprawić naprawić nie mogę. Jestem jak książka, która leży na półce, której nikt nie chce czytać, na której tylko kurz znajduje wytchnienie.

Zastanawiam się po co są marzenia i pragnienia. Żadne z tych moich, skrytych głęboko we mnie, nigdy się nie spełniło. Więc po co w ogóle coś takiego, co tylko łudzi i dekoncentruje....coś co sprawia, że jestem niezadowolona. Nie powiem tego głośno, nie zdradzę ani jednego swojego pragnienia. To by nie miało sensu. Ktoś kto mnie zna...ktoś kto mnie rozumie, powinien o tym wiedzieć.

Wciąż do czegoś ślepo dążę. Wciąż zbieram....składuję...odkładam.... ale po co ..... dla kogo..... sama już nie wiem. Wciąż jestem zagubiona... od tak dawna..... chyba już nigdy nie poczuję pewności, że coś ma jakiś sens.



wtorek, 15 lipca 2014

. tylko cienie po mnie samej





Znów życie zmieniło bieg. Kolejny zwrot zdarzeń, kolejna zmiana planów. Może i dobrze. Może dobrze, że właśnie tak się stało. Znów jednak poczekam zanim się o tym przekonam. Niepewny kontur wakacyjnych planów zdaje się oddalać coraz bardziej.
Wracam do znanych mi myśli, śnię sprawdzone scenariusze. Wszystko to, by móc jakoś funkcjonować. Zupełnie nie potrafię się odnaleźć.

wtorek, 8 lipca 2014

. niedoścignione marzenie

Wszystko straciło swój sens ... ostatecznie wszystko stało się szare, bez wyrazu. Nie pamiętam już kiedy naprawdę się cieszyłam. Nie potrafię nadal określić czego mi trzeba i czego oczkuję od życia. 
Jutro obrona dyplomu.... a jakoś nie czuję się ani zdenerwowana.... ani zaniepokojona. Jakby nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Czasami mam wrażenie, jakbym przestała czuć. Wszystko robię mechanicznie - bez emocji i uczuć. Całkowicie zatraciłam się w sobie i nie potrafię odnaleźć dawnej drogi. Z dnia na dzień coraz bardziej mi obojętne - wszystko ..... Kiedyś jeszcze się martwiłam ... kiedyś się starałam.... A teraz patrzę na wszystko ze spokojem jakby w ogóle mnie nie dotyczyło, jakbym przyglądała się temu z obojętnej odległości.
To czego chcę staje się poza moim zasięgiem. Jak zwykle z resztą..... a jeśli już dostaję to na co czekałam to zawsze z nawiązką czegoś złego. 
Zliczam tylko chwile, których nie chce pamiętać a jednak wieczorem przed snem wpełzają pod zmęczone powieki. Każdego razu gdy zamykam oczy, przeżywam na nowo te najgorsze chwile ... te wszystkie, które jeszcze są w stanie obudzić we mnie uczucia - te przykre i negatywne.
Przeglądam piękne suknie ślubne, których nigdy nawet nie przymierzę. Oglądam projekty mieszkań, obok których nigdy nawet nie przejdę. Patrzę na zdjęcia znajomych, szczęśliwych i uśmiechniętych .... patrzę bo sama nie potrafię taka być. I tak ciągle wszystko opiera się na patrzeniu... na niedoścignionym marzeniu ....
I to nie prawda, że marzenia się spełniają. Z roku na rok jest coraz gorzej. Nie stało się nic czego bym pragnęła. To wszystko jest tylko we mnie.... i nigdy chyba poza mnie nie wyjdzie.