niedziela, 4 listopada 2012

.nie potrafię

Gdzieś w domu krąży już zapach proszku do pieczenia, zimowego powietrza i mandarynek. W telewizji jak szybka migawka zmieniają się reklamy...już świąteczne- z choinką i aromatem kawy. Na sklepowych wystawał już niebawem staną choinki, zakurzone i z resztką igieł na gałązkach. Brokatowe łańcychu zawisną nad wejściami. Gdzieś już to wszystko przenika ukradkiem do życia, gdzieś skrada się po cichu, jeszcze nie kompletnie ale już jest.
I z jednej strony cieszę się na tą świąteczną atmosferę, na kolejki w supermarketach i duszący zapach w kuchni. Nie mogę doczekać się kapusty z grzybkami i barszczu czerwonego z uszkami.
Z drugiej zaś strony temat ten wprawia mnie w zakłopotanie. Znów ciąg problemów jak taśma na produkcji. Znów czegoś zabraknie, znów kogoś nie będzie.
Za oknem nie ma jeszcze śniegu. Temperatura jeszcze na plusie ( jak dobrze) . Ja już denerwuję się co będzie, co dalej, i jak to przetrwać.


***

Zazdrość. Tak prymitywne uczucie. Tak wielkie. Żałosne jak i żałosna jestem ja. Tak miałeś wczoraj rację, jestem zazdrosna.

I myślałam, że jestem silna, że poradzę sobie ze wszystkim. Ale teraz widzę, jak bardzo się myliłam. Z dnia na dzień jestem coraz słabsza.... I każdy ocenia mnie, segreguje tak, jak mu wygodniej. Lecz nikt nie wie, nikt ... dlaczego tak wiele we mnie złości....i zazdrości.

***

Dlaczego coś tak nietrwałego i abstrakcyjnego jak pieniądze wyznaczają kierunek temu światu... Dlaczego nic innego się już nie liczy ...... (!?) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz