czwartek, 30 czerwca 2011

.upadam

To miał być jeden z tych szczęśliwszych dni w moim życiu. Jednak nie jest. Znów tysiące myśli zalewają moją głowę. Cisza. Brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Czuję, że to co dotychczas udało mi się poukładać rozsypuje się na moich oczach..nie mogę się ruszyć. Wszystko upada...Zaczynam od nowa. Wszystko tak nowe i nieznane. Kolejny raz boje się budzić, wstawać z łózka....nie potrafię już walczyć z tym wszystkim. To nie powinno tak wyglądać. Nie powinnam teraz być tutaj sama. Dlaczego stało się tak, że to ja muszę o wszystko walczyć, dbać o każdy nowy dzień. Brakuje mi tego... tego od zawsze mi brakowało...spokoju. Jutro obudzę się bardziej niespokojna niż wczoraj. Dziś...jeszcze dziś znów sama nie mogąc na siebie patrzeć żałośnie płakać będę...za czymś czego nigdy nie dogonię. Za czymś czego nigdy nie miałam. Nie wiem kogo mam winić za to, wszystko.. nie wiem czy ktoś w ogóle jest winny...Czarne myśli tańczą w mojej głowie kusząc tak głośno wołając by tylko je spełnić..NIE ! jest jeszcze tyle miejsc do zobaczenia, jest tyle rzeczy do zrobienia.. to jeszcze nie pora. Choć czuję , że dziś brak mi sił...bezsprzecznie upadam. Nie próbuj mnie łapać. Muszę upaść. Sięgnąć dna, by móc się podnieść;. Tak wiem, będzie bolało...ale nic nie przychodzi łatwo. Sama z sobą muszę trochę pobyć, zrozumieć czego chcę. Musze zrobić plan. Plan doskonały, jak nie dać się temu wszystkiemu. Jak dalej żyć....

środa, 29 czerwca 2011

.kolorowe parasole zamykają niebo

Wracając dziś do domu zauważyłam, że ludzie boją się deszczu. Pośpiesznie ukrywają się przed nim na przystankach, pod drzewami...kolorowe parasole zamykają niebo. Ale w sumie, nie oceniać i krytykować mnie czego i kto się boi. Sama mam wiele takich rzeczy, które sprawiają, że chcę się ukryć (nie koniecznie pod parasolem ;p). Jutro ważny dzień i jedna z tych rzeczy o które się boję. Jutro dostanę wyniki matur. Złe przeczucie nie opuszcza mnie na krok. Jednak chcę wierzyć, że będzie dobrze. Dobrze, że są ze mną moje anioły. Inaczej dawno bym już zwariowała.
Za oknem pogoda straszy i wpycha do domu. Ciągle pada deszcz a coraz co głośniejsze nawoływania nadchodzącej burzy przyprawiają mnie o gęsią skórkę(nie będę pisać gdzie..). Może jednak się wypogodzi..?! Pojeździłabym po smutnych kałużach moim rozwalającym się kochanym rowerkiem. Slalomem pomiędzy ślimakami na chodniku bym jechała....
Dzisiejsze przedpołudnie całkiem spontaniczne. Przyjemnie. Spotkaliśmy się na kilka chwil, by znów w drodze do domu uspokajać swoje rozedrgane myśli: "ten czas zbyt szybko płynie, chwilo trwaj !!!" . Jednak to co dobre szybko się kończy. Nie chciałabym jednak znać tej zasady względem nas. Nie chciałabym bardzo...Może dzisiejszy dzień będzie tym przełomowym. Może uda mi się przełamać panującą ciszę. Trochę męczące już jest bycie tylko cieniem... co ja mówię ! powietrzem. Cień czasami się zauważa... Ale nauczyłam się ostatnio jednego: muszę być dobrej myśli. Tylko co z tą matematyką.... :(
Deszcz nie ustępuje. A niech sobie pada. I tak wyjdę na spacer. Muszę zrobić coś szalonego. Myślę, że spacer w burzowy wieczór będzie wystarczająco niebezpieczny...może nie będę musiała oglądać wyników matur ?!   ..tak wiem, wiem co sobie myślicie... -głupia
Myśli leniwie przelewają się przez moja głowę. Może trochę bałaganu zostawiają po sobie, może budzą niepokój... ale myśli są tylko myślami. Chyba dosyć trochę mam zgrywania się z całym światem. Jak to bardzo niezależna jestem, nie chce już pokazywać. Chyba na chwile chciałabym zatrzymać się całkowicie bezsilna i bezbronna, poddać się mu i zwyczajnie poczuć bezpiecznie, tylko z nim i dla niego...

wtorek, 28 czerwca 2011

3 in1 albo i więcej...

Jak zwykle w domu burzowo. Atmosfera tak gorrąca, że coraz trudniej mi tu oddychać. Dlatego wymykam się tylko kiedy nadarza się okazja. Okazja by zniknąć. Znów w głowie, plan ucieczki doskonałej i wyprowadzki miotają się bezwstydnie. Ale nie zabronię im tego. Nikt tego nie zrobi. Ja mogę zrealizować jedną myśl, poddać się jej całkowicie. Jednak w rzeczywistości nic nie jest takie proste jak się wydaje...

Dzień sądu ostatecznego okazał się jednak tym, którego nigdy nie zapomnę. Uciec przed całym światem chciałam i się nawet udało. Większość "moich" wiedziała, że nie przepadam za tym dniem, więc z góry dała mi spokój. Tylko jeden natrętny wielbiciel nie dał mi spokoju! I chwała mu za to ! Choć jeden dzień w roku powinien być wyjątkowy. Ten był. Nie chcę opisywać tutaj wszystkiego co się wydarzyło. Myślę, że pamiętać będziemy oboje te kilka godzin. Niezwykłych tak i magicznych. Dziękuję Kochanie ! :*

Niebawem wyniki matur. Na samą myśl robi mi się słabo. Nie mam wcale ochoty oglądać tych wszystkich "twarzyczek", jeszcze raz. Nie ! Na takie atrakcje wakacyjne się nie pisałam !
...żeby było 30 % z maty !


Czas sobie biegnie, jednak nie ucieka bezmyślnie gdzieś w niepamięć. Ostatnie dni czy tygodnie zapisują się w pamięci. Wrażenie mam, że zaczął się z ostatnim dzwonkiem w szkole najlepszy mój czas. Może trochę samotnie to wszystko się zaczęło, ale na dobrą sprawę, zawsze tak było. Tylko pojedyncze aniołki pilnowały mnie tutaj na ziemi i trzymały za rękę, kiedy było naprawdę źle. Teraz też tutaj są. Znów ze mną. Do kolekcji mam nowego anioła. Choć w sumie ten jest tylko mój osobisty anioł stróż. Przy nim tylko mogę spokojnie zasypiać i budzić się, przy nim tylko moje myśli płyną tak spokojnie. Z dala od problemów i zgiełku- tylko z nim. Coraz częściej budzę się z przeświadczeniem, że to on jest tym z którym rozpocznę pisać nowy rozdział w moim życiu. Jakby przystankiem na mojej drodze jest on. Mam nadzieję, że dalej pójdziemy razem. Może na początku zbyt szybko się poddałam, może chciałam od razu mieć wszystko lub nic. Warto było jednak poczekać te kilka chwil, by teraz patrząc w jego oczy wiedzieć szczęśliwą siebie. Boje się jednak czasami, że w tym swoim szczęściu przeoczę sekundy jego niepewności. Jestem jednak dobrej myśli. Bo chcę tym razem wygrać....


środa, 22 czerwca 2011

.pół żartem, pół serio : wycieczka do lasu

Żeby przerwać "ciszę domowego spokoju" wybrałam się na spacer. Do lasu konkretnie. Czuję, że Łucja będzie dumna ze mnie czytając ten wpis( no może poza przygodą z żuczkiem) . Będąc już w lesie miałam nadzieję na spotkanie z tamtejszymi mieszkańcami dlatego też zabrałam aparat, żeby uwiecznić te chwile. I nie myliłam się!  Na pierwszy ogień wyszły mi żaby. Tak te wstrętne, choć dziś nie oślizgłe jakoś -żaby. Kumkały chaotycznie i patrzyły na mnie swoimi ślepiami! Nie robiłam im zdjęć, bo to żadna nowość..więc weszłam głębiej w las. I tak weszłam, że straciłam poczucie orientacji i zwyczajnie się zgubiłam. Sama w lesie z aparatem wyglądałam na niezły kąsek dla jakiegoś zboczeńca albo złodzieja !!! Ale stwierdziłam, że nie mam już nic do stracenia i coraz to bardziej zanurzałam się w las. W krzakach co chwila słyszałam jakieś szelesty uciekających zwierzaków. Starałam się zachowywać bardzo cicho, żeby to nie zwracać na siebie zbytniej uwagi....chociaż spotkanie ze zboczeńcem mogłoby wyrwać mnie z monotonii dnia ! Tak czy siak spotkałam na ścieżce żuka, którego przez kilka minut patyczkiem męczyłam. No co za franca z niego była ciągle tylko wywracał się na grzbiet i tak jakby chciał mi pokazać że ma mnie w... odwłoku ! Odpuściłam już biedakowi, bo w krzakach nieopodal coś nagle zaczęło się poruszać. Co ja piernicze.. jakby drzewo runęło nie ziemię czy coś! Skoczyłam do góry przestraszona a przed moimi oczami przebiegło stado cudnych sarenek ! Nie byłabym sobą gdybym stała i tylko przyglądała się bezczynnie. Pobiegłam za nimi ! W końcu zgubiłam je bo co cztery kopytka to nie moje dwie nogi. Ale udało mi się złapać taką jedną sztukę jak uciekała ! Jestem z siebie dumna ! W tej pogodni całkowicie straciłam rachubę gdzie mogę być. Szłam za głosem...samochodów. W końcu wyszłam na jakąś trasę.. jak okazało się całkiem niedaleko domu. Wróciłam więc zadowolona z wypadu. Cały leśny maraton zabrał mi trzy godziny ! Tak czy siak były to najprzyjemniejsze trzy godziny w ostatnim czasie ....

A tutaj specjalnie dodaję focisze ! :..

*Taniec bzyko-komarów*


*uciekająca sarna młoda*


wtorek, 21 czerwca 2011

.to przecież nie ja

Zdaje się, że stoję znów nad przepaścią, a upadek będzie bardzo bolesny tym razem. Jakby na rozdrożu początku z końcem. Co robić dalej...? Zawładnęła mną pustka. Zwyczajnie cicho zrobiło się w mojej głowie. Myśli uleciały gdzieś ku niebu a ja zostałam z niczym... z samą sobą tak żałośnie beznadziejną. Słowa nie znaczą już nic. Z resztą nigdy dla mnie nie znaczyły więcej niż minimum. Nie potrafię wierzyć w piękne formułki o miłości czy zapewnienia i nieskończonej wierności. Tonę teraz w tych wszystkich obietnicach. To tylko głupie słowa, nie znaczące nic. Jak dla mnie milczeć mógłby cały świat. To co robimy ma największe znaczenie i tylko w to co zobaczę jestem w stanie uwierzyć. Cicho zrobiło się nagle. Cicho lecz nie zimno, jak to przeważnie bywa. Umknęło mi coś po drodze. Coś zgubiłam. Nie ma w tym wszystkim emocji. Tak wyblakłe i wątłe są moje dni, że muszę coś zmienić. Inaczej zatracę się w tym bez opamiętania. Gdzie to szaleństwo, ekscytacja ?! Gdzie ciągła pogoń za nieuchwytnym ?! Czuję jakbym powoli zasypiała, żegnała się z tym co nieprzewidywalne. Właśnie ! Nieprzewidywalne ! Niech wreszcie coś mnie wyrwie z tej monotonii, bo oszaleję od ciągłego spania ! Zaskocz mnie kimkolwiek jesteś ... ! Napisz, zadzwoń, przyjedź !
Już czas. Najwyższy czas by skończyć z tym co do tej pory. Nie mogę dłużej patrzeć jak upadam. To przecież nie ja.


poniedziałek, 20 czerwca 2011

.beztrosko

Kawa z trzech łyżeczek, kilka krówek na dobry początek i niezastąpione Ania Dąbrowska i Blue Cafe w tle. To tylko tyle a zarazem aż tyle, bym mogła na nowo wrócić do gry. Może jeszcze nie do końca pewnie się czuję, ale zdecydowanie jest mi lepiej niż wczoraj. Przedpołudnie spędziłam w łóżku. Przespałam beztrosko tyle czasu, że sama w tym momencie się sobie dziwię. Ale chyba na dobre wyszło mi to leniuchowanie... zebrałam myśli i siły, na nowy początek. Może nie do końca sprecyzowane mam swoje plany, ale pewności siebie zaczynam nabierać z każdą sekundą. Dodam jeszcze, że zaczęłam słodzić herbatę ! O tak całe dwie łyżeczki zabójczego cukru ! :) Coraz mniej zasad a więcej spontaniczności i zabawy. Nie chcę teraz dbać o to, co ludzie pomyślą. Nie zamierzam być poważna. Na to mam jeszcze czas !
Zbliża się dzień sądu ostatecznego ...urodziny ! Tylko nie to. Gdybym mogła zaszyłabym się gdzieś na ten czas z dala od wszystkich milusińskich. I pewnie tak zrobię. Wyłączę telefon, zamknę się w pokoju i samotnie zdmuchnę świeczkę wymawiając to samo życzenie co każdego roku. Nie znoszę tych słodkich życzeń i przereklamowanych uśmiechów.
Nie znoszę 26 czerwca ....

Obiecałam więc dodam kilka zdjęć z sesji i jedną z piosenek dzięki której ruszyłam swoje szanowne trzy litery do góry :)





*na zdjęciach : Kinga

niedziela, 19 czerwca 2011

.bez zbędnych pytań

Tak bardzo zmęczona jestem byciem tutaj. Powietrze ciężkie od słów, które bezmyślnie rzucone z dnia na dzień sprawiają, że staję się tą którą być nie chcę. Coraz trudniej mi wstawać z łóżka z nadzieją, że może akurat to dziś będzie lepiej. Nie wiem co powinnam zrobić. Ucieczka znów przysłania mi wszystko inne. Sama już nie wiem. Może to jedyne dobre rozwiązanie. Nie mam już siły uśmiechać się i udawać, że wszystko jest OK. Jednak gdzie mogłabym zatrzymać się i zebrać myśli.... Skoro dom, który powinien być azylem nim nie jest. Coraz częściej najdrobniejsze rzeczy wyprowadzają mnie z równowagi. Znów ten stan ! To znów się powtarza, jak zły sen nie chce odejść ! Wydawało mi się, że dam sobie radę... jak zawsze. Jednak teraz czuję ,że coraz słabsza jestem. Zagubiona i bezsilna. Może zdarzy się coś co przywróci mi wiarę i siłę by dalej walczyć....
Nie mam innego wyjścia, przynajmniej tak sądzę. Muszę na jakiś czas zostać sama. Może nie całkowicie sama, bo będę potrzebować kogoś, kto mi pomoże zebrać się w sobie. Jednak z dala od tych złowrogich spojrzeń. Gdzieś gdzie będę mogła poczuć się wolna, tak nowa i nieodgadniona. Chcę znaleźć miejsce,gdzie bez zbędnych pytań, bez słów będę mogła być. Po prostu być....
Czasami nachodzą mnie myśli. Tak straszne i okrutne, że nie wypowiedziałabym ich nigdy na głos z obawy, że mogłyby się spełnić. Jednak finisz ich jest tak prosty i łatwy. Jestem tylko ja. Tylko ja sama, bez przeszłości, Jak czysta kartka papieru ...

sobota, 18 czerwca 2011

.mozaika

Wczorajszy dzień myślę, że był całkiem udany. Musical całkiem spontanicznie zakończył się powodzeniem. Zaraz po nim, wybraliśmy się do pobliskiej pizzerii. Szczerze mówiąc nie bałam się jakoś tego spotkania. Po prostu byłam pewna,że wszystko będzie dobrze. Czy było?! Sama nie wiem...chyba nie chciałam, żeby do końca tak to wyglądało. Ale trudno stało się i już nie cofnę czasu. Jednak może to postawiło mnie w całkiem innym świetle, zarówno w swoich jak i innych oczach. Jednak zdarzył się moment, za który oddałabym teraz wszystko by tylko się powtórzył. Te ułamki sekund były najcudowniejsze...

dlatego dodaję akurat tę piosenkę :

Chyba sama jeszcze nie wiem, jak to ma wyglądać. Jak wyglądać mamy "MY". Z jednej strony potrzebuję stabilizacji, jednak monotonny ciąg wydarzeń zaczynie mnie w końcu nudzić. Więc czego tak naprawdę chcę ..?! dobre pytanie. Odpowiedzi brak. Nie potrafię określić tego, co sprawi, że będę szczęśliwa i spokojna o następny dzień. Wszystko jak mozaika rozmywa się w mojej głowie tworząc niewyraźny obraz. Jednak warto jest układać wszystko w jedną całość dla takich chwil jak wczoraj. Szkoda, że tak krótkich i ulotnych....

***
Nie może być tak pięknie i kolorowo. Nie może. Dlatego dla odmiany, (a raczej już dla zasady) dzisiejsza próba nie mogła się odbyć. Nie wnikam już nawet dlaczego. Każdy powód wyda mi się zbyt banalny. Gdzie tu jakiekolwiek poczucie odpowiedzialności ?! Tak, dobrze już wiem ile czyje słowo znaczy. Tyle co nic.. a może i mniej. Wydawało mi się, że pracuję, z ludźmi, którzy mają choć trochę rozsądku w głowie. Tak bardzo się pomyliłam. Może teraz niesprawiedliwa jestem w tym co tutaj pisze, jednak mam swoje powody. Słuszne myślę...skoro decydujemy się na jakiekolwiek działanie i dajemy słowo, co do realizacji celu, myślę, że decyzja ta powinna być przemyślana. Dokładnie przemyślana, czy damy radę przygotować się odpowiednio, tak by pokazać to na co nas stać, a nie całkowita odwrotność naszego zamiaru.... szkoda tutaj moich słów, w ogóle szkoda mi samej siebie, że znów się tak tym denerwuję... pieprzyć to !


czwartek, 16 czerwca 2011

.bez wyrazu

Od czego by tu zacząć...może od tego, że wszystko się spieprzyło. Tak to dobry temat na początek !!! Ach moja głowa... tak strasznie boli. Ale wracając...wszystko się spieprzyło!!! Rozłożyłam się konkretnie i wszystko bez wyjątków mnie boli, mam gorączkę i nie mam siły ruszyć nawet ręką. Beznadzieja jednym słowem. Tak strasznie nienawidzę tego stanu. Bezsilności.. bo co mam zrobić do cholery ?! Skoro leki nie pomagają, leżenie dupą do góry pod kocem tez nie...trzeba czekać. Nienawidzę czekać !!!!! Jestem zła. Nie ! Jestem wściekła ! Na wszystko wokół, że znów staje przeciw mnie ! Cholera jasna by to trafiła !!!! Nic nie mogę zrobić.. tylko żałośnie miotać się po domu wyzywając wszystkich po kolei. Wcale nie jest dobrze. Jednak nie jest też źle. Jest tak nijak. Tak bez wyrazu... Wszystko zlało się w jedną mdłą całość. Nic już mnie nie zaskakuje. Nawet ja sama stałam się taka...nijaka. Może to wszystko przez to pieprzone przeziębienie. Może tak, może nie.
Wiecie co odechciało mi się nawet pisać ...



(może uda Ci się "naprawić mnie")

wtorek, 14 czerwca 2011

.z miodem

Coś niewyraźnie się czuję. Zgodnie z radą z reklamy powinnam wziąć rutinoscorbin, który niebywale szybko postawiłby mnie na nogi. Jednak nic nie jest tak proste jak się wydaje. Od kilku dni łykam jakieś witaminy i robię wszystko, żeby tylko zebrać siły. Wszystko na nic. Codziennie budzę się coraz bardziej słaba. Zrobiłam sobie przed chwilą herbatkę z miodem, mam nadzieję, że trochę pomoże. Przynajmniej liczę na to, że będę w stanie coś jutro zaśpiewać na próbie. Poza tym niebawem kolejny Shrek...odechciewa mi się jakoś tego wszystkiego....
Jutro zapowiada się ciekawy ale męczący dzień. Mam nadzieję, że pogoda będzie w sam raz. To znaczy nie zbyt gorąco musi być, ale żeby też nie było zimno. Od rana z Kingą pracujemy nad zdjęciami, tzn Kinga będzie się wyginać i modelować przed obiektywem, ja tylko uwiecznię te momenty. Oczywiście tradycyjnie dodam kilka fotek, jak tylko będą się nadawać. Zaraz po zdjęciach jadę do babci zostawić statyw, aparat i inne duperele, wezmę szybki prysznic..może zjem coś w miedzy czasie?!-zastanowię się jeszcze...Później wsiadam w pociąg i leniwym tempem przenoszę się do muzycznego Myszkowa, z dala od codziennych spraw. Tam na kilka chwil zapomnę się, by znów wieczorem móc wrócić do szarej codzienności. Może nie tyle co na próbę, co na spotkanie z Nim się cieszę. Nie chce już pisać mu cięgle sms'ów, jak to bardzo mi jego brakuje, jak mi na Nim zależy. To nie to samo, kiedy mogę zajrzeć w jego oczy i zobaczyć ten leniwy stan ducha ! bezcenne ! Jutro bez słów po prostu, chce z Nim być. Tak zwyczajnie, najprościej przytulić się, nie tłumacząc jak bardzo go kocham....

...właśnie skończyła mi się herbata




poniedziałek, 13 czerwca 2011

.huśtawka

Ostatnie dni były koszmarne. Najchętniej wymazałabym je z pamięci. Niestety. Nie ma takiej możliwości. Jak cień włóczyłam się po domu. Jeżeli nawet udało się komuś wyciągnąć mnie poza teren własnego podwórka, nie były to najlepsze chwile spędzone ze mną. Huśtawka nastrojów jak szybko przyszła tak niespodziewanie szybko się rozmyła. Dziś dwie mocne kawy i jego telefon z samego rana były wystarczająco motywujące, by wstać z łóżka przed godziną 10,00 ubrać się i wyjść z domu. Zebrałam myśli w jedną sensowną całość i zabrałam się do konkretnej roboty. Szykują się w najbliższym czasie bardzo ciekawe dni a raczej wieczory. Jeśli wszystko pójdzie jak trzeba może uda się mi odzyskać trochę pewności siebie. Na razie chowam się jeszcze w cieniu, boję się jak kiedyś pewnie postawić pierwszy krok. Ale mam nadzieję( jak zawsze z resztą), że w końcu się uda. Mam przy sobie ludzi na których mogę liczyć. Nie jestem sama, więc nie muszę się bać, że sobie nie poradzę. Wiem, wiem, że czasami bywam nieznośna i macie ochotę zwyczajnie mnie opierdzielić nie zostawiając na mnie suchej nitki. Ale myślę, że właśnie czasami tego potrzebuję by zejść na ziemię. Dodatkowo czas mnie goni. Terminy nakładają się i powoli zaczyna mnie to przerastać. Jestem teraz w tym momencie, w którym nie wiem co powinnam zrobić. Musze wybrać kierunek studiów a przede wszystkim miejsce gdzie będę się uczyć. Miało być tak łatwo i pięknie. Miałam być niezależna. Miałam być tą co zrobi wszystko co będzie chciała. Jednak wszystko okazało się bardziej skomplikowane niż wydawać by się mogło. Nie wiem co robić. Musze podjąć decyzję dobrą przede wszystkim dla mnie, ale także dla moich bliskich. Łatwo mi było mówić jakiś czas temu, że zostawię to wszystko. Teraz zależna od tego wszystkiego nie potrafię wybrać...


sobota, 11 czerwca 2011

.przepraszam

Jest chwila by napisać kilka słów. Myślę, że to dobre miejsce by opisać to co czuję i czego się boję. Tutaj mogę być szczera wiedząc, że i tak to przeczytasz. Tutaj nie widzę Twoich smutnych oczu ślepo wpatrzonych we mnie. Tak bardzo chciałabym ,żebyś wiedział, żebyś miał pewność.
Nieobecna i zimna. Tak to był ten moment kiedy szliśmy na pociąg. Nawet jak siedzieliśmy i czekaliśmy aż nadjedzie. Wtedy też byłam dość chłodna. Tak bardzo wtedy bałam się, że w Twojej głowie zrodzi się myśl, że mogłabym celowo chcieć Cię zranić. Nawet nie wiesz jak bardzo źle jest mi z tym, co dziś zrobiłam. Ale na nic tu moje piękne metafory. Słowa pofrunęły na wietrze i pewnie zabolały, choć przez chwilę. Ze świadomością, że zranić Cię mogłam wracałam do domu, zamyślona i nieobecna. Tym razem sama. W innym przypadku nie poświęciłabym ani sekundy na rozmyślanie czy ten ktoś jest teraz smutny czy zły. Jednak w Twoim przypadku jest inaczej. I nie chcę już dłużej siebie oszukiwać.Stałeś mi się bardzo bliski. Nieśmiałe myśli uciekają w przyszłość- z Tobą. Nie chcę dłużej wmawiać sobie, że to coś nietrwałego i głupiego. Za dobrze siebie znam. Dłużej nie chcę już grać. Postawić chcę ten jeden raz wszystko na jedną kartę. Trochę zagubiona w tym wszystkim i przestraszona jestem , jak małe dziewczynka czuję się teraz. Ale to mija, za każdym razem kiedy dzwonisz, piszesz..kiedy się widzimy. Potrzebuję Ciebie w takie dni jak dziś. Podłe i bezsensowne. Potrzebuję Ciebie bardziej. Bez słów przytuliłbyś mnie trzymając moją dłoń. Tak, bezpiecznie czułabym się w Twoich ramionach. Tylko z Tobą jestem spokojna.

.jeszcze raz przepraszam
.wybacz

czwartek, 9 czerwca 2011

.kolorowe

Nie dobrze. Za oknem ponura aura, deszcz co chwila obija się o szyby zakłócając mój spokój. Ja sama nie lepiej wyglądam a co do samopoczucia też raczej nie jest najlepiej. Czuję się tak jakbym miała być chora. Głowa niby nie boli ale jest tak ciężka , ze wydaje mi się jakbym była na wielkim kacu. Moralnym chyba....
Sama w sobie jakaś niewyspana i nie do życia. Dodatkowo tracę głos. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Dziś mało co już mówię. Co jest do cholery ?! Co się dzieje !?... widocznie nie może być tak pięknie. Coś znów musi się spieprzyć. Zaraz jak wstałam połknęłam kilka kolorowych tabletek. Nie dopuszczę do tego, żeby zachorować. Nienawidzę leżenia w łóżku z gorączką i bolącym gardłem... o nie ! Jednak nie czuję się najlepiej. Mam nadzieję, że przejdzie mi po tych kolorowych,. Przeważnie pomagają.... :(


wtorek, 7 czerwca 2011

.tak mogłoby być

Tak naprawdę nie wiem co powinnam tutaj napisać. Ostatnio dość dużo się działo, ale nie mam najmniejszej ochoty do tego wracać. Być może znów uciekam, i odcinam się od tego co było, ale żyć przeszłością nie zamierzam....
Dość dziwnie zaczął się dzisiejszy dzień. Wstałam o godzinie 12,00 bez bólu głowy, jak to bywa w moim przypadku po pobudce o tej porze. Bez zbędnych słów czy rozmyślań założyłam na siebie pierwsze lepsze ubranie i zaczęłam sprzątać. Ponad trzy godziny zajęło mi "sprzątanie" pokoju, ale było warto, muszę przyznać. Teraz wszystko ładnie błyszczy i wygląda jak należy. Wreszcie mogę dojść z łózka do drzwi nie patrząc pod nogi ! Sukces ! ;) Małą rewolucją przeprowadziłam, tzn wszystkie książki i podręczniki schowałam tak by już na nie nie patrzeć. Teraz półki świecą pustkami...jednak nie jest mi jakoś smutno z tego powodu ;)
Nie sądzę jednak by ktoś byłby zainteresowany tym, jak przebiegało sprzątanie mojego pokoju, więc zmieńmy  temat na bardziej interesujący. Małymi krokami przyzwyczajam się do nowej sytuacji, do tego, że mam kogoś o kogo warto powalczyć i z kim warto spędzać każdy kolejny dzień. Kilka głupich a jednak poważnych błędów popełniłam na samym początku. Nic innego jak przyznać się do nich mi nie pozostało. I nie tyle, że wypadało co chciałam to zrobić. Kiedyś jak jeszcze się nie znaliśmy, pewnie nie przyznałabym się do tego. Zatarłabym wszelkie ślady pomyłki w swojej pamięci i grałabym dalej tak, by wyjść na swoje. Jednak odkąd go poznałam, nie potrafię już tak perfidnie tuszować swoich błędów. Zaczął się czas zmian i metamorfoz. Zmian na lepsze. Może właśnie przy nim uda mi się odzyskać tą siebie, którą zgubiłam gdzieś, kiedyś po drodze. Może to z nim budzić się będę każdego ranka i z niecierpliwością będę czekać kolejnego...Nic nie jest pewne, jednak czuję dziś, że tak mogłoby być.


sobota, 4 czerwca 2011

.dwa słowa dziewięć liter

Dość dziwnie się czuję. Tak jakby to co dziej się teraz już kiedyś się wydarzyło. A może to znów ja popełniam te same błędy.? Może nie zmieniłam się wcale, nie udało mi się pozbyć paru głupich nawyków...? Tak to moja wina, że tak się czuję. Moja i niczyja inna. Ale teraz jest chyba trochę lepiej, bo zauważam to i chyba wiem jak powinnam się z tym uporać. Jednak sama nie dam rady. Potrzebuję jego wsparcia i dużo, ale to bardzo dużo cierpliwości z jego strony...

Dobrze wiem, że i tak przeczytasz tego posta. Jak nie dziś wieczorkiem, to pewnie jakoś jutro. Staram się jednak pisać dość obiektywnie, choć czasami bywa to trudne.

...On tak przejmująco prawdziwy i szczery we wszystkim co robi i mówi. Tak łatwo przyszło mu zdobyć moje zaufanie. I sama sobie się dziwie, że stało się to tak szybko. Jednak nie żałuję niczego jak do tej pory. Wszystko toczy się w swoim rytmie (choć w zasadzie jak można toczyć się w rytmie?!). Bez niczyjej ingerencji czekam na kolejne zdarzenia. Niebywale spokojna o jutrzejszy dzień. Jakby wszystko miało być takie proste i piękne. Nie ulotne.... Jeśli miałabym określić kolorem to co dziej się teraz byłby to kolor biały, tak czysty i prawdziwy. A ja w tym wszystkim tak strasznie czarna. Jak upiorny kleks na białej kartce. Czuję, że nieprawdziwa jestem w tym wszystkim. I choć sama siebie pewna,wiem co czuję i czego pragnę, to dobrze widzę w jego oczach rozczarowanie. Okropnie poczułam się dziś i wczoraj, kiedy to sama na własne życzenie zniszczyłam coś co mogło wyglądać całkiem inaczej. Trudno mi opisać co poczułam wtedy widząc w jego oczach totalną pustkę. Tak bardzo chciałam wtedy cofnąć czas o kilka sekund, zamknąć oczy i wrócić kilka minut wstecz. Dwa słowa, dziewięć liter a tak bardzo zraniły. Przecież mają one zupełnie inne zadanie...dlaczego więc odwróciłam ich rolę...?! Tak bardzo źle się z tym czuję i powinnam napisać tutaj jeszcze parę zdań, jednak poczekam do poniedziałku. W końcu muszę walczyć z tym czego się boję.

.porozmawiajmy

piątek, 3 czerwca 2011

4:18 rano

Znów 4:18 rano. Trochę jakby za gorąco jednak przeraźliwie zimno na dobrą sprawę. Znów 4:18 rano, zbudziłam się ot tak. Otwarłam szeroko okno i świeże,poranne jeszcze zroszone powietrze wdarło się do pokoju niczym intruz. Dziki dreszcz przeszedł mnie, czując jak chłodny powiew przechadzał się po moich niezręcznie bladych nogach. Za oknem miasto spało jeszcze spokojnie, na ulicy nie widać było nikogo pośpiesznie dążącego do pracy. Tylko kot leniwie na murku mruczał znaną mu tylko melodię. Wróciłam do łóżka przykrywając się puchową kołdrą po sam czubek nosa. Poranek był naprawdę chłodny. Jednak z minuty na minutę widać było wschodzące słońce. Świat budził się do życia a ja robiłam się coraz to bardziej senna. Nie wiem nawet kiedy, zasnęłam. Obudziłam się jakieś dwie godziny później, z głową ciężką jakby na kacu. Wszystko wirowało jak w kalejdoskopie. Gorąca kawa dobrze mi zrobi....



 (na zdjęciu : Sandra)


czwartek, 2 czerwca 2011

.fOto

Za radą Ł.C postanowiłam zabrać się do działania. Efektem tego wszystkiego są poniższe zdjęcia, które zalegały sobie u mnie na pendrivie od dłuższego czasu... tutaj dodaję tylko nieliczne, które udało mi się zrobić, resztę fotek można oglądać u mnie na fotoblogu : KLIK .
Z góry bardzo dziękuję moim kochanym dziewczynom i Katarzynie, że dały namówić się na zdjęcia. Mam cichą nadzieję, na dalszą współpracę. Jeszcze raz dzięki !!! ;*








.cholernie tęsknie

środa, 1 czerwca 2011

.meduza czy coś

Szaleństwo ! Czyste szaleństwo, żeby spać do tej pory ! Już sam widok siebie samej w lustrze wystarczająco mnie zdołował. To aż dziwne, że jeszcze się w nim odbijam. Bardziej przeźroczysta niż blada dzisiaj jestem. Jak jakaś meduza czy coś . Tak wiem... moje porównania jak zwykle dość specyficzne, ale świadczą jedynie o tym, że spałam zbyt długo. Wypadałoby zrobić coś sensownego, np. wyjść z psem na spacer, żeby zrzucił trochę tłuścioch jeden, ale za oknem zanosi się na deszcz. Ponura aura wdziera się do mojego pokoju przez uchylone okno wpędzając mnie do łóżka. Nie mam siły by się przed nią bronić. Coś czuję, że ten dzień spędzę zwinięta w kłębek na łóżku, plątając się w zimowej kołdrze. Czasami tylko szczekanie psa sąsiadki czy nadchodząca burza wyrwie mnie z tego letargu. Całkowite lenistwo. Chyba wakacje mi nie służą. Potrzebuję jakiegoś zajęcia ! Od zaraz! Dlatego dziś tylko ten raz odpuszczę sobie wszystko. Od jutra zaczynam wszystko i nic.

Myśli same uciekają do niego i już nie mam nad tym kontroli. Wpadłam po uszy ( tak chyba się mów co nie?). Już nie mogę doczekać się piątku. Dla większości to początek weekendu, zwyczajny dzień. Jednak ja wyczekuję go od dłuższego czasu....