sobota, 27 kwietnia 2013

.dusza artystki i romantyczki niepoprawnej

Minuta za minutą, dzień za dniem ...


Chyba straciam za dużo czasu. Zbyt wiele poświęciłam na myślenie i planowanie, z którego nic nie wynikło. 

Obudziłam się rano, jak zwykle podeszłam do lustra. I to nie byłam już ta sama ja. Zmęczona, szara twarz, kilka małych zmarszczek pod oczami. Dłonie też już nie takie delikatne jak kiedyś. Trochę nie moje ciało, trochę nie moje myśli... Została mi chyba moja dusza, artyski i romantyczki niepoprawnej. Gdzieś między myślami przebiega mi obraz miłości innej niż wszystkie. Czegoś szczegolnego i niepowtarzalnego. Gdzieś w głowie kiełkuje mi pomysł, by zrobić coś dziwnego, by zrobić coś głupiego. Zapomnieć się na chwilę..może dwie. Snuję historie, które wydarzyć się mogą... tylko w moich myślach. Rzeczywistość jest trochę inna. Tęsknię za tym czego nie miałam, za swoją wizją siebie i świata. Męczy mnie ciągłe siedzenie. Męczy mnie i drażni ten stan rzeczy. Brakuje mi inspiracji. Brakuje kogoś kto słowami swoimi, całkiem przypadkiem wzbudzi we mnie chęć do czegokolwiek.

Wpadłam w sieć monotonii. Wpadłam i tonę coraz bardziej. I nie ma tu nikogo kto mógłby mnie wyciągnąć z tej przepaści bez dna. Sama w sobie zbieram siły. Może uda mi się samej wydostać. Samej ? Dla kogo ? Dla siebie ?
Dla siebie.

To głupie. Bo nie smieszą mnie już głupie żarty. Czasami na swoich rówiesników patrzę z ironią. Gdzieś we mnie, zaczęła rosnąć potrzeba stablizacji i spokoju. Z drugiej zaś strony chciałabym czasem nie myśleć o konsekwancjach i zrobić coś bez względu  na to co powiedzą inni.
Czasami wydaje mi się, że patrzę na siebie z boku. Jak anioł stróż czy coś w tym stylu. Widzę jak wydarzenia zmienił mnie i moje życie. Widze to i żal mi czasem siebie, bo dotarłam do takiego miejsca, z którego trudno jest mi się ruszyć.

By coś zmienić trzeba siły. Czasami trzeba okłamać się trochę lub czegoś nie widzieć. Dobrze jest mieć kogoś kto będzie popychał Cię do przodu gdy braknie sił. Ważne jest by coś zmienić. Ważne by nie przyzywczajać się zbytnio.


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

.bezsenne

Po raz kolejny formatuję mojego biednego pendrive'a. Jakiś złośliwy wirus wdziera się gdzie tylko popadnie. Stęskniony jamnik leży na moim łóżku i pilnuje, żebym dzisiaj już nigdzie nie wychodziła. Mój W. siedzi jeszcze na uczelni i rysuje jakieś domki, dachy czy co tam jeszcze wykładowcy do głowy przyjdzie. Niby takie kolokwium czy coś. Nie mam ostatnio głowy do zapamiętywania... czegokolwiek. Dlatego ostatnio noszę ze sobą 'magiczny zeszycik' (tak nazywam kalendarzyk :P) i zapisuję w nim wszystko o czym powinnam normalnie pamiętać.

Właśnie przyszedł sms. Od W. Wraca już do domu. Najlepiej gdyby wracał do mnie. Za każdym razem, po każdym kolokwium, zawsze. Robiłabym mu jakąś dobrą kolację. Dała całusa na przywitanie. Noce nie byłyby już tak bezsenne.

W głowie miałam całkiem dobry plan tego co zrobię jak wrócę do domu z uczelni. Po części (tej mniejszej) udało mi sie go zrealizować. W sumie dzień jeszcze się nie skończył, ale z upływem czasu coraz bardziej czuję, że chce mi się spać. Dodatkowo przeziębienie wpycha mnie pod koldrę. Nie moge odmówić.

Z niecierpliwością czekam na zdjęcia z sobotniego 'koncertu'. Z tego co widziałam, to całkiem sensowne wyszły, dlatego nie mogę się doczekać.
Co do zdjęć, to sama chętnie bym jakieś zrobiła. Tak dawno nie miałam w rękach swojego canona.....
Ale ten czas tak ostatnio biegnie, że nie mogę znaleźć dla siebie więcej niż 7 godzin w nocy (co oczywiście przesypiam). Na szybko wszystko smakuje gorzej.

Nie wspomnę już o tym jak bardzo brakuje mi W. (chyba właśnie wspominam). Marzy mi się poleżeć beztrosko na kocu gdzieś daleko od miejskiego szumu. Majówki mi trzeba.... majówki !

sobota, 6 kwietnia 2013

.kameleon, już po raz któryś

Zmęczona jestem przedłużającą się zimą. W nocy nie mogę spać a w dzień chodzę jak potrzaskana. Głowa boli co jakiś czas... coraz mocniej...przechodzi. Gdy szorstką dłonią przejadę po bladej nodze, pod światłem zobaczę pył co ze mnie się kruszy...kameleon....już po raz któryś. Paznokcie nie rosną tak szybko jak zawsze. Końcówki rozdwajają się a może jeszcze bardziej niż na dwie części się dzielą.
Na półkach nie widać kurzu, co zbierał się przez cały tydzień lenistwa. Nie widać tańczących kłębków psiej sierści na podłodze. I słońca nie widać. Przez okno wpada tylko szary odcień mętnego światła.
Na siłę wychodzę z łóżka i z utęsknieniem czekam końca dnia by znów się znaleźć w pościeli. Tu coś napiszę, to zrobię zdjęcia, z jamnikiem się wytarmoszę ... i już. Wystarczy na dziś. Może jutro uda się coś więcej. Może na kolor śliwkowy pomaluję paznokcie, może założę sukienkę. A może nic z tych rzeczy. Już nawet myśleć mi się nie chce. Planować tym bardziej nie.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

.gdzieś zapisane

Świat chyba staje na głowie. Wracają do mnie sprzed lat miłostki, wracają wspomnienia, z którymi walczyć nie mogę. Ze wspomnieniami walczyć się nie da. Są z nami i już, gdzieś zapisane. Czy ma to dla mnie jakieś znaczenie ? Czy zmysły zwiesć może powiew nadchodzącej wiosny ? Zastanawiam się czy wystaczająco mocno stoję na nogach, czy nic nie jest w stanie sprawić, że się zachwieje.. spadnę. (...)

Z dwóch stron, tak odległych od siebie, tak innych ...napływają potokiem myśli....i szepty... i wizje. są tu. znów słyszę ten głos....znów czuję ...już jest.i znika.



(...) i widzę przez mgłę te oczy beze mnie.... i siebie bez nich widzę
. nie warto rozpamiętywać.