wtorek, 5 listopada 2013

. chora

Czuję się chora jak tu wracam. Dosłownie odechciewa mi sie wszystkiego. Wciąż to samo -  ten sam niezadowolony wyraz twarzy, ten sam program w telewizji, to samo miejsce na wersalce. Przeraża mnie to bardziej niż cokolwiek innego. Bezczynność  i brak jakichkolwiek aspiracji by coś zmienić. Tak przecież najwygodniej - stać w miejscu i czekać aż inni coś zrobią. Do minimum ograniczyła swoje obowiązki. To wszystko jest tu takie monotematyczne. Rano - zawsze niezadowolenie, kawa i krzyżówki, po południo tv i spanie a wieczorem serialowy maraton i znów łóżko. I zamiast pacierza czy dobrego słowa ... na dobranoc czat internetowy. Nic nie mówi ... nie chce... nie potrafi. Drażni mnie jej pieprzone marudzenie, jej bezczalnie żałosny stan bycia - to nie, tamto nie - bo się zmęczy biedna. Nie rozumiem jak można marnowac sobie życie.... Wpędza mnie to wszystko w jakieś zdenerwowanie i niepokój... powol mam dość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz