sobota, 4 lutego 2012

.potrzebuję słońca

Cisza odbija się echem od drewnianych ścian. Chłodne powietrze ociera się o mnie tworząc mi na skórze dziwne wzorki. Pogniecione kartki i zagięta okładka...znów zasnęłam na książce ... nie tyle, że była ona nudna...to tylko zmęczenie. Za oknem jeszcze jasno. Jakiś szaleniec jeździ na łyżwach...po stawie. Choć sama nie byłam lepsza...jakieś dwa lata temu. Taką miałam chęć zabrać swoje łyżwy i pojeździć po tafli zamarzniętego stawu, ścigać się ze srebrzystymi drobinkami wirującymi w powietrzu. Jednak minusowa temperatura ochłodziła mój zapał. Znów grzeję się herbatką a myśli dziś tak ulotne, że ledwie zdążam klikać na klawiaturze. Nie mogę rozgrzać dłoni. Wciąż zimne i bez życia. Dosyć mam już tej zimy...potrzebuję słońca. Niebawem stanę się tak blada, że wrzucona w zaspę nie będę się wiele od niej różnić.
Zaplanowałam na dzisiaj tyle rzeczy, że zrobiłam aż jedną. Nie mam weny na naukę. Wczoraj cały dzień spędziłam przy filozofii. Dzisiaj posprzątałam pokój...położyłam się z książką ("Coś za coś") do łózka i zasnęłam...po czwartym rozdziale. Obudził mnie sms od Niego. Na szczęście nie jest jeszcze późno. Może zajrzę do filozofii wieczorkiem...teraz mam ochotę na pogniecioną książkę. W końcu należy się jej trochę uwagi.
Jutro rano spakuję rzeczy i jadę ...najpierw do babci na obiad i wieczorkiem do Niego. Powinnam już w głowie robić listę rzeczy, które chcę zabrać, jednak ostatnio jakoś nie przywiązuję rzeczy do takich detali. Zawsze wolałam mieć wszystko przygotowane dzień wcześniej...a teraz jakoś nie robi mi to większej różnicy. Niebawem rozpocznie się nowy semestr, na który czekam z utęsknieniem. Zmiana planu i ... trzydniowy weekend przez pół roku !
Herbata się skończyła...co oznacza, że trzeba się zmywać. Idę zaparzyć kolejną i tym razem na siedząco zacznę książkę....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz