poniedziałek, 23 lutego 2015

. oczyszczenie

Na kilka chwil wyrywam się stąd. Myśli zapędzają się już w pachnąca chłodnym jeszcze powietrzem wiosnę. Niby czuję wiatr we włosach, zapach świeżo rosnącej trawy i słyszę zniewalający zmysły śpiew ptaków. 10, 9, 8, 7 ,6 ..... koniec. Mocnym uderzeniem w świadomość wracam do prawdziwego życia, które toczy się raz szybciej raz wolniej. To zależy - bo gdy pada deszcz i pogoda jest zwyczajnie ponura, wtedy przeważnie czas mija szybko. Dwie sesje w łóżku i prawie cały dzień przespany. Wtedy jednak mimo wszechobecnej niemocy, zbierają się i pienią we mnie wyrzuty sumienia, że nie zrobiłam nic konkretnego. Co innego, gdy pogoda jest taka jak dziś - słoneczna i pachnąca namiastką szczęścia. Wtedy wypadałoby coś zrobić - choćby z czystej przyzwoitości - bo szkoda takiej pogody. Także dziś wyjdę na długi spacer. Zabiorę ze sobą aparat. Jutro - nie wiem jaka będzie pogoda, jednak popołudnie spędzę w wodzie. 45 minut w basenie. Oczyszczenie dla ciała i dla duszy. Choć tego ostatniego nie oczyszczę tak łatwo, tak prędko jakbym tego chciała. Mój cel - to zrzucić jakieś 5kg i nauczyć się żyć.

wtorek, 17 lutego 2015

.widnokrąg

Jak zwykle - cała chęć pisania schowała się razem ze słońcem za widnokrąg. Jeszcze kilka godzin temu, z niecierpliwością wyczekiwałam chwili, kiedy siądę przed komputerem i zacznę pisać kolejny rozdział jakże interesującej pracy magisterskiej. Niestety. Przeczytałam kilkanaście stron kserówek dotyczących manipulacji i na tym koniec. Zaczynałam trzy razy. Z każdym kolejnym, pierwsze zdanie kolejnego rozdziału było coraz gorsze. Odpuściłam. Nie wiem w zasadzie o czym chciałabym napisać. Błądzę palcami po klawiaturze jak po pustym mieście nocą.
Trochę tu trochę tam. Myśli nie mogą usiedzieć na dupie. Niby odpuściłam już pisanie pracy, ale pieprzona chora ambicja wciąż krzyczy by spróbować po raz czwarty. Ale nie do końca mi się chce, i nie do końca wiem o czym bym miała pisać, i nie do końca potrafię się skupić. I w ogóle końca nie widać. Zaczynam się denerwować. Nerwowo przeglądam Facebook'a w oczekiwaniu na jakiś lajk czy komentarz - głupia! Zamiast zacząć pisać ten kolejny rozdział czy dopracować poprzedni - to nie. Coś bym zjadła - ale nie wiem co. Coś bym obejrzała - ale nie wiem co. Kurwica mnie zaraz trafi. Uuuuuu - meliska. Jedna, druga, trzecia i nic! Można pić, można ćpać i jeść - i nic. 

niedziela, 15 lutego 2015

. jest taki jak ja

Myślałam, że to będzie prostsze. Jednak z dnia na dzień, zakorzeniam się tutaj coraz bardziej - choć myślami jestem gdzieś daleko. Pozbyłam się strachu. Nawet śmierć mnie nie przeraża. Naprawdę odnoszę wrażenie, że uleciały ze mnie wszystkie uczucia. Przyglądam się wszystkiemu z obojętnością większą niż kiedykolwiek. O siebie też już przestałam się bać. Po co to wszystko - te plany i marzenia. I tak nic się nie spełni jak do tej pory. Nie boję się o siebie, dlatego spokojnie z otwartym umysłem spaceruję wieczorami ścieżkami miasteczka - sama - jak na mnie przystało. Mroźny wiatr przeszywa rękawy mojej kurtki i zaciska się na moich nadgarstkach. Zniewolona chłodem idę na przód - przed siebie - krok za krokiem. Gdy mróz zaczyna szczypać mnie po dłoniach postanawiam wracać. Zawsze w tym samym miejscu - zatrzymuję się na kilka sekund - wiatr wieje mi prosto w twarz - i patrzę w tę ciemną otchłań stawu, pokrytą z wierzchu srebrno - białym lodem. I jest taki jak ja - zimny, milczący i tajemniczy. 

czwartek, 12 lutego 2015

.niedźwiedzi

Coś bym niby zjada, ale w sumie to nie do końca potrafię sprecyzować co by to miało być. W rezultacie błądzenia po swoich kubkach smakowych, z minuty na minutę chęć jedzenia oddalała się tak samo jak oddalają się od siebie mętne obłoki na niebie. Szybka decyzja - kanapka z masłem i czosnkiem niedźwiedzim. Tak - to doskonałe rozwiązanie, jeśli ktoś uwielbia czosnek  - dlaczego? Spróbujcie a przekonacie się sami.
Chyba powinnam zjeść pączka albo faworki - albo jeszcze inne dziadostwo wyciągnięte z tłustego oleju. Nic gorszego być nie może jak tłusty czwartek. Cholesterolu rośnij! Prywatne kliniki czekają na Was z otwartymi rękoma.
Cyniczna się stałam, złośliwa, wredna i w ogóle nie do życia. W zaciszu swojego pokoju, gdy jedynym dźwiękiem jest trzask paznokci uderzających o klawiaturę - mogę powiedzieć, że jestem spokojna. W każdym innym przypadku, gdy najmniejsza rzecz zakłóci atmosferę moich dwudziestu paru metrów kwadratowych - zamieniam się w nieznośną dla siebie i innych złośnicę.
Właśnie skończyła się kawa - wszystko się kiedyś kończy - tylko nie strach i poczucie winy. 

poniedziałek, 9 lutego 2015

.danse macabre

I znów znajduję się w tym samym położeniu. Znów nie sądziłam, że to naprawdę może się zdarzyć. To trudne, gdy czujesz na sobie oddech wiszącej nad Tobą śmierci. Czasami mam wrażenie, że ktoś sprzedał moją duszę i teraz ciąży nade mną jakaś głupia klątwa czy coś w tym rodzaju. Jednak to bez znaczenia. To trudne, prowadzić za rękę bliskie Ci osoby - na śmierć. I nie ma w tym nic z metafory czy poetyckich obrazowań. Tak bardzo obce mi słowo - śmierć - tak bardzo obecne w moim życiu. To trudne - tym bardziej, że idą ze mną za rękę osoby mi najbliższe. To nic - nie przejmuj się, że płaczę. To mi pomaga - już dobrze. To nie mój czas. To straszne - jestem po środku. Stoję pomiędzy życiem a śmiercią trzymając jedną i druga za rękę. I wiem, że nie mogę odejść, bo jestem teraz oknem na świat i całym światem  - dla nich. 
Z dnia na dzień jestem coraz bardziej sama. Wszyscy wiedzą, że każda sekunda zbliża do nieuchronnego. Kiedyś zastanawiałam się kogo zaproszę na swój ślub - teraz już nie mam takiego problemu. 
A kiedy to wszystko się skończy i zatriumfuje czarny danse macabre - zostanę z tym wszystkim sama. I niezależnie ile osób będzie przy mnie - i tak będę z tym sama. Nikt nie będzie w stanie ukoić tego bólu i tej samotności, która już powoli we mnie kiełkuje,
Jednak jeszcze jesteśmy tu wszyscy razem. Jeszcze jestem jej oknem na świat, serwisem wiadomości, osobistą pielęgniarką, cichym psychologiem i spokojnym spojrzeniem - pewnością, że będę.

czwartek, 5 lutego 2015

. umrzyjmy wszyscy

To wszystko zmierza w całkiem innym kierunku niż ja. Tylko ułamki chwil....są takie jakie chciałabym żeby były. Jednak na razie nic do końca nie jest takie jakie bym chciała naprawdę. Ale jak ma być, skoro nikt prócz mnie o tym nie wie ... nikt nie wie czego pragnę, bo to drugorzędna sprawa.Wszystko ułożyłam już w łowie, na różne warianty. Wiem - życie i tak pewnie czymś mnie zaskoczy i wszystkie te plany pójdą się pieprzyć....pieprzyć. No właśnie ... to całe pieprzenie jest do niczego. Przereklamowane bzykanko. Pieprzyć to!
Czy naprawdę nie opłaca się mieć marzeń? Chciałabym je mieć - i chyba nawet je mam, ale nie do końca potrafię się do tego przyznać. Boję się zwyczajnie. Wiecie - co nie powiem na głos to może akurat się spełni...
Wszędzie jakieś ale.... wszędzie coś nie tak, jakiś stop, przystanek na rozsądek. Zero spontaniczności, zero radości. Umrzyjmy wszyscy w beznadziejności i bezcelowości zdarzeń.
Palcami przechadzam się po ścieżkach świeżo zafarbowanych włosów. Czuć jeszcze drażniący zapach amoniaku, który w jakoś znieczula mnie bardziej niż to zwietrzałe białe wino.
Miałam dziś kupić  kwiaty - piękne blado - różowe róże jak ze snu. Ale zanim bym doniosła je do domu, zmarzłyby pewnie i w domu okazały się zbytecznym zakupem. Odpuściłam.
Tak bardzo na to czekam .... czy naprawdę nie ma nikogo, kto pokazałby mi dawną mnie.....