sobota, 17 listopada 2012

.moja prawda


Obiecałam sobie, że dziś zrobię coś konkretnego. Pisząc "konkretnego" mam na myśli zrobienie czegoś porządnie, a nie na "ot tak" jak ostatnio bywało. Dzień zaczęłam od krótkiego telefonu. Twój rozmyty głos jeszcze bardziej utwierdził mnie w przeknaniu, że powinnam wrócić do łózka. Mimo to wstałam i od niechcenia poczłapałam do łazienki. Tam zmyłam z siebie resztki snu...później śniadanie i kawa, która do tej pory stoi w kubku, obok mnie. W międzyczasie zrobiłam kilka zdjęć. Tak to, te które przeplatają się w dzisiajszym poście.


W głowie troszkę szumi, trochę tam zamętu i bałaganu. Ale dziś naprawdę chcę ułożyć to wszystko i wyrzucić to co niepotrzebne. To nie będzie łatwe. Łóżko ciągnie mnie do siebie....i pogoda jak dla mnie dziś senna. Choć słońce razi mnie po oczach, chętnie zasnęłabym w jego promieniach. Myśli uporczywie napływają do głowy. Pytania, wątpliwości... nie chcę ich słyszeć ! nie dziś! Wciąż płyną.

W powietrzu widzę tańczący kurz. I nie wiem jak i skąd, bo sprzątałam przecież niedawno (!). Znów tańczyć będe ja z odkurzaczem i ściereczką.


I zastanawiam się co robić. Czy sprawy, których nie rozumiem zostawić w spokoju, niech przeminą...niech czas przykryje je kurzem. Boleć będę mniej i drażnić. Zostawić ? Czy może okłamać się w taki sposób, że "moja prawda", którą zbuduję przyniesie nie ulgę ... na jakiś czas oczywiście, bo nie na zawsze.

Chciałabym jakoś unieważnić to wszystko, co męczy mnie...co rozmywa Ci głos. Ale nie potrafię i chyba nikt nie może tego zrobić. I szukam w głowie sposóbu na ból czy strach. Znów nie wiem nic na ten temat. Bezsilna się czuję z tym wszystkim. I moje myśli opuszczają mnie powoli, wędrują z wiatrem do Ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz