niedziela, 8 kwietnia 2012

.kwietniowy śnieg

Niedziela wielkanocna. Dzień jak dzień. W domu tylko trochę więcej jedzenia. Jakieś ciacho czeka na łasucha, sałatka i śledziki czekają na mnie. Martini chłodzi się w lodówce. Dom pachnie nieco inaczej. To wszystko. Nic więcej, nic ponad to.
Zjadłam śniadaniowy misz-masz, później jakieś ciacho na osłodę na spółkę z jamnikiem i szczurem. W końcu im tez się coś należy ..od święta. W trakcie dodawania sobie kilogramów przeglądałam szybkim okiem notatki z wczoraj...zaczęłam pisać nowe. Cała historia i literatura baroku, zaczęła do mnie przemawiać. Gorzej będzie z historią polski... jednak na razie o tym nie myślę. Wszędzie porozrzucane mam jakieś notatki, kserówki i książki z pięciu bibliotek. Egzaminowa atmosfera już jest!  Wypadałoby to jakoś ogarnąć... bo jeszcze kilka dni temu pokój wyglądał normalnie.

A tak poza tym to dobrze jest. To znaczy dobrze między mną a moim dziUbkiem. Przed tą całą świąteczną bieganiną uciekliśmy do parku... na małą sesję. Naszą pierwszą! I muszę przyznać, że zabawa byłaby całkiem dobra gdyby nie to, że zmarzliśmy okropnie. Mimo wszystko spotkanie zaliczam do tych cudowniejszych i szalonych.







Poza tym wszystko po staremu. Nic dodać nic ująć. Tylko nam z dziUbem pikawy stają dęba na myśl, co dalej.
Uciekam się ogarnąć, bo może wpadnę dziś jeszcze do babci na małą kawkę. Później znów wrócę do domu i będę telefonicznie martretować dziUba :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz