czwartek, 14 lipca 2011

.burzowa

Niebo tak nagle zmieniło swoja barwę. Ciemno-granatowe chmury bez chwili zastanowienia pożarły błękitne obłoczki. Szkoda ich, bo były takie puszyste... Z zamrożonego nieba na rozgrzaną ziemię spadły miliony kropel deszczu. Asfalt tak cudnie parował...(jednak, czy można zachwycać się parującym asfaltem? ) W każdym bądź razie widok był raczej niecodzienny. Wszystko tak łącząc się razem przyniosło nieciekawą już dla mnie burzę. A co za tym idzie okropny ból głowy. Przespać musiałam te kilka chwil. Obudził mnie telefon od Niego. Byłabym śmiertelnie zła, że ktoś przerywa mi sen akurat teraz gdy nie najlepiej się czuję, ale nie na Niego. Jest w nim coś co zmienia moje dotychczasowe przyzwyczajenia. Zła nie będę. Głowa już nie boli...(no może troszkę).
Czuję, że spełnia się mój sen. Że każdego dnia wypełnia się mój plan, którego sama ja nie układałam. Szczęśliwa ?! -bez wątpienia tak. Już nie muszę się bać swoich ciemnych, gorszych dni. Nie muszę bać się niczego...

Jedna z tych, które zapisują się w pamięci :   ~~~> KLIK<~~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz