czwartek, 27 listopada 2014

.nad przepaścią zmysłów

Nie zabija tego uczucia 12-procentowe, czerwone wino. Jeszcze bardziej je pogłębia. Coraz mocniej szczęśliwa i zarazem zagubiona i bezradna.... dobrze i źle.... niebezpieczna mieszanka uczuć. Stoję nad przepaścią zmysłów. Czuję się jakbym miała zaraz skoczyć z mostu w nieznaną otchłań. Spadam w swojej świadomości. Palce na oślep błądzą po klawiaturze....co chwilę backspace. Spadam..... co się dzieje...jak to opisać..nie wiem. Jedna - już spadła. I druga już spływa po wypudrowanym policzku. Jak złe duchy, wychodzą na świat wszystkie emocje. Wszystkie na raz wpędzając mnie w szaleńcze zawirowanie, z którego nie wyjdę obronną ręką.
Poplątane kroki myśli . Nie mogę znaleźć wyjścia. Powoli umieram w sobie. Sama już nie wierzę... a może jeszcze tak.... 

Dlaczego dziś przyszedłeś mi na myśl ....  dlaczego przyszedłeś..... tak bardzo to czuję. 

niedziela, 16 listopada 2014

. czuwam

Za oknem deszcz i chłód. Nie dobrze - nie mogę się rozchorować. Tyle osób na mnie liczy. We wtorek urwę się z zajęć - to nic. Kiedyś to nadrobię - studia nie są najważniejsze - tym bardziej tutaj.  Wrócę wcześniej do domu - zjem coś...choć prędzej wypiję kawę - wsiądziemy w samochód - kilka minut i będziemy na miejscu. Nasza nadzieja. Pieniądze - jeszcze są. Na razie się nie martwię - spódniczka może poczekać.

Ten piątek.... miał być czymś wyłącznie dla mnie - odskocznią od codzienności. Specjalnie wstałam bardzo wcześnie rano - ułożyłam włosy, zrobiłam makijaż....ubrałam się inaczej niż zwykle. Uczelnia...praca....później miała być romantyczna randka w atmosferze pachnącej cynamonem i goździkami. Cóż - nie wyszło. Być może tylko jak myślałam o randce - być może on myślał o koleżeńskim spotkaniu. Rozczarowanie. Tak już słyszałam, że to moja wina - niech będzie. Pewnie i moja.

Musze pisać - artykuł, sylwetkę, reportaż, felieton - coś jeszcze? Chyba o niczym nie zapomniałam. Poza tym 13 pozycji książkowych bezgłośnie czeka na przeczytanie - co najmniej dokładniejsze przejrzenie. Tak - zrobię część dzisiaj - tak...wiem, że muszę - tak bardzo czuję, że nie dam rady.

Spotkamy się na mieście. Kupię Ci buty. Wybierzesz jakie będziesz chciała - cena nie gra roli. Wiem, że wybierzesz rozsądnie. Jutro? - Nie jutro się nie uda. Wtorek mamy już zaplanowany. W środę tez nam nie pasuje. Czwartek? Być może czwartek - nie pójdę na jedne zajęcia - okazja żebyśmy gdzieś razem wyszły - nie odpuszczę. 

Jak się czuje? Dobrze? Świetnie - na taką odpowiedź liczyłam w głębi ducha. Jak wrócę z pracy to go mocno przytulę - wiem, że tego nie lubi. Ale pańci nie było cały dzień - muszę. 

Siedzę tu - dnia dopełnia kieliszek czerwonego wina. Ściemnia się - jest wczesne popołudnie. Już wstaję - odkręcę kratki wentylacyjne - zasłonię dziury, co mi ciepło zabierają z domu. 

Śpijcie spokojnie. Czuwam.

niedziela, 9 listopada 2014

. zabić

Składam w całość swoje życie - i nie tylko swoje. Czuję się odpowiedzialna za to wszystko co mnie otacza - za czyjeś błędy, dylematy, za czyjeś strach i ból. Jak gąbka nasiąkam tym wszystkim co w mniejszym lub większym stopniu mnie dotyczy. Coraz cięższa się czuję - o nowe myśli, uczucia i emocje. I rzadko bywają one dobre. Są niespokojne i rozgniewane. I sama ja taka się staje.
Za każdym razem kiedy staje przed jakimś problemem - podświadomie wiem, że jestem w stanie go przezwyciężać. Zanim jednak ta pozorna pewność siebie mnie wypełni, to oczy wypełniają się przeźroczystym, słonym płynem zwanym łzami - podobno. A może to skroplone emocje szukają ujścia, skoro usta zasznurowane.
Drżenie rąk, nagły przypływ ogromnej energii i złości, ból brzucha i dziwne kłucie gdzieś w środku. Szybki i płytki oddech - coraz mocniej zaciskające się nadgarstki, Ząb o zęba....zgrzytanie...boli szczęka...nie bardziej jednak od zaciskającej się krtani. Fizyczność łączy się ze świadomością. Byłabym w stanie zrobić coś bardzo złego ... byłabym w stanie zabić. Pewnie zastanowisz się jak mogłam tak napisać. Sama się zastanawiam, jak bardzo mogę być czasami silna i wściekła. Z trudem nad sobą panuję.


Przeniosłam wannę....wyniosłam ją do innego pokoju - do niedokończonej nigdy łazienki. W graciarni powstała garderoba. Całkiem prymitywna - jednak uporządkowana i moja. Waniliowy zapach zawisł na jednym z wieszaków.
Wyniosłam kilka kilogramów notatek, zeszytów, książek - które już nigdy nie będą mi potrzebne. Złapałam oddech. Nie ma kurzu...nie ma śmieci. Jestem ja.

Jedyne czego nie potrafię zrobić to wpłynąć na innych. Na nic jest moje mówienie...na nic zwracanie uwagi czy bycie niemiłą. To wszystko na nic. Każdy robi co chce. Nie robi nic. A ja - ja robię to za nią, za niego, za nich dla niej, dla niego - nie dla siebie. I nie potrafię przestać wyręczać ich z tych wszystkich drobnych - jednak jak męczących dla mnie - rzeczy. Czasami wydaje mi się, że tylko ja mam świadomość...że tylko ja przewiduję...że myślę i zastanawiam się ....
W tym wszystkim chciałabym mieć coś dla siebie - coś czego naprawdę pragnę. Nie cofnę już czasu. Nie zmienię tego co było. Jednak jest jeszcze kilka rzeczy w moim życiu, na które chciałabym mieć wpływ. Wiem jak widzę niektóre rzeczy - chciałabym, żeby były takie jak sobie wymarzyłam. Boję się jednak - tym razem o siebie - że nikt nie zwróci na to uwagi, że mogę chcieć i marzyć. Gdy tak się stanie - nie zawaham się. zamknąć pewien rozdział w swoim życiu. Mam je tylko jedno - i wystarczająco czasu już uciekło mi przez palce.

sobota, 1 listopada 2014

. siedem dusz

1 listopad - Dzień Wszystkich Świętych. Nie myliłam się znacznie co do programu telewizyjnego na dzisiejszy dzień. Stacje telewizyjne proponują nam dziś filmy o charakterze refleksyjnym, familijnym, religijnym lub przygodowym. Nie planowałam w ogóle oglądać dziś telewizji - przynajmniej przed godziną 20.00, ale całkowicie przypadkiem natrafiłam na "Siedem dusz". To dramat z 2008 roku. Reżyserem jest Gabriele Muccino. Główną rolę gra Will Smith.
Początkowo, wcale nie miałam ochoty oglądać tego filmu - czekała na mnie sterta papierów do przeczytania i kilka tekstów do napisania. Jednak  uległam namowom mamy - i nie żałuję.
Jak opisuje fabułę Filmweb: "Mężczyzna przedstawiający się jako urzędnik podatkowy pojawia się w domach siedmiu śmiertelnie chorych dłużników, by sprawdzić jakimi są ludźmi. Ma dla nich niezwykły dar". - wnioskować można, że to całkiem zwyczajna opowieść z magicznym wątkiem - gdyby spojrzeć na zestawienie słów "niezwykły dar". Dla mnie jednak ten film jest czymś więcej niż opowieścią. Ukazuje on bardzo indywidualne podejście do życia i śmierci - zarówno własnego jak i czyjegoś. Myślę, że kluczowa scena - kiedy to główny bohater popełnia samobójstwo - jest mocno problematyczna dla strony chrześcijańskiej. Samobójstwo to, bowiem dało życie - nie jedno - a siedem. Wypadałoby przeprowadzić dyskusję, na ten temat - jednak ja zostaję z tym tematem sama. Z kilku moich zdań o tym filmie nie wiecie zbyt wiele. Zachęcam więć do obejrzenia. Mnie produkcja ta zachwyciła, wzruszyła jak i wstrząsnęła. Nie zastanawiałam się jednak długo - czy potrafiłabym postąpić tak samo - bez wątpienia tak.