Powoli zaczynam wierzyć, że marzenia nie są po ty by je spełniać ale by z czasem zmniejszać je, spłaszczać i minimalizować. Odłożyć mogę wymarzoną suknię ślubną, tańce na własnym weselu i całość przygotowań, o których od zawsze marzyłam. Liczyć mogę jedynie na coś na kształt ślubu, co nigdy mnie nie usatysfakcjonuje.
Własny dom, nawet ten najmniejszy z najbardziej skromnym ogródkiem codziennie oddala się ode mnie jak plany tegorocznych wakacji. Codziennie obiecuję sobie, że znajdę siłę i rozwiązanie by spełnić choć jedno swoje marzenie, ale od roku nie jestem w stanie zrobić nic w tym kierunku.
Stanęłam w martwym punkcie. Widzę rozwiązania tej sytuacji, jednak każde z nich będzie bardzo trudne i ciężkie dla mnie i naszego związku.