sobota, 3 listopada 2012

.nie przestawaj

Zaplanowałam, że nadrobię wszystkie zaległości, które zrobiłam na uczelni. Uzupełnię notatki, doczytam to czego przeczytac nie zdążyłam, posegreguję kserówki itd. Jest sobota wieczór a ja nie zrobiłam kompletnie nic. Ale mam na to dość sensowne wytłumaczenie. Dopadło mnie przeziębienie i zapalenia zatok- prawdopodobnie. Przy każdej próbie skupienia się na czymkolwiek, głowa stawała się cięższa niż zawsze a oczy nagle odmawiały posłuszeństwa.  I tak przez cały tydzień faszerowałam się tabletkami co przez gardło mi ledwo przechodziły, syropami co smakują gorzej niż źle i na końcu domowymi sposobami. Wszystko to jednak jakby na darmo, bo do tej pory czuję się nieciekawie.
Nie wychodziłam z domu przez ten czas co także pokrzyżowało mi plany. W głowie miałam sesję czy choćby zdjęcia ot tak spadających liści. A tak to popijałam sobie gorące trunki jeden za drugim i tak z pokoju do toalety wytarłam sobie szlak.
I gdyby nie miczut mój kochany, to pewnie utonęłabym w morzu chusteczek i zatraciłabym się kompletnie w pościeli, z której do dziś niechętnie wychodzę. Przyjeżdzał do mnie niebieskim  autkiem tak często jak tylko mógł. I mimo tego, że sam nie czuł się najlepiej ...był zawsze by pogłaskać mnie po głowie i trzymać za rękę. Nie ważne, że obejrzeliśmy kilka ckliwych komedii i jeszcze jakieś psychodeliczne filmy. Nie ważne. Jak dobrze, że był. Jak dobrze, że jest.

:*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz