wtorek, 26 listopada 2013

.nie moje życie

Mojego optymizmu wystarczyło do napisania wczorajszego posta. Z godziny na godzinę cały ten zachwyt życiem mijał aż minął całkowicie - jakąś godzinę temu.

(nie)Potrzebnie zaczęłam się nad tym zastanawiać. Teraz staram się zrozumieć jak się z tym wszystkim czuję - choć wolałabym nie czuć nic. Trzyma ją na rękach ... przytula ... dziwnie na nią patrzy - dziwnie bo nie znałam wcześniej tego spojrzenia. Nie wiem co mam z tym zrobić ... z sobą ... tak małą wobec tego wszystkiego. Nie sądziłam, że kiedyklwiek sama przed sobą się do tego przyznam...jednak ja nigdy nie traktowałam go jak ojca. Był lub go nie było ... raz głośno raz cicho. Nie wiem kim dla mnie jest teraz, kim był - i jakim prawem komplikuje mi życie. Jestem na niego wściekła ... jednocześnie nie chcę lub nie potrafię z tym nic zrobić. Mama .... na nią też nie mogę liczyć pod wieloma względami..... ona sama potrzebuje pomocy. A ja już nie mam siły myśleć o wszystkich ... i na końcu o sobie. Jednak jak zostawić to wszystko co jest  nieodłączną częścią mnie [?] ....  to chyba niemożlie. 
Chciałabym pozbyć się tej pustki, którą wciąż czuję .... poczucia, że nigdy nie będzie dobrze. Chciałabym zamknąć oczy i zapomnieć o tym wszystkim co wiem. 
Niełatwo jest żyć, ze świadomością, że jest się zdanym tylko na siebie. Niełatwo jest żyć z brakiem poczucia przynależności.... tak bardzo niczyja - choć wiem, że są ludzie,którzy bardzo mnie kochają. Nie zmienia to jednak faktu że w pewnym momencie mojego życia zabrakło czegoś więcej niż tylko przelotnej obecności i ciągłych pretensji przeplatanych z kłótniami.
Tak bardzo zaplątana jestem w swoich uczuciach. To chyba nie jest moje życie ... coraz mniej w nim mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz