niedziela, 6 lutego 2011

.przebudzenie

Nadchodzi wiosna. Bezapelacyjnie w powietrzu czuć powiew nowego powietrza. Trawa zdaje się być bardziej zielona a ptaki fruwają chętniej po błękitnym niebie skrzydłami przecinając puchowe chmury. Deszczowe chmury...
Biała, żółta i różowa toczyły się jedna za drugą tworząc na mojej dłoni kolorową mozaikę. Jedna na ból głowy, druga by tylko nie zasnąć.. trzecią schowałam do kieszeni. Wiosenne przesilenie.... a może jeszcze zimowe. Nie ważne jakie... nie ważne już nic. Teraz tak trudno mi ułożyć wszystko w jedną sensowną całość. Trzymam w dłoni tyle urwanych chwil, tyle słów krzyczy w mojej głowie zabierając mi sen w nocy i spokój w dzień. Staram się nad tym zapanować, popijając wodą kolorowe tabletki. Nie czuję się z tym dobrze, lecz wszystko co się dzieje jest o krok przede mną. Chcę dogonić to wszystko co zaczęłam, chcę wziąć w ręce swoje życie. Zbyt wiele zaplanowałam.... wiedziałam przecież, że czas tak bardzo bezlitosny może mnie zniszczyć... nie sądziłam tylko, że walka z nim będzie tak trudna. Mimo wszystko chcę. Iść w tym kierunku, który obrałam teraz. Za wszelką cenę zdobyć cel. Widok za oknem, uśmiech młodszego brata, troska w oczach mamy napędza mnie do działania. Mam dla kogo żyć. Dla moich kochanych przyjaciół, którzy liczą na moje dobre słowo, dla Niego, który czeka przeklęte pięć dni by znów mnie zobaczyć, pocałować... wszystko jest tak piękne i niepowtarzalne... ulotne. Chcę zebrać jak najwięcej. Nie obejrzę się już za siebie. Nie przegapię już wschodu słońca. 
Nadchodzi wiosna. Bezapelacyjnie w powietrzu czuć powiew nowego powietrza. Trawa zdaje się być bardziej zielona a ptaki fruwają chętniej po błękitnym niebie skrzydłami przecinając puchowe chmury. Deszczowe chmury...

Ostatnia biała... na sen.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz