poniedziałek, 21 lutego 2011

.łoś pokazał rogi

W kilka godzin wszystko wywróciło się do góry nogami. Cały weekend przemknął mi przed oczami szybciej niż pędzący pociąg. Łoś pokazał rogi. I słusznie. Mimo, że po jego wyjeździe rzucałam wszystkim co wpadło mi w rękę a sama ja wiłam się ze złości na podłodze, to dobrze się stało. Teraz wiem, ze łoś ma rogi. Trochę w tym mojej winy, że dałam mu pole do popisu. Poczuł się zbyt pewnie na moim terenie, nie zostawiając mi słowa sprzeciwu. Tak jak i w tym przypadku milczeć nie zamierzam, co tez nie oznacza, że odezwę się do niego pierwsza. Milcząca dotąd "Nata" pokaże pazurki, bo nie mnie będzie traktować jak zabawkę. W otwarte karty chcę grać. Bez gierek i tajemnic porozmawiać z łosiem o tym co mnie boli. Jeśli tego nie zaakceptuje, nie uwierzy w to wszystko-droga wolna. Trzymać nikogo nie będę, choć przyznam szczerze, że wczoraj płakałam jak głupia. Bez sensu zadręczać się tym co było. Zatem spokojna jestem teraz, nie myślę o tym non stop. Tylko czasami przemknie mi myśl, że pogrywasz sobie ze mnę jak mało kto. Jak wytłumaczyć Ci, że możesz na dłużej zostać tu obok. Nic nie rozumiesz. Albo rozumiesz zbyt wiele i czekasz bym ja coś mogła zobaczyć...


W Twoich oczach jestem słaba bo rękami się zasłaniam i milczę ja zaklęta. 
Milczę znów...
Może kiedyś przyjdzie moment, że we mnie coś zapłonie, coś się obudzi we mnie chociaż dziś.

Coś onieśmiela mnie bo słyszę tylko swój szept
Tylko swój szept...



2 komentarze:

  1. Łoś, widzę, konkret:D Może ma jakiś cel w tym wszystkim...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. zapewne ma swój cel.... ale nie zapominajmy w tym wszystkim o mnie ! ;)

    OdpowiedzUsuń