wtorek, 3 grudnia 2013

. wyrzuty sumienia

Zaplanowałam wyjazd do Katowic - na ten piątek. Żeby sie oderwać od domu , żeby się trochę rozerwać i uciec myślami od pracy dyplomowej. Ale z dnia na dzień, coraz bardziej czuję, że chyba to nie jest dobry pomysł. Chciałam jechać ... kupić jakieś drobne prezenty na święta, wypożyczyć brakująca książkę i może kupić coś dla siebie. Ale słysząc wciąż o problemach już przed wyjazdem mam wyrzuty sumienia - że w ogóle go zaplanowałam.

Znów biję się z myślami. Jechać czy nie .... Znów się uda czy tym razem nie ? Tak ... wszyscy mówią, że będzie lepiej... jutro. Brednie .... już minęło tyle czasu a ja czuję się coraz gorzej i wcale nie jest lepiej. Zdecydowanie jest gorzej. Nie jestem fatalistką z wyboru. To ciągle ze mną jest - chce czy NIE.



Minusowe temperatury zabierają mi resztki sił. Jestem bledsza niż zykle i zmęczona jak nigdy dotąd. Nic nie dają kolorowe witaminki łykane w maksymalnych ilościach. Spadek kondycji...

I jeszcze niedziela. Już mnie boli ten dzień - to spotkanie już tak bardzo mnie boli. A jest dopiero wtorek. Znów zaczynam ich wszystkich nienawidzić. 

Nie znajduję wytchnienia. Choć staram się robić to co zwykle ... a może trochę więcej. Już nic nie zabija mętnych myśli. Budzę się senna ... kawa nie pobudza ... mdli mnie na samą myśl o jedzeniu. Zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że w ogóle żyję. To chyba wszystko moja wina. Tak mi kiedyś powiedzieli. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz