poniedziałek, 11 sierpnia 2014

.wyimaginowany

Nie czuję już zmęczenia. 12 godzinna zmiana bardziej mnie nudzi niż męczy. Właśnie teraz, gdy zostało 2 godziny do końca zmiany, dałabym się porwać na długi spacer - nawet przy tak chłodnej i ponurej pogodzie jak dziś. Pozwoliłabym się zabrać gdzieś, gdzie jeszcze nie byłam, mimo, że na zewnątrz nadchodzi mrok. Jednak nie mam na co liczyć. Żaden wyimaginowany, niezwykle przystojny i domyślny porywacz, nie pojawi się przed budynkiem galerii. Sama więc wybiorę się w tak niezwykle codzienną podróż na dworzec główny PKS.  Może nie będzie to najromantyczniejszy ze spacerów, ale przyjemny zapewne i cichy w swojej wieczornej odsłonie. Kilka minut przed 23, do domu odprowadzą mnie szum trzcin, wilgotny zapach stawu i tykanie koników polnych. Pewnie zmarznę - mam na sobie tylko małą czarną...

sobota, 9 sierpnia 2014

.obsesja

Czuje się wyjątkowo podle. W żyłach, złość miesza mi się z bezradnością. Czuję jak ciśnienie rozsadza mi powoli głowę. To wszystko przeze mnie. Przez chwilę, uwierzyłam, że może być dobrze. Nawet uśmiechnęłam się kilka razy. O jeden raz za dużo widocznie. Znów coś musi ściągać mnie do ziemi ...ściągać ...na szare dno.
Odechciewa mi się żyć. Straciłam apetyt, nadzieję i chęci na cokolwiek. Czuję, że wszystko wymyka mi się z rąk., że tracę kontrolę. Najchętniej nie wychodziłabym z domu. Mogłabym mieć nad wszystkim kontrolę, i zareagować w odpowiednim czasie, gdyby wymagała tego sytuacja. A tak .... ciągle mnie nie ma. Przeraża mnie odległość 20 km. Do domu to jakieś pół godziny jazdy.... za daleko. Chciałabym móc mieć wszystko w zasięgu wzroku. Chciałabym, żeby było dobrze.
Boje się. Tak strasznie się boję, że nie myślę o niczym innym. To wszystko stało się moją obsesją. Nie jestem w stanie nad tym zapanować. Jestem w stanie oddać wszystko, by tylko było dobrze. Mogę być ciągle nieszczęśliwa, ale niech zły los zostawi ich w spokoju. Ja wytrzymam co najgorsze. Dam sobie radę - zawsze dawałam. Ale nie oni. Niech wszystko co złe da im spokój.
Czuję jak coś ściska mnie w gardle. Z trudnością powstrzymuje napływające do oczu łzy. W wewnętrznej stronie dłoni odbite paznokcie. To nie pomaga..... nic nie pomaga. Znów nie zasnę.... lub ze zmęczenia...gdy wypłaczę się w poduszkę. Będę wyć....do księżyca, co wścibsko zagląda przez okno do mojego pokoju.

wtorek, 5 sierpnia 2014

. poranne

Trwa najpiękniejsza chwila dnia. Jeszcze przez jakąś godzinę - zanim obudzi się świat - zanim na ulicy zaczną jeździć samochody. Sąsiedzi jeszcze w swoich domach. Cisza i spokój - tak mocno przeze mnie wyczekiwane każdego dnia.
Czuję jak na ramiona opadają mi wilgotne kosmyki włosów. W pokoju miesza się zapach słodkiego szamponu i świeżego powietrza, wdzierającego się przez otwarte na oścież okna. Zapach kawy gdzieś zginął...może dlatego, że to tylko 3w1 a nie moja kochana mała czarna.
Kupiłam pocieszacz i wypełniacz czasu. Wreszcie będę mogła zamykać, poprawiać, upiększać i podziwiać chwile. Nie tak jak ostatnio - co mi przez palce umykały, i sama nie byłam w stanie sobie ich przypomnieć. Teraz każde zdjęcie, jest częścią niedalekiej przeszłości - o której tak łatwo, ostatnio zapominałam.
W kubku widać już dno. Kawka powoli się kończy. Powinnam pracować nad zleconym mi tekstem - jednak nie potrafię odnaleźć w sobie ani trochę chęci, by do tego usiąść. Po powrocie z pracy marzę tylko o odpoczynku - ale nie, żeby to tylko leżeć czy spać. Nie, nie... Ale posiedzieć na ławce w cieniu, z książka i herbatą o smaku szarlotki.... tak, zdecydowanie tak.
Chyba kończy się mój czas. Trzeba ułożyć włosy, pomalować rzęsy, wybrać dress code na dziś, zabrać "Chemię śmierci" do torebki i wyjść z domu... mam na to jakieś 50 minut. Powinnam zdążyć.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

. cornflakes

Jeszcze czuję na sobie słodki zapach peelingu morelowego. W powietrzu miesza się on z kukurydzianą nutą płatków cornflakes, które bez najmniejszych wyrzutów sumienia, chrupię tak głośno, że ledwie co wychwytują, wypływający z głośników telewizora głos lektora.

Tak. Rzeczywiście, mocno zwracam uwagę na rożne zapachy. Szczególnie działają na mnie zapachy aromatycznych potraw i męskich perfum. Sama już zaplanowałam jakie będę na siebie nosić, kiedy przyjdzie pora na jesienne płaszczyki i kolory brązu. Co do męskich perfum... to jedna z tych rzeczy, na które poza zadbanymi dłońmi i zębami, zwracam uwagę, patrząc na mężczyznę. Z resztą chyba nie jestem zbyt oryginalna i wyjątkowa - podejrzewam, że większość kobiet lubi zadbanych i pachnących korzenną nutą mężczyzn.

Całkowicie odpuściłam sobie, całe to rozmyślania o zaręczynach, ślubnych sukniach i całym tym białym zamieszaniu. Doszłam do wniosku, że nie da mi to szczęścia. W najbliższym czasie i tak nie mogłoby mieć to miejsca. Z resztą po co komplikować sobie i tak pokręcone życie. Na razie dobrze mi tak jak jest. Niezależność, swoboda.... żadnych tych rodzinnych problemów i spotkań. Wszystko tak jak chce ja. I to wystarczy. Do tanga trzeba dwojga czy jakoś tak ...więc na razie nie ma o czym mówić.

Powoli kończą się kukurydziane cornflakes. Powoli kończę.