niedziela, 5 kwietnia 2015

.przegrałam

Obca, wulgarna, przez większość czasu nieobecna. Nie pytaj - i tak nie zrozumiesz. Ja sama nie wiem czego bym chciała. Drażni mnie obecny stan rzeczy. I drażnią mnie puszące się włosy i zbierający się na parapecie kurz.
Śniadanie Wielkanocne. Szybko, smacznie i po wszystkim. Nikt się z nikim nie kłócił. W chorym milczeniu siedzieliśmy przez prawie pół godziny. Potem każdy rozszedł się do swojej nory. Podejrzewam, że cisza ta była tylko pozorna. Przynajmniej w mojej głowie motłoch myśli kłębił się i buczał.
Wyrzuty sumienia, że żyję. Wyrzuty sumienia - o wszystko co robię. Boli mnie każdy oddech. Duszę się. Nie żartuję.
Całe szczęście poszło w chuj. Zgubiłam je kiedyś - o ile w ogóle kiedyś je miałam. I to prawda (choć cholernie dołująca), że jeśli urodziłeś się TAKI to TAKI już zostaniesz. I można stawać na głowie, zmieniać się tysiące razy - wciąż będziesz ten sam. I czuję, że ja jestem ta sama  - od zawsze. Nie zgubiłam nigdy siebie. Zawsze taka byłam, jednak kiedyś wierzyłam, że "jutro będzie lepiej". Dziś to wszystko poszło się pieprzyć. I nawet w ten dzień - taki jak dziś - jest okropnie. I nie potrafię tego zmienić, bo tak wiele nie jest ode mnie zależne. 
Staliśmy się dla siebie obcy. Ze znajomymi mamy więcej tematów do rozmów niż ze sobą. To stało się męczące. Bycie razem na siłę. Tracimy tak cenny czas. Nie możemy dłużej tego robić. Nie czuję, nie myślę, nie jestem - naiwna, kochana, piękna i dobra. Czuję jak przemawia przeze mnie złość, zazdrość i nienawiść. Przegrałam - to wszystko zmieniło mnie bardziej, niż mogłam się sama spodziewać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz