Miałam iść po coś do jedzenia...
miałam umówić się na jutro z koleżanką.... kupić coś dla
siebie, coś całkiem niepotrzebnego ale coś co ucieszy.
Miałam.....ale nie zrobię nic z tych rzeczy.
Może to wszystko przeze mnie......
może to przez to, że chcę czegoś co wcale nie jest mi potrzebne.
Boję się wychodzić z domu .... Zanim sama zasnę, nadsłuchuję
czy wszyscy inni już śpią. Budzi mnie każdy szelest i niewinne
stuknięcie. Cięgle się boję .... i choć o tym nie myślę...to
wraca.
Przyglądam się przechodzącym obok
mnie ludziom. Na ogół szczęśliwi... a jeśli nawet nie to chociaż
uśmiechnięci. Czasami patrząc na nich wydaje mi się, że ich
jedynym życiowym dylematem jest wybór koloru bransoletki którą u
mnie kupują za kosmicznie dziwnie kwoty. To z jaką lekkością wyciągają ze swoich portfeli błyszczące papierki, naprawdę mnie
zdumiewa.
A ja coraz częściej żałuję że
żyje. Skoro nie jestem warta szczęścia i spokoju, skoro to
wszystko ma tak wyglądać.... skoro dobre chwile mają być nikłymi
wyjątkami w moim życiu.... to wcale nie chcę żyć. Ale spokojnie,
nie mam zamiaru się zabijać. W moim przypadku, sam pogrzeb byłby
ogromnym problemem, więc sama nie będę komplikować i tak
beznadziejnej sytuacji.
Gadam z drzewami .. do ścian i do
siebie. Trochę lżej, ale nikt nie odpowiada. Nie wiem co chciałabym
usłyszeć, ale coś bym chyba chciała. Chciałabym wiedzieć, że
to naprawdę się kiedyś skończy. Ale nikt nie jest w stanie dać
mi takiej gwarancji. Więc co mam zrobić.... dalej żyć w
strachu...? Tak dłużej nie mogę...... Wciąż się zastanawiam. Co
robić, z czego zrezygnować z kim porozmawiać..... Gdyby coś się
samo z siebie stało ... coś wyjaśniło.... gdyby ktoś coś od
siebie powiedział.... Ale nie. To nie tak...to nie w moim życiu. Tu
nawet o oczywiste rzeczy trzeba zawalczyć ..... błagać i płaszczyć
się przed tymi, którzy mają lepiej.
Przestać chcieć .... przestać marzyć
....przestać myśleć o przyjemnościach .....zapomnieć o
uśmiechu....przestać zbyt szybko oddychać....przestać żyć.
Mam ogromne wyrzuty sumienia....że nie
ma mnie w domu....że siedzę na nudnym wykładzie. Mam wyrzuty
sumienia, że zjadłam cukierki, że widziałam i słyszałam coś
więcej. Mam wyzuty sumienia, że nie boli właśnie mnie.....
Zaczynam nienawidzić wszystkich tych,
którzy tylko się uśmiechają..... nie potrafię już racjonalnie
myśleć. To nie ja sama .. to sytuacja mnie zabija.... dlaczego choć
jedna rzecz nie może być po mojej myśli ?! Mam marzenia ... tak
proste i głupie, że aż czasem oczywiste....jednak w moim świecie
to tylko marzenia. Dla innych to część pieprzonej codzienności.
Nikt nie rozumie...nikt z
bliskich...jak to jest kiedy stojąc w sklepie zastanawiasz się czy
kupić wodę za 1,20zł czy może sok za 2,30zł. Nikt z nich nie czuje
tych dylematów, które sprawiają, że odechciewa się żyć. Tylko
ona ... ona coś o tym wie.
I po co mi było mieć to wszystko w
głowie. Swoją przyszłość.... siebie...swojego męża...swoje
mieszkanie...po co mi to było... to nic nie jest warte..... Nic nie
będzie takie jakim bym chciała, żeby było.