Minuta za minutą, dzień za dniem ...
Chyba straciam za dużo czasu. Zbyt wiele poświęciłam na myślenie i planowanie, z którego nic nie wynikło.
Obudziłam się rano, jak zwykle podeszłam do lustra. I to nie byłam już ta sama ja. Zmęczona, szara twarz, kilka małych zmarszczek pod oczami. Dłonie też już nie takie delikatne jak kiedyś. Trochę nie moje ciało, trochę nie moje myśli... Została mi chyba moja dusza, artyski i romantyczki niepoprawnej. Gdzieś między myślami przebiega mi obraz miłości innej niż wszystkie. Czegoś szczegolnego i niepowtarzalnego. Gdzieś w głowie kiełkuje mi pomysł, by zrobić coś dziwnego, by zrobić coś głupiego. Zapomnieć się na chwilę..może dwie. Snuję historie, które wydarzyć się mogą... tylko w moich myślach. Rzeczywistość jest trochę inna. Tęsknię za tym czego nie miałam, za swoją wizją siebie i świata. Męczy mnie ciągłe siedzenie. Męczy mnie i drażni ten stan rzeczy. Brakuje mi inspiracji. Brakuje kogoś kto słowami swoimi, całkiem przypadkiem wzbudzi we mnie chęć do czegokolwiek.
Wpadłam w sieć monotonii. Wpadłam i tonę coraz bardziej. I nie ma tu nikogo kto mógłby mnie wyciągnąć z tej przepaści bez dna. Sama w sobie zbieram siły. Może uda mi się samej wydostać. Samej ? Dla kogo ? Dla siebie ?
Dla siebie.
To głupie. Bo nie smieszą mnie już głupie żarty. Czasami na swoich rówiesników patrzę z ironią. Gdzieś we mnie, zaczęła rosnąć potrzeba stablizacji i spokoju. Z drugiej zaś strony chciałabym czasem nie myśleć o konsekwancjach i zrobić coś bez względu na to co powiedzą inni.
Czasami wydaje mi się, że patrzę na siebie z boku. Jak anioł stróż czy coś w tym stylu. Widzę jak wydarzenia zmienił mnie i moje życie. Widze to i żal mi czasem siebie, bo dotarłam do takiego miejsca, z którego trudno jest mi się ruszyć.
By coś zmienić trzeba siły. Czasami trzeba okłamać się trochę lub czegoś nie widzieć. Dobrze jest mieć kogoś kto będzie popychał Cię do przodu gdy braknie sił. Ważne jest by coś zmienić. Ważne by nie przyzywczajać się zbytnio.
Wpadłam w sieć monotonii. Wpadłam i tonę coraz bardziej. I nie ma tu nikogo kto mógłby mnie wyciągnąć z tej przepaści bez dna. Sama w sobie zbieram siły. Może uda mi się samej wydostać. Samej ? Dla kogo ? Dla siebie ?
Dla siebie.
To głupie. Bo nie smieszą mnie już głupie żarty. Czasami na swoich rówiesników patrzę z ironią. Gdzieś we mnie, zaczęła rosnąć potrzeba stablizacji i spokoju. Z drugiej zaś strony chciałabym czasem nie myśleć o konsekwancjach i zrobić coś bez względu na to co powiedzą inni.
Czasami wydaje mi się, że patrzę na siebie z boku. Jak anioł stróż czy coś w tym stylu. Widzę jak wydarzenia zmienił mnie i moje życie. Widze to i żal mi czasem siebie, bo dotarłam do takiego miejsca, z którego trudno jest mi się ruszyć.
By coś zmienić trzeba siły. Czasami trzeba okłamać się trochę lub czegoś nie widzieć. Dobrze jest mieć kogoś kto będzie popychał Cię do przodu gdy braknie sił. Ważne jest by coś zmienić. Ważne by nie przyzywczajać się zbytnio.