sobota, 26 stycznia 2013

.złość miesza się z krwią

Jak dobrze, że kończy się dzień. Dość mam rozwrzeszczanych myśli w głowie. Na dworze zimno. W domu trochę cieplej. Marzną mi ręce. Zaliczone kolokwium z teatrologii nie dało mi spokoju. Wciąż wisi nade mną pięć egzaminów i kolowkium z litaratury, które prawdopodobnie będzie do poprawki. Co chwila sprawdzam maila z nadzieją, że znajdę tam wyniki.
Za oknem już trzeci dzień niepokojący widok.  Zła jestem na siebie. Nie mogę nic zrobić. Jakiś piesek, czekoladowo-brązowy z różowym pyszczkiem i radośnie machającym do wszystich ogonkiem, zasypia na wjeżdzie sąsiada. Za każdym razem podchądząc do okna widzę go zmarznętego na śniegu. I pewnie kiedyś był czyjś bo ma na sobie obróżkę. Gdybym tylko spotkała tą osobę .... Czuję jak złość miesza się z krwią.

Myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy, że wszystko widziałam. Kolejny raz widzę jak bardzo się myliłam. Ludzka niekopmetencja sięga granic.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz