czwartek, 31 marca 2011

.fiOł

Może wydaje Ci się, że się trochę gubię w tym wszystkim. Że popełniam błędy i zaraz upadnę. Trochę w tym prawdy, bo gubię się na każdym kroku i każde małe niepowodzenie wytrąca mnie z rytmu. Ale tak musi być. Bo nic nie jest proste czy idealne. Jednak nie poddaje się, bo znalazłam coś co daje mi się do działania. Pozbyłam się złudzeń i teraz wiem na co powinnam postawić. Decydując się na jedno rezygnuję z drugiego. Ale pewna jestem, że ten wybór jest słuszny. Wreszcie będę mogła uwolnić się od przeszłości i zacząć tak na dobre żyć dniem jutrzejszym. Teraz strach z ekscytacją miesza się w mojej krwi i wypełnia mnie całą nie pozostawiając chwili na zawahanie.
Znów do weekendu tęsknie i doczekać się nie mogę czwartej nad ranem i zapachu kawy. Tak mało osób wierzy w to, że mi się uda. Ale dla mnie to wyzwanie. Więc pora pokazać im wszystkim, że jednak można. Za oknem pogoda napędza do działania, choć dzisiejsze przedpołudnie bardziej leniwe niż planowałam. Ale czuję to, że wszystko skończy się dobrze. W powietrzu czuć już tą swobodę, której tak długo wyczekiwałam.


I chose to swim when all the others just sink
The one thing that's true is
I ain't gonna be nobody's fool

poniedziałek, 28 marca 2011

.gdzieś za oknem kwitnie wiosna

Już dawno zaprzestałam poszukiwań sensu w tym wszystkim. Po prostu z dnia na dzień żyję, nieświadoma tego co dzieje się obok mnie. Jakieś obrazy zapisują się podświadomie w mojej pamięci dręcząc mnie w nocy koszmarami. Wszystko wymieszane ze sobą tworzy jednolity bałagan. Dziś znów przespałam kilka godzin po południu. Znów dopadł mnie melancholijny nastrój, z którym nie daję sobie już rady. Nie zdziwię się wcale jak niedługo wyjdę z domu w piżamie bądź w ogóle nie wstanę z łózka. Jest jednak kilka kwestii, które się już nie zmienią. Przynajmniej tego mogę być pewna. Zabawne jest patrzeć na swój upadek nie mogąc nic robić. Coraz bliżej jestem końca tego wszystkiego i coraz bardziej przegrana się czuję. Na nic moje starania. Wszystko odchodzi w zapomnienie. I nie cieszy mnie poranne słońce, czy kwitnące krokusy przed domem. Nic już nie daje mi szczęścia i poczucia bezpieczeństwa. Dom stał się jedynie przystankiem na noc. Z resztą nigdy nie był azylem. Czasami tylko napotykając na stare zdjęcia przypominam sobie kim byłam i co dla mnie było ważne. Chwytam się wszystkiego co wydaje się być choćby namiastką tego czego szukam. Stabilizacji i spokoju. Popełniam przy tym wiele małych błędów, za które później zapłacę wysoką cenę.



 nie, nie będę trwonić łez
nie będę mówić zostań, nie opuszczaj mnie
nie umrę, gdy zabierzesz pół świata, pół życia gdzieś

sobota, 26 marca 2011

.sny

Tak. To był beznadziejny dzień. Senny i ponury. Obudziłam się dziś rano i nie sam, fakt, że musiałam wstać wcześnie zbił mnie z tropu, lecz to, że obudziłam się z ciężką głową i mega katarem. Grrrr ! Bez większego entuzjazmu ubrałam się i wyszłam z domu ruszając na pociąg. Pogoda nie sprzyjała już od rana. Zimny wiatr i na dodatek śnieg odebrał mi resztki chęci do życia. Próba minęła, lecz trwała zdecydowanie za długo. Ale to nie jest takie niepokojące. Bardziej zastanawiają mnie dziwne sny i to nieuzasadnione poczucie czyjejś obecności obok. Cięgle słyszę jakieś dziwne głosy albo to już moje wyobraźnia stawia mi figle. Jednak bez wątpienia czuję to, że ktoś jest bardzo blisko mnie. Będąc sama w pokoju, jak teraz pisząc ten post, niezręcznie czuję czyjś wzrok na moim ramieniu. Co chwila odwracam, się nerwowo z nadzieją, że jednak nie oszalałam. Pokój jest pusty. I to nie pierwszy raz. To już kolejny dzień z rzędu kiedy to powietrze wydaje się być gęstsze niż zawsze. Co do snów, to śnią mi się rzeczy niezrozumiałe. Ale mam silne przeczucie, że coś one oznaczają. Bo to są "te sny". Z najwyższą ostrożnością czekam na rozwój wydarzeń starając nie ingerować się w ich przebieg. Boję się, że to kolejne przestroga przed czymś złym. To nie czas na rozczarowania. Więcej już nie zniosę. Boję się tego, co może się stać. Już dawno nie czułam się taka niespokojna. To wróciło. Coś się zmieniło, uruchamiając we mnie to wszystko. Chciałabym wierzyć, że to tylko przypadek. Ale dobrze wiem, że tak nie jest. Coś wisi w powietrzu i niedługo spanie na ziemię, burząc wszystko wokół.

piątek, 25 marca 2011

.ziemski anioł i nieziemska diablica

Kiedy na dworze była szarówka, a w oknie odbijała się już tylko moja blada twarz, zebrałam rozrzucone myśli i wyszłam z domu. Ot tak. Termometr wskazywał 9,6* C, jednak powietrze było nieprzyjemnie zimne. Zarzuciłam na głowę kaptur i nierozpoznawalna błądziłam po alejkach parku. Czyjś śmiech, znad drugiej strony odbijając się od granatowej tafli wody, docierał do mnie szeptem. Trawa szumiała sycząc coś niewyraźnie, nadając mojej przechadzce mroczny wydźwięk. Staw przymarznięty jeszcze miejscami buczał groźnie, jakby chciał bym zawróciła do domu. Im dalej szłam tym było mi zimniej. Jednak nie miało to znaczenia. Z minuty na minute robiło się coraz bardziej ciemno. Powinnam zawrócić, jednak nic nie mogło mnie przestraszyć. To tak jakbym nic nie czuła. Nagle stałam się tak obojętna-na wszystko. Jakby w hipnotycznym śnie, szłam przed siebie, nie obierając drogi powrotnej. Minęły ponad dwie godziny, zanim postanowiłam wrócić.
Chciałam utopić to straszne poczucie, z którym uporać ostatnio się nie mogę. Ta złość i rozdzierający ból, wyrzuty sumienia nie dają mi spokoju. Szukam ucieczki-jak zawsze. Weszłam na ścieżkę, której powinnam uniknąć. Teraz jest już za późno by zawrócić. Stało się. Mogę jedynie znów stanąć do walki. Z samą sobą.

***

Otarłam się dziś o jej anielskie skrzydła. Tak niewinnie mija mnie nie zwracając na mnie uwagi. Dziwnie poczułam się będąc od niej o krok. Pustka zastąpiła burze myśli i na chwilę przestałam być. Ktoś potrącając mnie przywrócił mnie do życia. Wtedy zrozumiałam. Tak bardzo odmienna jest ode mnie, że wpadam w panikę, gdy przechodzi obok. To nie strach. Sama nie wiem co się ze mną dzieje. Czasami mam wrażenie, że coś mnie z nią łączy. Może znajdę w sobie kiedyś odwagę by zamienić z nią kilka słów. Ziemski anioł i nieziemska diablica. Tak, to ona jest tą lepszą, tą dobrą i czystą. Ja mam w sobie tyle zła, tyle złości i chłodu. Jednak tak jest mi dobrze, z przyprawionymi rogami i ironicznym uśmiechem. Lubię zabijać spojrzeniem i stawiać na swoim. Nigdy nie byłam aniołem. Nigdy nie będę.

.taniec mordu

Odchodzę
Nie dałeś mi cierpienia
więc nie oczekuj ode mnie
nienawiści
To zbyt okazały i ciężki podarunek.
Chyba nie jesteś wart
rzeczy tak kosztownej
jak strzęp żywego ciała.

Zabiłam cię w sobie łatwo.
Oczyszczona
tańczę radosny taniec mordu.

A.Świrczyńska

czwartek, 24 marca 2011

.tylko spokojnie

Za mało czasu by zrozumieć co się stało. Dałam ponieść się emocjom, chwili,która trwała tak krótko, że nie zdążyła nawet zapisać się w pamięci. Co mi po tym teraz...? Zawiedziona sobą czuję się teraz. Straciłam grunt pod nogami. Tak źle się z tym czuję. Głupia byłam. Żałuję, tak bardzo żałuję, że do tego dopuściłam. Ale teraz na nic to wszystko. Tylko coraz bardziej się pogrążam. Wyrzuty sumienia dręczą mnie na każdym kroku. Nie wiedziałam, że jeszcze teraz będzie to tak boleć. I nie chodzi tu o nic innego jak o sam fakt, że dałam się znów wplątać w tą banalną sytuację. Bezsensownie rzuciłam się w przepaść nie patrząc nawet jak jest głęboka. Ale co ja tu będę pieprzyć...Chciałam to mam. Mam za swoje.

wtorek, 22 marca 2011

.wyrwać się już teraz

Nie mogę doczekać się dnia, kiedy to po raz ostatni zadzwoni dla mnie dzwonek w tej szkole. Nowy początek tak bardzo kusi, że chciałabym wyrwać się już teraz. Zostawić to wszystko bez zastanowienia i zacząć na nowo bawić się życiem. Jednak zanim to wszystko się stanie, zanim będę mogła odetchnąć na jakiś czas, muszę załatwić kilka spraw. Tak bardzo nie chce mi się o tym myśleć, że tyle jest do zrobienia. Nie mogę pominąć jednak tego wszystkiego. Chwytam się każdego błahego zajęcia by tylko nie zaglądać do książek. To bez sensu, bo czasu coraz mniej a ja bezwstydnie przelewam dni przez palce, nie bacząc na konsekwencje. Trochę się gubię w tym wszystkim, może nawet czasami boję się tego co ma być. Jednak nie przeszkadza mi to w błądzeniu myślami gdzieś daleko stąd. Mimo wszystko mam pewne wytłumaczenie. Idzie wiosna.

poniedziałek, 21 marca 2011

.niecierpliwie czekam jutra

Wszystko wraca do normy. A w zasadzie jest lepiej niż zawsze. Podjęłam kilka ważnych dla mnie decyzji, zaczęłam pracować nad matura, koncertami i nad sobą rzecz jasna. W ostatnim czasie poznałam wspaniałych ludzi, którzy stają się powoli moją ucieczką. Z weekendu na weekend żyję, niecierpliwie czekam jutra. Myślę, że to właśnie teraz jest mój czas.To ten moment kiedy powinnam zainwestować w siebie. To wszystko zabiera mi bardzo dużo czasu i sił, ale to cena za szczęśliwe poranki i spokojne noce. Jak nigdy przedtem budzę się pewna siebie i szczęśliwa. Znajduję czas na to co powinnam i chcę robić. Nie istnieje już dla mnie stwierdzenie " nie dam rady". Wszystko jest w zasięgu ręki, tylko trzeba wspiąć się na palce. Cieszy mnie, że nie zwracam już uwagi na to co powiedzą inni. Przez kilka ostatnich tygodni odnalazłam pewność siebie i swoją wartość poznałam od nowa.
Teraz ten czas jest dla mnie wyjątkowy. Sama sobie dyktuję zasady i trzymam się ich nie bacząc na słodkie słówka z zewnątrz. Dobrze jest jak jest, kiedy jestem tu sama. Nie mogę pozwolić sobie na jakieś zabawy w miłość czy coś w tym stylu. Nie mam na to ochoty ani czasu. To nie moja bajka. Nie teraz. Od dziś pisze sama scenariusz swojego życia. Nie obwiniam nikogo, nie proszę,nie czekam... idę sama, bo wiem, że mi się uda. Nie potrzebuję tu pseudo-przyjaciół czy obietnic nieskończonej miłości. To już przeszłość. Teraz co innego ma dla mnie najważniejszą wartość. Ci którzy byli wierni zostaną ze mną do końca, bez względu na to ile czasu dla niech będę miała. Ale zawsze będę, tu w mojej pamięci. Dla nich zawsze znajdę miejsce w swoim scenariuszu. Z niektórymi żegnam się na zawsze. Nie będzie mi żal. Zostaną wspomnienia. Nie trzeba mi więcej.


Późno przyszedł sen
Przyszedł i był zły
Nie mam siły na zabawę w miłość...

piątek, 18 marca 2011

W sobotnie wieczory między półką z książkami a przeciwległą ścianą
czuję się mniejsza od główki gwoździa.
Na wypukłe pancerzyki paznokci nakładam kolorowy lakier.
Zatapiam się w jego długim zasychaniu.
Pęka cieniutka powierzchnia jak bombka i powoli przestaje
istnieć zalepiona czerwienią w ustach i oczach.
Każdy ruch boli, a słowa rodzę bezkształtnie i na brzegach okaleczone.
Wiszą zbędne w dymie papierosów.
A oni nanizują w podłodze uszy swoje za duże dla mnie
wyrazy i za głębokie litery.
Czuję ciężar swego ciała, szerszy w biodrach, smuklejszy
na rękach i ważę możliwość odejścia.
Korytarz pozostanie prostokątem, moja twarz w jego
środku nie przeleje mu kształtów.
Znów będę zbyteczna, choćby na granicy luster
trzykrotnie odbita.
Pominą mnie drzwi w koniecznym zamknięciu
a wątłe głowy wieszaków
pozostaną nadal cierpliwie ciężarne.
Dlatego zatrzymuję się w krześle i próbuję tworzyć choć
czerwień paznokci.

B.Latawiec
"Samotność"

czwartek, 17 marca 2011

23 : 38 : 26

"Niech nie liczy się nic, gdy jesteśmy razem
a będziemy razem, kiedy tylko zechcesz.
Może nic nie ma sensu jak się teraz na to patrzy,
ale wystarczy nam jeden wspólny cel 
aby wszystko nabrało barw.
Rozgrzeje ten płomień w najmniej spodziewanej chwili
będziesz wiedzieć, 
że to jest to "

.dziś może nie jest tak ponuro

Zrobiłam gorącą herbatę, założyłam najcieplejsze skarpetki i siedzę owinięta kocem przed monitorem. Wracając wczoraj do domu porządnie wymarzłam i dzisiaj są tego efekty. I oczywiście moja babcia stwierdziłaby, że zbyt lekko się ubrałam, ale to nie prawda. Zmęczenie, ciągły pośpiech składa się na to wszystko co się ze mną dzieje. Już nie zwracam uwagi na moje popękane dłonie czy niepomalowane paznokcie. Spierzchnięte usta zdają się być czymś normalnym i codziennym. Bywają dni, że nie mam ochoty nawet uczesać włosów i wychodzę z domu ot tak nieprzygotowana. Dziś może nie jest tak ponuro, choć pogoda bezwzględnie na to wskazuje. Wstałam nawet w dobrym humorze, trochę zmarznięta. Zjadłam jakieś śniadanie i obijałam się aż do teraz po domu. Bezczynnie. Nagle wszystko zaczęło spadać mi na głowę nie zwracając uwagi na to, że ledwie co wszystko ogarniam wzrokiem . Porozrzucane myśli krzyczą w mojej głowie. Staram się jakoś poukładać wszystko w najlepszy dla mnie porządek, lecz na planowaniu się kończy. Czas biegnie nieubłaganie, terminy zaczynają się nakładać a ja stoję w miejscu,. Nie zasypiam. Te odległe, tak bliskie wydają się teraz sprawy spędzające mi sen z powiek. Ale nie ma tu nic złego. Bo przecież jakoś będzie. Jest mi zimno ... i zaraz gorąco. Głowa cięższa niż zwykle a oczy świecą się figlarnie. Przeziębienie !? .. nie ma mowy ! nie teraz ! Ale na co tu moje sprzeciwy i złość. Zawsze mogę łyknąć jakieś kolorowe tabletki, jednak jeśli mam być chora to i tak będę. Z resztą biorąc pod uwagę zmęczenie, pogodę i nerwy prawdopodobieństwo, że zachoruję jest bardzo duże. W każdym bądź razie staram się myśleć pozytywnie i siłą autosugestii mam zamiar pokonać przeziębienie. Powinnam już iść. Już czas zabrać się do roboty. Pewnie zajrzę tu wieczorem i dodam jakiś smętny wpis. No nic, idę już.


wtorek, 15 marca 2011

.na krawędzi

W tym biegu po wszystko i nic zaczyna brakować mi tchu. To co wczoraj miało jeszcze jakiś sens dziś blaknie w wiosennym, nieśmiałym słońcu. Na kilka chwil czas zatrzymał się znów, dla mnie. A może nie tylko dla mnie. Może dla Niego te kilka godzin też coś znaczyło... W każdym bądź razie to był jedyny moment w tygodniu, kiedy czułam, że jestem. Bo bywały momenty te dłuższe i te całkiem krótkie kiedy to byłam szczęśliwa. Ale mieszanka uczuć jaka powstaje będąc przy Nim jest nieporównywalna . Nigdzie indziej nie czuję się tak szczęśliwa, bezpieczna i czyjaś. Znów wracam myślami do tamtych dni. Tak właśnie do "tamtych". Widziałam te spojrzenia, pełne zdziwienia i zaskoczenia. Ale nie było w nich nic złego. To tak jakby wszyscy oprócz mnie wiedzieli jak to się skończy. Żyje teraz jakby na krawędzi, a każdy niezgrabny ruch może być tym ostatnim. Obserwuję wszystko dokładniej niż zawsze, ale nie widzę nic. Słaba jestem w tym wszystkim, Tak słaba, że samej mi siebie żal. Dziś ktoś powiedział mi, że zazdrości mi tego co mnie spotkało. Że takie uczucie zdarza się bardzo rzadko. Zastanawiałam się długo, czy rzeczywiście jest w tym coś niezwykłego i magicznego. Co sprawia, że wygrywa to ze wszystkimi kolorowymi przygodami...? Znalazłam wiele różnych odpowiedzi. W jedne z nich jestem zdolna uwierzyć a drugie zaś są tak głupie, że nikt by się nie nabrał. W tylko jedną wierzę-wciąż.
Wszystko niby na miejscu a jednak poplątane bardziej niż zwykle. Już nie ma strachu jak przedtem. Nie boję się. Zaskoczyć mnie może tylko bieg wydarzeń nad którymi kontroli nie mam ostatnio. Trzymam się mocno swoich myśli o Nim bo dodają mi otuchy w takie dni jak dzisiejszy. Kiedy jestem tutaj sama, zmęczona i senna. Lecz to prawie nic. Moje chore wyobrażenia, że trzyma mnie za rękę, że mógłby jeszcze kiedyś być mój. Nie widzę drogi powrotnej. Zatarły się stare ścieżki. Ale to dobrze, bo tymi samymi nie chciałabym wracać. Zawsze mogę zatrzymać się na chwilę i poczekać aż znów się znajdziemy. Wtedy zacząć od nowa szukać swojej ścieżki. Ale to temat który zabiera mi resztki moich sił. Chciałabym już wiedzieć i czuć jak leży obok mnie, kołysząc mnie do snu. Lecz to nie takie proste. To wszytko tylko moje nic nie znaczące przemyślenia i pragnienia. Milcząca tęsknota i puste spojrzenie też nie zadecydują o tym co będzie dalej. To tylko moje stęsknione usta wołają przez sen byś wrócił. To tylko ja zagubiona pośród szarych dni. Bez Ciebie.

niedziela, 13 marca 2011

.zaproszenie

Serdecznie Zapraszam
Wszystkich Zainteresowanych
14 Maja 18,00-20,00
Do MDK W Myszkowie
Na Premierę Musicialu "Shrek"

(Godzina i data musicialu może ulec zmienia, o takowych będę informować na bieżąco.
Więcej szczegółowych informacji dodam z czasem, Pytania proszę kierować na adres natalia.3na@gmail.com)

.nie rozmyślam, nie analizuję,nie wymyślam- czekam

Kolejny raz czuję, że powinnam coś napisać równocześnie odczuwając potrzebę zatrzymania wszystkiego w mojej głowie. Jak zwykle zaprzeczam sama sobie, więc teraz specjalnie mnie to nie dziwi. Nie mogę powiedzieć, że się gubię we wszystkim bo musiałabym wtedy skłamać. Niektóre sprawy zaczęłam kontrolować. Zostały jednak i takie nad którymi zapanować nie potrafię a przynajmniej wywołują one zamęt w mojej głowie. Wczorajszy dzień przyniósł ze sobą niesamowicie dużo dobrej energii. Zaczynając od samego rana próbą a kończąc na spotkaniu z Nim. Noc też nie była zwyczajna. Nie spędziłam jej w domu. Na podłodze u babci w pokoju przeleżałam do rana analizując poprzednie godziny. Daremnie. Nie miałam ani siły ani ochoty na wyciąganie wniosków. Z resztą nie wiem czy doszłabym do jakiegoś sensownego wyjaśnienia tego co ostatnio się dzieje. Nie rozmyślam, nie analizuję, nie wymyślam- czekam.
Dziś wracając do domu miałam w głowie całkowita pustkę jednocześnie czując się spełniona. Wszystko jakby zaplanowane od dawna, teraz wypełnia swoje przeznaczenie. Spokój ogarnął mnie i wszystko wydało się być możliwe. Ciepły wiatr rozwiewał mi włosy tworząc na głowie jeszcze większy nieład niż zwykle. Nie czułam się wcale niewyspana czy zmęczona. Dopiero około godziny 15.20 zaczęłam robić się senna. Nie potrafiłam oprzeć się pokusie więc zasnęłam na 3 godziny. Czysta głupota i strata czasu, ale nie dziś. Wczorajszy dzień zabrał mi wszystkie siły a noc nie dała wytchnienia, więc dziś z czystym sumieniem mogłam odespać. Teraz trochę jakby pijana się czuję, nie kontrolując wszystkiego co wokół mnie. Ale to minie, gdy tylko znów zanurzę się w mojej różowo-puchowej kołdrze.
Jutro ważny dla mnie dzień. To kolejny już z tych "ważnych", jednak może teraz mniej się stresuję. W końcu mogłoby się udać, bo inaczej złapię doła a teraz to niewskazane, przy tak dużym natłoku zajęć. Wszytko co teraz robię daje mi poczucie, że jestem kimś wyjątkowym, że teraz to moja szansa z której powinnam skorzystać. Jutrzejszy dzień i jego "wyrok" zdaje się być czymś odległym. Jednak tylko parę godzin dzieli mnie od tego, kiedy będę musiała zmierzyć się znów ze swoim strachem i niepewnością. Jeśli uda mi się będzie to jeden z tych dni kiedy wraca wiara, że warto żyć. Będę szczęśliwa i jedna z tych spraw nad którymi kontroli nie mam, zakończy się raz na zawsze. Jeżeli jednak wszystko potoczy się na opak, będę starała się znaleźć w tym jakiś sens, ale jedno jest pewne- kolejne sprawa do "poprawki", kolejne dni złości i żalu do nie wiadomo kogo i za co. Chciałabym teraz opowiedzieć mu jak bardzo się boję. Bo tylko on by to zrozumiał i tylko on potrafiłby uspokoić mnie na klika chwil. Jednak staram się nie uzależniać od myśli, że mam taką możliwość. Dobrze wiem, że życie potrafi być zaskakujące, więc nie mówię nic na "tak" czy na "nie". Po prostu jestem tu i teraz Go potrzebuje.

czwartek, 10 marca 2011

.oddajcie mi czas

Aaaaaa oddajcie mi czas ! Nieustannie mam wrażenie, że ktoś mi kradnie czas. Gdzie się nie spojrzę godzina do przodu, co nie zrobię to za oknem już ciemno. Za mało czasu na tyle wspaniałych rzeczy. Już sama nie wiem czy śnię, czy może przechadzam się w półżywa po ulicach. Każdy dzień dostarcza nowych wyzwań, kiedy to ja nie skończyłam realizować wczorajszych. Niech przyjdzie wreszcie lato i dzień będzie dłuższy !!!! Sam fakt, że za oknem już szarówka powoduje, że łóżko i poduszka stają się jeszcze bardziej pociągające niż zawsze. Oszaleję chyba... ostatnio wszytko robione jest na spontana. Nie bezmyślnie, ale spontanicznie. Tempo coraz szybsze, a ja coraz mniej mogę kontrolować. Nie ważne. Jutro piątek. Zaczynam weekend od 17,00 z pluszowym ucząc się matematyki.. ! po korepetycjach ze mną, on sam będzie potrzebował pomocy... tylko, że psychologa.
Następnie wyczekiwana przeze mnie sobota i próba. Tym razem zabieram mamuśkę... jak zwykle coś odwali i będzie śmiesznie. ;) Ok, zmykam się uczyć .... tym razem historii.

wtorek, 8 marca 2011

.barracuda

Dzisiejsza pogoda zmotywowała mnie to działania. Ubrałam się, wsiadłam na rower i pojechałam do biblioteki oddać książkę i zapłacić zaległą już karę. Bez zastanowienia wypożyczyłam dwie kolejne książki "Wezwanie" Kelly Armstrong oraz "Niewdzięczna pamięć" Bernlef'a. Ich okładki wydały mi się bynajmniej interesujące więc postanowiłam wybrać właśnie te. Wracając zatrzymałam się na chwilę na mostku, ciesząc się świeżym wiosennym powietrzem. W domu znalazłam najbardziej różowy lakier jaki miałam i właśnie zaczynam malować nim paznokcie. Ja i róż ! kto by pomyślał !? ;)
Wszystko trochę się we mnie uspokoiło, ale ciągle tyle spraw spędza mi sen z powiek, tyle innych zostaje nie zamkniętych. Do tej pory nie wiem kim dla mnie jest pluszowy. Pojawia się i znika, na kilka chwil mnie uszczęśliwia, później znów go nie ma. Jak jest to tak jakby go nie było i na odwrót. Perspektywa zdanej matury wydaje się być tak odległa i niemożliwa, że na samą myśl o początku maja zaczyna boleć mnie głowa. Musicial wydaje się być cudownym przeżyciem i dodatkowo swoje ricitale, nadają sens mojemu życiu. Ale czy dam radę sama sobie z tym poradzić,czy wystarczy mi sił na pobudkę o 4 nad ranem w każdą sobotę...
Cięgle tyle pytań bez odpowiedzi błąka się po mojej głowie. Staram się nie zwracać na nie uwagi i bagatelizować każda czerwoną lampkę, która od czasu do czasu się zapala. Jest ciężko, na każdym kroku coś zacząć i wytrwać w tym postanowieniu. Ale wiem dobrze, że warto, bo później o stokroć bardziej to się zwróci. Dlatego też ruszam dziś w miasto, przed siebie w poszukiwaniu nowych wyzwań i perspektyw...

Dodaję piosenkę, którą będę śpiewać na musicialu :)  ... mrrrau !!!! 


.nie potrafię

Zostałam dziś w domu. Żeby zebrać swoje myśli, poukładać to co ostatnio legło w gruzach. Słonce wdziera się przez okno do szarego pokoju wskazując na zebrany na podłodze kurz. Wszystko jakby rozmyte i niewyraźne. Od niechcenia wstaję i zakładam na siebie pierwsze lepsze ubranie, które znajduję na podłodze. Żeby zabić panującą wszędzie ciszę włączam muzykę, by ta zapełniła głuchą przestrzeń. Nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. Czas biegnie tak szybko, nie dając chwili na zastanowienie. Albo dostosuję się do tego tempa, albo wypadnę z gry, na co pozwolić sobie nie mogę. Zbyt długo czekałam na taką okazję, by teraz się poddać.
Wczoraj przyjechał na kilka minut, by wymienić ze mną parę spojrzeń. To całkowicie mnie robiło. Roztrzęsiona w płaczu wróciłam do domu, szybko zamykając się w swoim pokoju. Odcięłam się od tego wszystkiego tylko na jakiś czas. Wszystko wraca jednak do mnie i przypomina o tym co jest, było i będzie. Nie potrafię patrzeć mu w oczy nie zanosząc się płaczem. Jestem na siebie cholernie zła, że emocje tak łatwo mną manipulują. Chciałabym być bezwzględna, zimna i taka beztroska. Nie potrafię.

niedziela, 6 marca 2011

.dwie kostki lodu

Czuję jak upadam. Jak powoli schodzę na dno. Akurat teraz gdy tyle drzwi stoi przede mną otworem, mnie brakuje sił. Może to tylko kwestia dzisiejszego dnia i podłego samopoczucia. Sama już nie wiem. Chciałabym jutro obudzić się i wiedzieć, że nie zasnę stojąc na skrzyżowaniu czekając na zielone światło.Chcę być pewna, że nie przestraszy mnie nic. Dużo spraw wzięłam na siebie. Spraw, które od zawsze na mnie czekały. Wczoraj chwyciłam wszystkie na raz, dziś już nie mam siły by je utrzymać. Brakuje mi wsparcia. Dobrego słowa. Nikt nie mówi mi teraz co mam robić. Nie zwrócą mi uwagi kiedy zrobię coś źle. Czekają aż upadnę. Nie wiem już co robić. Wszytko wydaje się tak piękne i na wyciągnięcie ręki. Jednak ze mną dzieje się coś złego. Potrzeba mi mobilizacji i wewnętrznego spokoju. Nie na wyłączność osobny, która mnie rozumie. Wielu próbuje dogonić moje pędzące myśli, jednak nikt nie daje mi spokoju. Gubię się na każdym kroku. Każdego ranka stojąc przed lustrem wmawiam sobie, że dam radę, że to przecież ja ! wystarcza na na kilka godzin...
Sama ze sobą, samotna i zła. Nie ma nikogo. Jak to się stało, że stoję tutaj sama....
Dwie kostki lodu dodałam do martini. Jutro obudzę się na kacu. Moralnym.

sobota, 5 marca 2011

.miał rację mówiąć dziś, że się gubię

Jest mi zimno. Pewnie dlatego, że wstałam dziś bardzo wcześnie a kolejne wydarzenia były dla mnie dużym przeżyciem. Jak było na próbie ..?! jak to na próbach bywa... dużo głośnej ,dobrej muzyki, koleżeńska atmosfera i te podejrzliwe spojrzenia. W końcu jestem nowa. Na szczęście nie dałam się przestraszyć. Pokazałam na co mnie stać, a nawet sama siebie upewniłam w tym, ze stać mnie na więcej. Skrzydeł dodał mi dzisiejszy wypad. Dużo czasu poświęciłam na wyprostowanie włosów, co okazało się zbyteczne, bo stojąc z Nim przed zamkiem wiatr dokładnie się nimi zajął. Zrobił mi niespodziankę tym małym wypadem. Ale to nic w porównaniu z tym czego się o nim dowiedziałam. Z dnia na dzień coraz bardziej pewna jestem, że przy nim mogłabym spokojnie zasypiać i budzić się. Jest jednak ciągle ten niezrozumiały dla mnie dystans. Coś ciągle stoi na przeszkodzie. Niby wszystko w porządku, jednak czuję ten chłód. Miał rację mówiąc dziś, że się gubię. Tęsknie i nie tęsknie za nim. Jest i go nie ma. Czasami milczy bądź budzi mnie telefonem w środku nocy. Na dwa dni w tygodniu jest dla mnie na wyłączność. A nawet ściślej na kolka godzin w tygodniu. Czasami siadam wieczorem na podłodze i zastanawiam się nad tym co do cholery wyprawiam. Nie mam sił na rozmyślenia. Kładę się spać. Nie rozumiem jego milczenia w oczach. Czasami bywa tak obojętny, że czuję się jakby był mi całkiem obcy.Teraz gdy jest mi tak bardzo zimno, kiedy jestem niewyspana i w domu tylko mój głos odbija się echem chciałabym, żeby tu był. Przykrył mnie kocem i położył się blisko. Nie wiem czy jutro też będę tak słaba jak dziś, by prosić, żeby przyjechał. Ważne jest dziś.

piątek, 4 marca 2011

.niepomalowane paznokcie

W pośpiechu dodaję dzisiejszą notkę. Wszytko od rana działo się nie po moje myśli. Nawet włosy nie chciały mi się ułożyć na głowie..ale to już norma. Mniejsza z tym. Zakończyłam praktycznie pracę nad zdjęciami z sesji, z moimi szalonymi pipencjami. Pod postem dodam oczywiście kilka zdjęć.
Podjęłam decyzję i jutro z rana, ruszam na próbę. Jestem trochę zdenerwowana i nie do końca pewna czy dobrze robię. Ale... raz się żyje ! Na szczęście jedzie ze mną pluszowy, co mi doda otuchy jak już zacznę pierzyć jaka to ja beznadziejna jestem. Nie potrafię tekstów, nie przesłuchałam piosenek, chce mi się spać i mam niepomalowane paznokcie. Postanowiłam, że położę się dzisiaj spać o 22. Teraz jest 20,41... pewnie nie zdążę ze wszystkim i jak zwykle położę się spać kilka godzin przed dzwonkiem budzika.Najwyżej odeśpię w samochodzie.... Pieprzyć to wszystko! 













wtorek, 1 marca 2011

.tam gdzie kończy się sen zaczyna sie pasja

Z dzisiejszym dniem uświadomiłam sobie, że zbyt wiele czasu poświęcam na te moje "półgodzinne drzemki". Przesypiam zazwyczaj więcej niż planuje co rozwala mi cały harmonogram zajęć. I to nie zmęczenie lecz przyzwyczajenie cięgnie mnie do łózka. Odstawiłam kawę i trudno jest mi oprzeć się pokusie miękkiej poduszki i ciepłego łózka. W czasie, który przesypiam mogłabym zrobić bardzo dużo innych rzeczy na które zazwyczaj czasu nie mam. Jak na razie jest dobrze. Nie chce mi się spać.

Zadziwia mnie zachowanie ludzi mi bliskich. Postępując tak jak to robią zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę ich nie znam. To przerażające, bo tyle czasu potrafiłam z nimi spędzać, by teraz móc się przekonać, że to nic nie znaczy. Co się stało, co na nich wpłynęło, że stali się nie do poznania...?

Idąc dalej tropem "odwyku od popołudniowego spania" i korzystając z dobrej pogody, jutro zaraz po szkole wyruszam z moimi pięknym na zdjęcia.To pierwsza sesja po zimowej przerwie i do teraz mam jeszcze wątpliwości czy wszystko wypali. Garść pomysłów,sympatyczne twarze, dobry humor i wszystko powinno się udać. Tylko co z pogodą..?! mam nadzieję, że jutro będzie równie słonecznie jak dziś, albo i bardziej.
Jeśli chodzi o artystyczną sferę mojego wspaniałego życia, to dostałam rolę w musicialu. Tak bardzo się na nią cieszyłam, bo każde takie zaproszenie jest dla mnie wyzwaniem. Mimo to, będę musiała chyba odmówić. Musicial ma odbyć się 14 maja, kiedy to ja będę kłębkiem nerwów -matura... :(

Dziś jak obiecałam sobie idę biegać, choć nogi tak strasznie  bolą od wczoraj. Ale w końcu 5kg samo nie zniknie a sama dieta nic nie pomoże. Jutro sprawdzian z chemii.....wypadałoby zajrzeć do zeszytu bądź książki o ile takową znajdę. Ale koniec pieprzenia w bambus, trzeba się zebrać do roboty a nie narzekać i narzekać !

. znów powieki stają się coraz cięższe a moje ruchy płynniejsze i senniejsze

 idę po kawę.