wtorek, 19 czerwca 2012

.ciepło, cieplej.... mamy lato

To, że pojawił się tutaj post nie znaczy, że coś u mnie nie tak. Wręcz przeciwnie. Dodam tu zlepek bezsensownych i płytkich zdań, bo tak jakoś mi dziwnie gdy nic nie piszę.
Wczoraj z dziubem spędziliśmy naprawdę udany dzień. Mieliśmy się spotkać tylko na kilka godzin .. może dwie albo trzy. Spędziliśmy razem prawie cały dzień. Ale nie żałuję. Tylko trochę w żołądku robi mi się dziwacznie jak pomyślę o jutrzejszym egzaminie z  łaciny. Nie to, żebym nic nie umiała, bo zawsze w głowie coś mi świta ale na siłach zbytnio się nie czuję, żeby iść tam ze spokojnym sumieniem. Nie chce mi się uczyć tych deklinacji. Na dworze upał... w domu tylko kilka stopni chłodniej. Mózg mi się przegrzewa, chociaż co niektórzy zastanawialiby się nad ewentualnym jego istnieniem.

W niedzielę przypadkowo wylądowałam na festynie organizowanym z okazji 45'lecia istnienia Blachowni. Może i dobrze się stało, bo trafiłam na występ kabaretu skeczów męczących. Jak nie lubię takich występów to byłam i jestem zadowolona. Dodaję kilka zdjęć, żeby nie było, że sobie coś wymyśliłam, czy też z nadmiaru nauki zasnęłam na biurku a cały festyn był tylko snem.





Teraz powinnam wyłączyć komputer i iść dalej się uczyć. Ale tak mi się okropnie nie chce. Może dziub by się za mnie nauczył.. ? Tak troszeczkę tylko... :) Nie za dużo, ale troszkę....

W głowie ubzdurałam sobie, że znów zabawię się w śpiewanie. Ale co mi szkodzi. Jak tylko moje ofiary się na to zgodzą to będę się bawić...tralalala.
Poza tym nie mogę się doczekać 25 czerwca. Wtedy napisze ostatni egzamin a później mogę myśleć o ewentualnych wyjazdach z dziubem... tu i tam i jeszcze dalej :)

Dobra, niech już będzie. Idę się uczyć. I love łacina !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz