środa, 10 grudnia 2014

.na kocią łapkę

Z dnia na dzień, coraz mocniej przekonuję się, że nie potrzebuję już tego, na czym jeszcze niedawno dość mocno mi zależało. Złoty pierścionek....kilka brylantów...czy też cyrkonii. Zbędne komplikacje. Z resztą to pierwszy krok, do czegoś poważnego na co już zupełnie nie mam ochoty. Nawet mi się nie śni być panią domu, matką i w ogóle jak pomyślę o tej całej ślubno - weselnej szopce! Nie. Dobrze mi tak jak jest teraz. Bez zobowiązań, bez problemów. Nie chce się w to bawić. Nie chcę nawet o tym myśleć. Nigdy nie marzyłam o dużej rodzinie....odkąd pamiętam nie chciałam mieć dzieci. To dobry pomysł. Czuję, że takie właśnie życie mi odpowiada. Nie sprawdzę się w roli żony czy matki. Nie lubię się podporządkowywać. Jestem zbyt niezależna. Dobrze wiem, że ci i tamci planują sobie to i tamto - ze mną w roli głównej czy drugoplanowej. Jednak nie sądzę, żeby wszystkie scenariusze się spełniły. Czuję, że nad głową zapętla mi się sznur - nie chcę dać się złapać. To byłby największy błąd. Coś czuję, że kogoś rozczaruje, że ktoś mnie znienawidzi, zapomni i przeklnie. Nic na to nie poradzę. Nie - nie odwidzi mi się za rok czy dwa. Naprawdę  - z dnia na dzień jestem tego coraz bardziej pewna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz